REKLAMA

Czemu mam czekać na telefon dwa miesiące?

06.09.2012 19.35
Czekanie na smartfon - historia prawdziwa
REKLAMA
REKLAMA

Muszę przyznać, że wczorajsza konferencja Nokii, na której zaprezentowano  pierwsze smartfony Finów z systemem Windows Phone 8, była całkiem ciekawa i bardziej niż połowicznie przekonała mnie do kupna tego smartfonu. Prowadzący wypunktowali tam wszystkie mocne strony swoich nowych telefonów, powtórzyli argumenty po kilka razy, by utrwaliły się w pamięci oraz zadbali o najdrobniejsze szczegóły, takie jak zwrócenie uwagi na dostępną liczbę kolorów obudowy. Szkoda jednak, że przedstawione urządzenia są tylko wirtualne.

Cała branża uczy się od Apple, to jest fakt. Prezentacje Amazona, Nokii i Samsunga wyglądają coraz lepiej i przekonują nas, że dużą część „emejzingu” mają nie tylko najnowsze iPhone’y, ale również smartfony Samsunga, HTC, czy właśnie Nokii. Wszystkie firmy prześcigają się w tworzeniu rozwiązań, które ułatwią użytkownikom życie i  przekonają ich do kupna danego produktu. Co jednak z tego, skoro tych cudownych produktów nie można nigdzie kupić. Ba, po prezentacji nie można nawet ich wziąć do ręki i organoleptycznie przekonać się między innymi o jakości wykonania smartfonu. Gdy dziennikarze pytali o cenę, dostępność i kanały dystrybucji  urządzeń, uzyskiwali bardzo ogólnikowe informacje, z których większość brzmiała „nie możemy tego zdradzić” albo „w tym roku”. Dziękuję za ratunek, kapitanie Oczywistość! Nigdy nie domyśliłbym się, że smartfon zaprezentowany na początku września może pojawić się w ciągu trzech miesięcy.

Nie rozumiem, czemu gdy prezentuje się urządzenia nie podaje się jego ceny wolnorynkowej albo chociaż w danym abonamencie.  Pozwoliłoby to ocenić koszt urządzenia i przygotować się klientowi do kupna urządzenia. Przyzwyczaić się do myśli, że ma wydać sporo pieniędzy. A może właśnie chodzi o efekt odwrotny – to jest, by nie widzieć w Nokii żadnych minusów (a takim z całą pewnością byłaby wysoka cena) i kupić ją pod wpływem chwili, nie myśląc o tym, ile wydamy na nową zabawkę.

Tak, zabawkę. Co prawda smartfony mają wielkie możliwości, ale jestem przekonany, że duża grupa ich nabywców nie umie wykorzystać ich potencjału. Wśród znajomych  mam posiadaczkę iPhone’a  4S, która pytała mnie, jak odinstalować „jakiś sklep, który jej przeszkadza”. Tak, chodziło jej o AppStore. Ona, jak wiele innych osób, kupiła iPhone’a, bo jest iPhone’em. Tylko dlatego. Inna znajoma kupiła Galaxy S III, bo „jest taki ładny”. Widać, że duża gama wariantów kolorystycznych jest ważna. Media branżowe mogą to wyśmiewać (wczoraj dało się słyszeć chichoty, gdy po raz kolejny wspominano o żółtej obudowie), ale to po prostu fakt. Portfel to pośrednik. My kupujemy oczami.

Jednak z jakiegoś powodu firma, która jest wzorem dla całej konkurencji, Apple, może podać cenę urządzenia i nie martwić się o niską sprzedaż. Ważniejsze jednak jest to, że oglądając prezentację iPhone’a, czy iPada możemy swobodnie zacząć się ubierać i ruszyć pod Apple Store w celu kupna urządzenia. Nie, nie powiedziałem, że kupimy je od razu, jednak przynajmniej zajmiemy dobre miejsce w kolejce. W końcu tydzień jaki dzieli prezentację iPhone’a od jego realnej premiery, to nie dwa-trzy miesiące jak w przypadku słuchawek Nokii.

Reasumując, być może prezentacja Lumii miała odwrócić uwagę od iPhone’a, ale pomyślmy, które urządzenie wybierze konsument? To, które faktycznie jest na półkach, czy to, które jest dopiero zapowiedziane?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA