REKLAMA

Nike SportBand vs Endomondo. Subiektywnie o wadach i zaletach.

25.07.2012 15.22
Nike SportBand vs Endomondo. Subiektywnie o wadach i zaletach.
REKLAMA
REKLAMA

Gadżet firmy Nike kosztujący niecałe 200 złotych, czy bezpłatna aplikacja na Androida, Windows Phone’a i iOS (W wersji PRO nieco ponad 20 złotych w Google Play)? Wybór pozornie oczywisty, był taki też dla mnie: Endomondo. Korzystałem z aplikacji już dosyć dawno temu no moim leciwym Galaxy Spica, służył mi raczej jako zabawka do pomiaru odległości, obrazu trasy, orientacyjnie spalonych kalorii, niż narzędzie treningowe. Wygrywał on według mnie w konfrontacji z chociażby z również znanym Cardio Trainerem. Telefony się zmieniały, stawały się coraz większe i przyszłą pora na HTC One X. Przyszła też pora na decyzję o intensyfikacji treningów ze skupieniem się na bieganiu, na które bardzo łatwo zachorować i coraz więcej osób biega, co cieszy. telefon zaczął ciążyć, funkcja automatycznego przerywania treningu kiedy użytkownik się nie porusza, pozostawiała co do swojej skuteczności dużo do życzenia – brakowało rozwiązań mechanicznych, jakiegoś zwyczajnego przycisku start/stop. Problemem było także coś innego. wciąż włączony GPS, do spółki z odsłuchem muzyki i częstym włączaniem i wyłączaniem ogromnego ekranu w celu sprawdzenia dystansu, tempa i tego czy przypadkiem aplikacja się nie zresetowała (występowały u mnie także czasami tendencje do gubienia GPS); wszystko to odbijało się na żywotności baterii, która i tak w tym modelu HTC do najwydajniejszych nie należy. Zamiast więc mieć telefon komórkowy z rozbudowanymi funkcjami wysiłkomierza, miałem częściej telefon stacjonarny przymocowany do gniazdka sieciowego… W związku z tym, że biegam w butach Nike z systemem „+”, zdecydowałem się nabyć urządzenie, które przykuło moją uwagę już rok wcześniej, a debiutowało tak naprawdę w 2010 roku i od tego czasu nie zmieniało się zbytnio, bo i nie było takiej potrzeby. Prosta gumowana konstrukcja, mały ale czytelny wyświetlacz, możliwość szybkiej rejestracji na portalu nikerunning.com, zachęcały. Wszystko wydało się prostsze, nie absorbowało mojej uwagi, po prostu działało. Można to nazwać swego rodzaju pozytywnym krokiem wstecz, bo to niby przecież zwykły zegarek na rękę z kilkoma funkcjami, powiązany z zewnętrznym oprogramowaniem bez, którego jego funkcjonalność znacznie spada, ale w którymś momencie przestałem odczuwać potrzebę ciągłego zerkania na coś, czy też otrzymywania komunikatów przez słuchawki. O ile pozytywnie oceniam użyteczność Endomondo na dużym smartfonie podczas długich spacerów, zwłaszcza wtedy kiedy nie muszę się martwić, że po powrocie nie będę miał czasu na jego podładowanie o tyle do biegania używam już tylko i wyłącznie Opaski SportBand – zupełnie przeciwnie do smartfona, nie mam pojęcia co musiałbym robić, żeby ją rozładować (doładowanie jej po 2 godzinnym biegu do stanu maksymalnego zajmuje parę minut). Użyć można argumentu, że opaska służy tylko do biegania, ewentualnie do chodu, a Endomondo umożliwia wybór kilkudziesięciu rożnych dyscyplin. To prawda, ale wiele z nich jest dodana raczej tylko dla efektu, optymalizacja przekazywanych danych o wysiłku jest umowna (największa zaleta dla mnie to GPS i możliwość podglądu trasy), a porównując sprawność pomiaru podczas biegu, na czym chciałem się przecież skupić w tym wpisie to opaska nie mierzy wcale zauważalnie mniej dokładnie od aplikacji: pomiar identycznej trasy zazwyczaj pokazuje prawie te same wartości. Cenię sobie rozbudowane możliwości pomiaru swojej aktywności, podgląd i obserwację wysiłku. Ale HTC One X czy obecnie mój SGS III muszą ustąpić pola prostemu urządzeniu Nike, które wystarczy po prostu założyć na rękę (po uprzednim umieszczeniu sensora w lewym bucie), lecz podkreślić należy to, że pomimo znaczących swych zalet, w pełni porównywalna do Endomondo może być dopiero w fazie powysiłkowej. Automatycznie zrzucane na serwer są dane z biegu, po podłączeniu opaski do komputera tam też jest prowadzony nasz biegowy dziennik. Uświadomiłem sobie, że nie potrzebuję ciągłej informacji audiowizualnej i określenie swojej pozycji podczas biegu, a dzięki tej świadomości nie biegam już z tabliczką czekolady w spodniach.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA