REKLAMA

ZUS ma nową platformę za 18 mln złotych, to jakaś kpina

19.06.2012 10.44
nowy zus
REKLAMA
REKLAMA

Po latach ZUS postanowił w końcu zadbać o swój wizerunek, bo i chyba nie ma w Polsce drugiej tak powszechnie nienawidzonej instytucji, która o swojej indolencji sama opowiada niemalże z dumą. No, może poza Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Podczas, gdy z zegarkiem w ręku odliczamy kiedy Zakład Ubezpieczeń Społecznych ogłosi, że w kasie zostały pustki, a emerytur nie będzie (spokojnie, jest jeszcze trochę czasu, ale ten moment nadejdzie), 18 milionów złotych zostało wydane na stronę, którą przy odrobinie zapału i wolnego czasu dałoby radę zrobić kilku licealistów. 

18 milionów złotych w sporej części pochodziło z funduszy unijnych (85%, pozostałe 15% z budżetu państwa) i miało posłużyć modernizacji elektronicznej sfery funkcjonowania „ZUS” w myśl idei tak zwanego „wirtualnego inspektoratu”. Przełożyło się to głównie na PUE, czyli Platformę Usług Elektronicznych, umożliwiająca wreszcie niewolnikom (wybaczcie, trudno mi było znaleźć bardziej adekwatne słowo) ZUS kontaktowanie się z urzędem za pośrednictwem środka teleinformatycznego.

Autorzy strony, firma Sygnity S.A., wzorowali się na witrynach dużych urzędów państwowych oraz firm usługowych typu PKP czy InPost. Jednym z bardziej charakterystycznych motywów jest Wirtualny Doradca, którego skrypty są jednak dość ubogie, komunikacja wymaga niezwykle precyzyjnego formułowania pytań, a głosu użyczył… translator mowy. 18 milionów złotych. Poważnie?

Historia jest tym smutniejsza, że absolutnie każda podstrona „merytoryczna” poza samym systemem obsługi danych odsyła nas do starej wersji witryny ZUS-u, która utknęła wizualnie i nawigacyjnie mniej więcej w tym samym miejscu co cała idea ubezpieczeń społecznych w Polsce – w XX wieku. 

W zdecydowanej większości przypadków do korzystania z systemu PUE niezbędna jest wycieczka do placówki ZUS i zweryfikowanie swojej osoby w celu uzyskania aktywacji założonego w ten sposób konta. Wśród opinii osób, które już z systemem się zapoznały, natrafiamy na liczne uwagi na temat niedziałających aspektów witryny czy ograniczenia niektórych opcji na przykład tylko dla przedsiębiorców, choć docelowo powinny być też dostępne także dla szarego płatnika. Wiele zastrzeżeń budzi też rozdzielenie funkcjonalności pomiędzy nowy zusowski PUE i istniejący już od jakiegoś czasu ePUAP (elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej), co prowadzi tylko do wzmożonej… biurokratyzacji. Tym razem w sieci, a przecież w uniknięciu biurokracji właśnie, miała ta cała internautyzacja systemów pomóc.

Na szczęście z racji wieku i perwersyjnego wręcz umiłowania do umów śmieciowych (jest to bardzo krzywdząca nazwa) cały czas udaje mi się unikać bliższej współpracy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Więcej na temat pracy samych mechanizmów obsługi klientów możecie przeczytać na blogu zahartowanych w boju autorów POX.pl. Serdecznie polecam też tamtejsze przemyślenia na temat technicznej warstwy systemu, które w dużej mierze pokrywają się z moimi obserwacjami, a ponadto docierają tam, gdzie ja ze wspomnianych względów nie zdołałem. Podpowiem: jest tylko gorzej.

ZUS zmodernizowano tylko wybiórczo, na dodatek niekompletnie, źle i brzydko. Wszystko zaś za co najmniej dziesięciokrotność (choć i „stukrotność” wcale nie byłaby przesadą, biorąc pod uwagę efekty) przyzwoitej stawki za tego typu usługę. Wśród lawiny uwag i zastrzeżeń płynących z najróżniejszych miejsc internetu, możemy znaleźć prawdziwe kwiatki. VaGla pisze nie tylko o kulisach powstawania systemu, ale też o różnych niuansach w regulaminie czy kodzie strony. A tam, możemy znaleźć między innymi oddzielanie różnych jej elementów za pomocą spacji wywoływanych kodem  . 18 milionów złotych. Poważnie?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA