REKLAMA

Startupy to taki modny temat, który mało kogo interesuje

“Startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy, startupy...” mogę tak jeszcze długo. W końcu to ostatnio bardzo modne słowo, na tyle modne, że pojawia się na “najważniejszych” blogach technologicznych częściej niż cokolwiek innego. Trudno zrozumieć, co mają opisy i relacje z dziesiątek startupfestów do nowych technologii? Prawda jest niestety taka, że mało kogo oprócz branży startupowej to interesuje. Wyniki, czyli ciekawe projekty, z których możemy korzystać - tak. Pomysły, często nudne i wtórne, które nie wiadomo, czy zostaną zrealizowane może są i ciekawe, ale nie wnoszą nic. Bo świetna atmosfera z takich imprez opisywana w kolejnej relacji mało kogo interesuje, no oprócz samych uczestników.

Startupy to taki modny temat, który mało kogo interesuje
REKLAMA

Z pozycji obserwatora, który nie para się tworzeniem startupów ani mentorowaniem, wygląda to mniej więcej tak: grupka tych samych “mentorów” jeździ po Polsce i ocenia młodych ludzi, którzy najczęściej na bieżąco tworzą bliżej niesprecyzowane startupy. Potem część owych mentorów, jak i uczestników opisuje swoje wrażenia, najczęściej w superlatywach, choć czasem zdarzają się urągania. W tekstach zazwyczaj poświęca się kilka akapitów na opis zwycięskiej drużyny, tłumaczy dlaczego wygrała (pomysł nie genialny, ale dobry, za to dużo energii w zespole i ciekawe podejście) i jakoś ogólnie ocenia wszystkie projekty. Taki widocznie obowiązek uczestników.

REKLAMA

Nie ma co ukrywać, że to genialne teksty, bo tak nie jest. Na tym poziomie, czyli samej startupowej imprezy, cały temat nie ma wiele wspólnego z technologiami czy internetem, a biznesem. Jasne, czasem pojawi się przełomowy pomysł, który zasługuje na opisanie, bo może coś zmienić. Jednak zazwyczaj sam pomysł bez realizacji taki nie jest.

Nie ma też co się dziwić, bo ostatnio robienie startupów zrobiło się modne. Robisz startup? Jesteś więc pomysłowy, energiczny, bierzesz sprawy w swoje ręce, to się chwali!

Jeśli już pojawia się potrzeba zrelacjonowania imprezy startupowej, to powinna ona zawierać opis potencjalnych innowacji i nowych rozwiązań, które mogą wpływać na rozwój, a nie wspaniałej atmosfery panującej wśród uczestników, bo powiedzmy sobie szczerze - nikogo prócz uczestników niewiele obchodzi, że zespół A miał świetny pomysł, ale położył prezentację, za to zespół B odwrotnie. A zespół C był nudny i wtórny. Nie tędy droga.

Wszystko to tworzy jakiś dziwny obraz, w którym przewijają się wciąż te same postacie zwane “mentorami” i dziesiątki zespołów polujących na tajemnicze fundusze inwestycyjne, które mają być ich kluczem do sukcesu. Pojawiają się też dziesiątki rad o tym, co zrobić, by odnieść sukces, z tym, że każdy radzi inaczej i mentorzy wciąż nie doszli do porozumienia, co znaczy sukces dla startupu - czy zaistnienie w Polsce, za wielką wodą, zdobycie inwestora, sprzedanie projektu czy samo stworzenie świetnego planu, który spowoduje, że startup sam się obroni i doprowadzi do sukcesu. Dyskusje na ten temat wciąż trwają i sprawiają wrażenie bardzo ważnych i kluczowych dla całej polskiej “sceny startupowej”, a udział w nich biorą najtęższe głowy startupowego świata.

Im więcej takich imprez i dyskusji, tym nudniejsze się to robi dla przeciętnej gawiedzi, która nie postanowiła podbijać świata z wielkim przytupem, tworząc genialne startupy.

Jedno z pewnością jest pewne - takie nieumiejętne eksponowanie do granic możliwości tematu na blogach technologicznych zamiast poruszenia wywołuje niechęć, a cała “branża” jest odbierana coraz bardziej karykaturalnie, coś jak kółko wzajemnej adoracji. Strony poświęcone wyłącznie startupom są ok. Wzmianki o ciekawych startupach na blogach i serwisach tech - też dobre. Męczenie tematu kolejnej imprezy, na której bloger redaktor miał okazję “pomentorowwać, a której nikt prócz zainteresowanych nie jest w stanie odróżnić od poprzedniej - nie.

Przez takie podejście i przegadanie tworzy się fałszywe przeświadczenie, że każdy może zrobić startup, wystarczy pomysł, kilka wskazówek od ekspertów, zdobycie inwestora i już!

REKLAMA

Jaka to bzdura można przekonać się rozmawiając z pierwszymi lepszymi twórcami działającego już startupu. Cudowne historie o sukcesach rodem z bajek oczywiście się zdarzają, ale nie są częstsze niż w każdej innej dziedzinie. I błagam wszystkich zajmujących się startupami - nie zapominajcie o tym i nie twórzcie fałszywego przeświadczenia, że każdy może mieć startup i zmienić świat. Bo z Waszych relacji i tekstów wypływa właśnie taki przekaz. A rady typu “musicie ciężko pracować” nikną wśród zachwytów.

A serwisy technologiczne to nie jest dobre miejsce na te rady.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA