REKLAMA

Wszyscy jesteśmy winni wczorajszej wpadki medialnej

Wczoraj anglojęzyczne serwisy piszące o technologiach przeszły małą terapię szokową. Informacja prasowa z “agencji” PRWeb o tym, że Google kupił ICOA Wireless - firmę dostarczającą WiFi w miejscach publicznych, okazała się fałszywa. Ci, którzy republikowali informację uderzyli się w pierś i zaczęli tłumaczyć. Ci, którzy nie zdążyli, zaczęli debatować, dlaczego tak się stało. Tylko niektórzy zauważają, że jest w tym wina nas wszystkich.

Informacja prasowa z “agencji” PRWeb o tym, że Google kupił ICOA Wireless - firmę dostarczającą WiFi w miejscach publicznych, okazała się fałszywa.
REKLAMA

Ciekawy artykuł o tym, jak działa PRWeb i że nie jest to nawet agencja public relations, a po prostu firma świadcząca usługi wrzucania konkretnych treści w konkretne miejsca, popełnił jak zwykle Danny Sullivan . Jednak abstrahując od tego to warto się zastanowić czym zawinili blogerzy i serwisy okołotechnologiczne? Otóż wieloma rzeczami. Wszyscy tworzący media ponoszą odpowiedzialność za to, że nieprawdziwe informacje trafiają do odbiorców jako prawdziwe.

REKLAMA

Chcemy odsłon. Odsłony równają się popularności, ta równa się zainteresowaniu serwisem ze strony reklamodawców. W tym celu popełniamy grzeszki, które nawarstwiają się i prowadzą do nierzetelności i sytuacji takich, jak wczorajsza.

Szybkość to jeden z grzechów głównych, który ciągnie za sobą kolejne. Kto pierwszy opublikuje, ten ma lepszą pozycję. Lepszą w Google’u, do niego też linkować będzie część innych stron, zwiększy się więc ruch w serwisie. Dla szybkości i bycia pierwszym często rezygnujemy z poczekania na sprawdzenie informacji u źródła, bo w czasie, gdy my będziemy próbować się dodzwonić, czekać na odpowiedź mailową, inni nie będą mieli skrupułów i opublikują ją w stanie surowym.

Czasem chodzi dosłownie o dwie minuty. U nas takie sytuacje zdarzają się rzadziej, bo to nie ten rynek, nie ten potencjał co w Krzemowej Dolinie, jednak czasem też występują. Te kilka minut naprawdę robi różnicę.

Kolejnym grzechem jest ilość treści. Więcej treści oznacza dla wielu stron zazwyczaj większy ruch, co doskonale wyczuli PRowcy. Śmiejemy się z propozycji "przesyłam artykuł, proszę o publikację i przesłanie linka", ale sami często przepisujemy informacje prasowe. Wiele miejsc dzięki temu istnieje, a zjawisko przygotowywania przez PR gotowych do publikacji materiałów jest znane w każdej branży mediowej: w prasie, telewizji, radiu czy internecie.

Z tym wiąże się też inna bolesna przypadłość: atrakcyjność treści. Co klika się najlepiej? Błahe rzeczy, na które wszyscy narzekają, ale i tak wchodzą i czytają. Dobre teksty z pogłębionym researchem też miewają potencjał, ale często przechodzą bez echa, a poza tym tworzy się je nawet kilkunastokrotnie dłużej. W tym czasie można skopiować dziesiątki informacji prasowych, napisać kilka banalnych tekstów!

Grzechów i grzeszków wszyscy mamy na sumieniu dużo - bezkrytyczne podejście, walka o kliki, populizm, pójście na łatwiznę, ale też ze strony czytelników chęć konsumpcji papki a nie wartościowych treści. To samonapędzająca się spirala obłędu, na której korzysta najbardziej PR.

REKLAMA

Zamiast roztrząsać i przerzucać winę na innych, trzeba wziąć się do roboty, by zmienić te trendy. Bez szerokiej świadomości istoty problemu nic się nie zmieni, a serwisy, które opublikowały fałszywą informację, za pół roku zrobią to samo. Jak nie one, to inne.

Wszyscy jesteśmy temu winni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA