REKLAMA

Ubuntu 12.10, tak jak Windows 8, też potrafi dopiec

Negatywny marketing bywa często drażliwy, i osobiście coraz bardziej go nie lubię - Samsung naśmiewający się z fanów Apple, Nokia porównująca Lumie do smartfonów konkurencji (Microsoft zresztą też) czy przedwczorajsze hasło promujące premierę Ubuntu 12.10 są tego przykładem. Nie ma produktu idealnego, więc porównywanie do konkurencji może skończyć się źle. Niesmak po “Avoid the pain of Windows 8” na Ubuntu.com pozostał, więc postanowiłam nie pisać typowej recenzji Ubuntu 12.10. Nie warto. To mały upgrade, który może skupia się gdzieś tam pod maską na ważnych sprawach, jednak ogólnie jest zbiorem poprawek i kilku nowych funkcji. Części ciekawych, jednak w większości niedopracowanych.

Ubuntu 12.10 nie jest idealne
REKLAMA

Lubię Ubuntu, naprawdę. Używam tego systemu na co dzień, a w połączeniu z genialnymi i najlepszymi powiadomieniami w GNOME Shell stanowi dla mnie najwygodniejsze narzędzie do pracy. Tak zwyczajnie i po ludzku Ubuntu jest dla mnie najlepiej ze wszystkich systemów wpasowuje się w zakres potrzeb i odpowiada temu, jak używam komputera.

REKLAMA

Jednak nie jestem “techniczna”. Nie odpowiadam stereotypowemu wizerunkowi linuksowca jako kodzącego nolife’a, który zamiast interfejsu graficznego woli siedzieć w konsoli i nawet korzystać z fejsa w ten sposób:) Wiem co to konsola, w ciągu półtora roku nauczyłam się kilku komend, ale Ubuntu przekonało mnie do siebie dopiero z wprowadzeniem Unity. Bo Unity jest proste i w miarę przejrzyste, daje możliwości szybkiego dostępu do praktycznie wszystkiego, no i uważam je za naprawdę przemyślany interfejs.

Jednak nie ma róży bez kolców - slogan “Avoid the pain of Windows 8” zirytował mnie niemiłosiernie, bo tych dupereli i bólu związanego z Ubuntu też jest mnóstwo. Zwłaszcza z perspektywy osoby, która chce korzystać z systemu, a nie w nim grzebać i pytać Wujka Google o rady!

Odinstalowywanie programów. Teoretycznie proste, prawda? W Windowsie w panelu sterowania znajduje się kategoria “Dodaj lub usuń programy”, w OS X przenosi się programy do kosza (chociaż to nie zawsze skutkuje odinstalowaniem wszystkiego), na urządzeniach mobilnych jest to jeszcze prostsze - wystarczy przytrzymać palec czy przesunąć ikonę na “odinstaluj”. A Ubuntu? Ubuntu dopiero teraz doszło do momentu, w którym dostało prosty sposób odinstalowywania programów z Podglądu (czyli po prawokliku na ikonie w Dashu)!

shotwell podglad

Tak, przez te wszystkie lata wyrzucenie niepotrzebnego programu wiązało się z używaniem nieprzyjaznego, skomplikowanego menadżera pakietów, albo wpisywaniu komend w terminalu. Dopiero z Ubuntu 12.10 w Podglądzie pojawił się przycisk “usuń”. A przecież od ponad roku mówione jest, że Unity to przyjazny dla wszystkich system.

Centrum Oprogramowania. Centrum Oprogramowania powinno być sercem systemu, które aplikacjami napędza ruch, ekosystem, i które stanowi jedną z głównych zalet systemu. Zamiast tego Centrum Oprogramowania jest ohydne, nieergonomiczne, nieprzemyślane i niedopracowane. Canonical jako praktycznie pierwszy wprowadził na szersze wody sklep, w którym można znajdywać i kupować trzecie programy, i miał szanse się tym wybić. Więcej: do Centrum Oprogramowania wprowadzono synchronizację aplikacji między komputerami - pomysł świetny! Wykonanie? Słabe. Nawet gorsze, niż słabe. Canonical zmarnował szanse, a z kolejną wersją systemu prawie nic w sklepie się nie zmieniło i dalej jest niewygodnie i brzydko. Wiele aplikacji nie ma nawet screenshotów, często opisów, sposób prezentacji treści jest mało atrakcyjny, a największą zaletą sklepu jest to, że jest, no i że wyszukiwanie działa bardzo sprawnie.

ubuntu soft center
ubuntu soft center gimp

Ubuntu Web Apps - zaprezentowana jakiś czas temu, genialna w pomyśle, usługa integracji aplikacji webowych w stylu Facebook, GMail czy Twitter, z systemem i powiadomieniami, wciąż nie działa tak, jak trzeba. Jeśli domyślną przeglądarką ustawię np. Chromium, które podobno ma obsługiwać web appsy, to nie wyświetla mi się ikona aplikacji na docku. To mocno denerwujące, bo przełączanie się pomiędzy aplikacjami staje się trudniejsze - wymaga dwóch klików, a nie jednego - jak w przypadku poprawnego działania. Poza tym nie mogę dodać web appsów z poziomu Chromium, działa to tylko z Firefoksa. Powiadomienia też nie są sprawne: u mnie nie wyświetla informacji o nieprzeczytanych tweetach czy wiadomościach z GMaila, ani przy Firefoksie, ani przy Chromium.

ubuntu web apps powiadomienia
ubuntu web apps

Za to jedną rzecz z integracji z web appsami uwielbiam: po dodaniu integracji z kontem Google’a, bezpośrednio z Dasha (czyli okna w którym wyszukujemy, otwieramy aplikacje, działamy na plikach itp.) można przeszukiwać Google Docs. I to nie tylko po nazwach, ale też po zawartości! Po kliknięciu pliki otwierają się w domyślnej przeglądarce - dla mnie genialne, bo używam Google Drive na co dzień i nie muszę nawet nic doinstalowywać, by mieć dostęp do dokumentów. No, ale to funkcja nie dla wszystkich, pokazująca za to, jak ogromne możliwości może mieć integracja systemu z web aplikacjami, jeśli zostanie dopracowana.

dash ubuntu wyszukiwanie

O Dashu popełnię osobny tekst, bo zmiany, w tym na przykład Social Lens, są bardzo ciekawe - skrótowo powiem, że z Dasha właśnie mamy dostęp do treści z sieci społecznościowych, a całość działa całkiem sprawnie, chociaż ma braki. Zasługuje to jednak na osobny tekst, zwłaszcza w kontekście integracji systemów z sieciami społecznościowymi.

ubuntu social
REKLAMA

Do wad dodałabym jeszcze długą listę, na której między innymi znalazłyby się poprawione (zintegrowano dwa podmenu) menu na górnym pasku systemowym, które i tak są skomplikowane i odstraszające, rozstrzelone na kilka właśnie tych menu powiadomienia i ustawienia, brak wytłumaczenia na wstępie czym jest Dash i Lenses, które nie są nawet opisane, mnóstwo nie działających drobnostek (co mi po wyszukiwaniu albumów w Dashu, skoro kliknięcie prowadzi do strony z błędem?) i wiele nielogiczności.

W zasadzie po instalacji Ubuntu 12.10 mam mieszane odczucia. Tak, system jest coraz lepszy, ale jest daleki od ideału. Martwi mnie szybkie dodawanie wielu nowych, małych funkcji, które nie są dopieszczone, i pozornie brak ulepszania tych, które już istnieją od dawna, a które nie sprawują się tak, jak powinny. Slogan “Avoid the pain of Windows 8” uważam za kompletnie nietrafiony. Ubuntu, choć moim (podkreślam - moim) zdaniem najlepsze ergonomicznie i funkcjonalnie, też portafi być niezłym “wrzodem na tyłku”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA