3D bez okularów powoli staje się rzeczywistością
Wiele wskazuje na to, że po telewizorze Toshiby już za rok zobaczymy kolejny ekran potrafiący wyświetlać 3D bez okularów. Tym razem będzie to dzieło spisanego na straty Philipsa oraz lidera technologicznych nowinek znanego przede wszystkim z systemów dźwięków czyli amerykańskiego Dolby. Pytanie jednak, czy kosztowna zabawa w 3D ma jeszcze jakiś sens?
Byłem sceptykiem 3D w pierwszej fazie renesansu tej technologii. Na przekór wszystkim nie wybrałem się na hitowego Avatara do kina, bardzo ostrożnie podchodziłem także do pierwszych modeli telewizorów z 3D. Było to zaledwie w 2010 roku, jednak gdy 3D zagościło praktycznie w każdym modelu nowego telewizora, oswoiłem się z nim, a samo 3D przypadło mi bardziej do gustu. Niewątpliwe jest to kolejny dodatek wyostrzający doświadczenia niesione przez dzieło, podobnie jak dobry dźwięk i świetna jakość obrazu.
Technologia 3D w domowym zaciszu ma niestety podstawową wadę. Jest nią konieczność zakładania okularów podczas seansu. To nawet przy lekkich modelach nie daje takiego samego komfortu jak tradycyjne oglądanie telewizji. W dodatku w technologii aktywnej okulary migotają, potrzebują ładowania lub zmiany baterii i kosztują całkiem sporo, natomiast technologia pasywna oferuje słabszej jakości obraz. Choć w przypadku większości widzów to właśnie ona powinna zwyciężyć jako należyty kompromis.
Prawdziwym zwycięzcą są jednak systemy niewymagające okularów. 5o rozwiązanie już stało się faktem. Jeśli tylko mamy odpowiedni zapas gotówki, to Toshibę ZL2 kupimy bez większych problemów. Niestety w tym rozwiązaniu nie uświadczymy takich efektów jak z pasywnymi 3D - z "wyskakiwaniem" z ekranu elementów, jest to raczej świetnie odwzorowana głębia.
Użytkownicy chcą jednak bajeru, czegoś co przynosiły krótkie filmiki w IMAXie, a nie wspaniałej głębi oddającej przestrzeń. Trójwymiar bez okularów, aby mógł się sprzedawać, musi być tani i efektowny, ma robić wrażenie na widzu. Tymczasem 3D przestało być atutem marketingowym. Klienci postrzegają je jako dodatkową funkcję, którą dobrze by telewizor posiadał, ale to nie oda decyduje o zakupie ekranu. To ważne, bo w sezonie 2012 nawet LG, który w ubiegłym roku usilnie promował 3D dziś stawia je obok wzornictwa swoich modeli oraz usług internetowych wykorzystujących chociażby Magic Remote.
Rynek jednak wciąż poszukuje nowego rozwiązania, które będzie atrakcyjniejsze od siedzenia w domu przed telewizorem w okularach i jednocześnie będzie wygodne i w miarę dostępne. Prototyp swojego rozwiązania ma już Dolby. Obraz może być oglądamy jednocześnie z 26 pozycji, czyli teoretycznie przez 26 użytkowników. Ma też oczywiście rozdzielczość QuadFullHD dla zapewnienia dobrej jakości trójwymiarowego obrazu. Według dziennikarzy The Verge, którzy mieli okazję zobaczyć ekran w akcji, takie rozwiązanie wreszcie nadaje 3D prawdziwy sens.
Mam nadzieje, że nie są to puste słowa i w niedalekiej przyszłości sami przekonamy się co udało osiągnąć się w tej materii Dolby. 3D w domu nie wydaje się być jeszcze na straconej pozycji. Mimo wszystko jednak, by 3D przestało być jedynie ciekawym dodatkiem niezbędna jest przyjazna większości użytkowników technologia. Oby ta wkroczyła do naszych salonów jak najszybciej.