Samsung ściemnia, ale dobrze na tym wychodzi
Samsung zaczyna wyrastać na pierwszego ściemniacza rynku mobilnego - niby jest największym producentem smartfonów na świecie, wyprzedzając zarówno historycznego lidera - Nokię, jak i gwiazdę ostatnich lat - Apple'a, ale tak naprawdę nie wiadomo ile tych smartfonów sprzedaje. Bo od pewnego czasu nie podaje ich faktycznej sprzedaży, a w zamian bawi się zręcznym "pijarem". Zręcznym, bo mimo że na temat prawdziwych liczb Samsung milczy, to jednak do mediów przedostają się prognozowane liczby domów analitycznych, które funkcjonują jako te prawdziwe. Nieładna to gra.
Apple i Nokia - obie te firmy podają szczegółowe i konkretne dane na temat sprzedaży smartfonów, dzięki czemu można skutecznie analizować co i jak się zmienia na rynku. Szczególnie pochwalić należy tu fińskiego gracza, bo mimo ostatnich problemów związanych z dynamiczną utratą kolejnych połaci rynku Nokia nie zrezygnowała ze szczerości w swoich danych finansowych. Pewnie - łatwiej jest pokazywać sukcesy i gigantyczne wzrosty (Apple), gorzej jest pokazywać porażki (Nokia). Samsung najprawdopodobniej rzeczywiście jest dziś największym graczem na rynku smartfonów, ale jego ściemniacka postawa nie rzutuje zbyt dobrze na wizerunek w branży. Bo poza nią Samsung sobie dobrze radzi.
Koreańska firma właśnie podała najnowsze wyniki za ostatni kwartał 2011 roku. W przeciwieństwie do tajwańskiego konkurenta HTC, Samsung ma się czym chwalić - zysk operacyjny jest znacznie powyżej oczekiwań rynkowych i wynosi kolosalne 4,5 mld dol., co jest nie tylko o 73% więcej niż rok wcześniej, ale także największym zyskiem operacyjnym w historii firmy po rekordzie z poprzedniego kwartału. Wprawdzie złożyła się na to również sprzedaż biznesu dysków twardych Seagetowi, z którego jednorazowy przychód był znaczny, ale to w żadnej mierze nie umniejsza doskonałego wyniku Koreańczyków. W końcu sprzedaż całego biznesu to też sprzedaż.
Ale to tyle z pochwał, bo dalej jest już bardzo enigmatycznie. Wiadomo, że rynek smartfonów jest dziś najważniejszym rynkiem operacyjnym Samsunga, bo od co najmniej pół roku jest jasne, że historycznie najlepsze segmenty dla koreańskiej firmy: telewizory, półprzewodniki, pamięci flash oraz ekrany LCD powoli, ale jednak sukcesywnie się kurczą. Na dodatek nie są to segmenty tak "cool" jak smartfony i tablety będące dziś na ustach dosłownie wszystkich. Koreańczycy dysponują wręcz nieograniczonymi budżetami marketingowymi i aktualnie puszczają największą parę w rynek mobilny, więc szczerość związana z podawaniem faktycznej sprzedaży smartfonów/tabletów bardzo by się przydała tym, którzy rynek ten analizują.
Niestety, od roku Samsung nie podaje faktycznej sprzedaży. Wcześniej podawał "shipments", czyli wpuszczenie produktu do kanału sprzedaży (detal lub operator komórkowy), co nie jest faktyczną liczbą produktów w rękach finalnych odbiorców, ale mimo wszystko można to traktować jako jakieś twarde dane. Teraz przy okazji kolejnych wyników finansowych cytowanych najpierw przez Reutersa, a następnie przez cały świat próżno szukać w nich konkretnych liczb. To znaczy są, ale estymacje sprzedaży autorstwa Strategy Analytics, BNP Paribas, czy Korea Investments & Securites (! a to sarkazm), które nijak nie da się zweryfikować, ale które wchodzą w medialny obieg i przyjmują postać "tych prawdziwych danych". Swego czasu Samsung tłumaczył się, że przestał raportować faktyczną sprzedaż liczbową w segmencie mobilnym ze względu na obronę swojej postawy w wojnie prawnej, głównie przeciwko Apple. Tym jednak sprytnym zabiegiem Samsung niejako uzurpuje sobie prawo do nazywania się największym na świecie producentem smartfonów. Nie wiemy, czy tak faktycznie jest.
35 mln smartfonów sprzedanych przez Samsunga w czwartym kwartale 2011 r. w porównaniu do 28 mln w kwartale trzecim - krzyczy podtytuł raportu Reutersa. Tyle że, jeśli wczytamy się w cały raport, to dostrzeżemy tam magiczne słowo "forecast", które znaczy ni mniej ni więcej tylko "prognozowany". Ba - czytamy dalej o estymacjach BNP Paribas, który śmiało rzuca: Samsung sprzeda 170 mln smartfonów w 2012 r. wobec 95 mln w zeszłym roku. Tu znowu nie mamy żadnego potwierdzenia w oficjalnych danych Samsunga, który - powtórzmy to raz jeszcze - nie podaje sprzedaży smartfonów. Wygląda jednak zabójczo dobrze.
Samsung jest więc tak naprawdę samozwańczym królem smartfonów. Wielka szkoda, bo mimo wszystko sukces jaki koreańska firma odniosła na rynku smartfonów, na którym tak naprawdę zadebiutowała zaledwie dwa lata temu, w 2010 r., jest - poza sukcesem Apple'a - bezprecedensowy. Szkoda, że nie można chwalić Samsunga na podstawie twardych danych.