REKLAMA

Speed dating jeszcze do niedawna kojarzony był z szybkim seksem. Na szczęście sytuacja się zmienia - Veronica Owusu-Byczkowska, Give5.pl

28.12.2011 14.46
Speed dating jeszcze do niedawna kojarzony był z szybkim seksem. Na szczęście sytuacja się zmienia – Veronica Owusu-Byczkowska, Give5.pl
REKLAMA
REKLAMA

Pamiętacie ten materiał w TVNie, w którym główną rolę odgrywał Rafał Agnieszczak? Kolejka w PARPie, gorączka złota, setki, tysiące chętnych w całym kraju. Wszyscy chcieli być pierwsi w wyścigu o unijną dotację. Twórca sukcesu Fotka.pl też chciał, ale to nie o nim będzie traktował poniższy tekst. Jego bohaterami są twórcy jednego z wielu internetowych projektów, które w zaciszu własnego biura realizują plan o wielkich ambicjach. Bartłomiej Byczkowski i Veronica Owusu-Byczkowska, właściciele Give5.pl opowiadają o swojej drodze po unijne dotacje, rozwoju projektu, pierwszych sukcesach i zainteresowaniu inwestorów.

Pomysł na stworzenie serwisu zrodził się jeszcze w 2008 roku, ale dopiero pod koniec 2009 roku ujrzał światło dzienne. Zanim jednak udało się skrystalizować wizję serwisu Bartek wraz z żoną wybrali się na Democamp 2008, który odbył się w Poznaniu. Nie brali w nim udziału, ale udało im się poznać przedstawicieli tzw. środowiska. Z kilkoma porozmawiali, usłyszeli opinie na temat ich pomysłu, którego z wiadomych względów nie przedstawiali w całości, ale na tyle wystarczająco, by wydobyć opinie wielu osób. Dziś, w stosunku do loży szyderców stają okoniem. Jak sami mówią – blogi technologiczne nie są najlepszym miejscem do promowania swojego projektu. Szczególnie, gdy grupa docelowa tworzonego serwisu ma niewiele wspólnego z czytelnikami takich blogów.

Skąd pomysł na stworzenie serwisu opartego o szybkie randki i wideo?

Veronica: Gdy startowaliśmy na rynku była luka, nie było takich serwisów.

Bartek: Stawialiśmy pierwsze kroki w momencie, gdy wideo nie było w Polsce jeszcze tak popularne. Teraz to powoli zaczyna się zmieniać. Za przykład niech posłuży chociażby Fotka.tv.

V: Give5 odbiega od standardowych portali randkowych, na których profile użytkowników to tak na prawdę tylko zdjęcia i tekst. My oparliśmy się o popularny na zachodzie speed dating, który jeszcze do niedawna w Polsce kojarzony był z szybkim seksem. Na szczęście sytuacja się zmienia i teraz speed dating jest zdecydowanie bardziej popularny.

B: W innych krajach, np. w Niemczech idea szybkich randek jest wykorzystana znacznie szerzej. Tam nawet rekrutacja nowych pracowników odbywa się na zasadzie kilkuminutowej rozmowy.

Później przyszła pora na udział w konkursie o unijne pieniądze?

B: Wystartowaliśmy w konkursie o dotacje pod koniec września 2009 roku. Wyniki zostały ogłoszone w marcu 2010 roku, a pierwsze pieniądze otrzymaliśmy po bojach pod koniec 2010 roku. Tak naprawdę, w fazie początkowej rozwijaliśmy projekt bez zaliczki (którą otrzymaliśmy dopiero w marcu 2011 roku), wszystko finansowaliśmy z własnych środków.

Pamiętam dzień, od którego można było składać dokumenty w urzędach. Jedna z urzędniczek oznajmiła reporterom, że nie ma znaczenia kolejność zgłoszeń. Mimo to, z ciekawości pojechaliśmy do ŁARRu zobaczyć jak wygląda sytuacja. Byliśmy na miejscu dzień wcześniej około godziny 23, już wtedy w kolejce na karimatach leżały wynajęte tzw. “stójki”. Ostatecznie, wróciliśmy do domu po śpiwory i spędziliśmy noc w samochodzie (jak większość oczekujących).

Rano pojawiła się ekipa TVN, która chciała zrobić materiał. Ich pech polegał na tym, że w momencie, w którym byli już gotowi do nagrywania nas, drzwi ŁARR zostały otwarte i kolejka w trybie przyspieszonym rozładowała się. Uchwycono nas dopiero przed drzwiami pokoju Sekcji Kontraktowania.

Czy warto było starać się o dofinansowanie?

B: Czy warto? Na pewno warto. Był to dla nas wiatr w żagle. Oczywiście ostatecznie i tak wszystko zweryfikuje czas, ale jesteśmy dobrej myśli.

V: Pomimo wszystkich trudnych momentów, które wymagały od nas wiele wysiłku i cierpliwości, to było to dla nas coś pozytywnego.

Mieliście jakieś przygody związane z rozliczeniem projektu? 

B: Przykładem naszych przygód są np. monitory. W momencie, gdy składaliśmy wniosek chcieliśmy kupić monitory 24 calowe. Było to w listopadzie 2009 roku. Pieniądze dostaliśmy praktycznie ponad rok później, więc za te same pieniądze mogliśmy kupić zdecydowanie lepszy sprzęt. W tej samem cenie mogliśmy kupić monitory 27 calowe i tak też zrobiliśmy.

Niestety, na nasze nieszczęście skończyło się to na tym, że musieliśmy napisać aneks do umowy. Urzędnicy straszyli nas, że jest to na tyle poważna zmiana, iż będzie wymagała specjalnego pisma do Warszawy, z której na odpowiedź moglibyśmy czekać nawet pół roku.

Jeszcze lepszym przykładem była obsługa konta zaliczkowego. Jego obsługa kosztowała nas około 15 zł miesięcznie. Wiadomo, że nie są to duże pieniądze, ale takie konto musieliśmy założyć w momencie podpisania umowy o dofinansowanie. W związku z tym, zanim otrzymaliśmy zaliczkę ponieśliśmy koszty na poziomie 150 zł.

Gdy unijne pieniądze wreszcie znalazły się na naszym koncie narosły nam odsetki w wysokości bodajże kilku groszy. I te kilka groszy musieliśmy oddać! Oczywiście kosztów za utrzymanie konta jakie musieliśmy ponieść nikt nam nie zwrócił, ale 6 groszy musieliśmy zwrócić…

W erze Facebooka nie boicie się, że konkurencja zmiecie was z rynku?

B: Nie. Z prostego powodu. Facebook zrzesza znajomych, ale nie daje zbyt dużych możliwości poznawania nowych osób. Jesteśmy bardziej uzupełnieniem ich oferty, aniżeli konkurencją.

V: U nas jest inaczej. Trzyminutowe wideo na żywo daje zupełnie inne wrażenia. Budzi zupełnie inne emocje.

Jakie sukcesy macie na koncie, czym możecie się już pochwalić?

B: W chwili obecnej mamy kilkadziesiąt tysięcy zarejestrowanych użytkowników. Kilkanaście tysięcy z nich aktywnie korzysta z naszego serwisu. Zatrudniamy 4 osoby, mamy długą listę funkcji, które chcemy wprowadzić. Mamy nadzieję, że prawdziwe sukcesy dopiero przed nami.

V: Rozwijamy się, ale ogólnie mamy wrażenie, że wszystko mogłoby dziać się szybciej. Brakuje nam mocnego kopa. Dźwigni, która wyciągnie nas na wyższy poziom.

Nie próbowaliście pozyskać wsparcia ze strony inwestora?

B: Próbowaliśmy. Zainteresowanie pojawiło się między innymi ze strony Onetu, ale oferta którą otrzymaliśmy… Nie wiedziałem, czy mam to traktować poważnie. Rozmawialiśmy też z przedstawicielami między innymi z Agory i Redefine. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Udało nam się natomiast pozyskać inwestora prywatnego, który wspiera nas doraźnie od jakiegoś czasu. Ale to jest rozwiązanie na krótką metę. Szukamy innych źródeł finansowania z tym, że to nie jest proste. W Polsce fundusze boją się podejmować ryzyko i inwestować w prawdziwie innowacyjne projekty.

Wideo to świetne narzędzie marketingowe, nie myśleliście o tym by udostępnić zewnętrznie waszych narzędzi firmom i agencjom interaktywnym?

B: Szczerze, jeszcze nie. A przyczyn tego stanu rzeczy są dwie. Po pierwsze bardzo ciężko dostać się do osób decyzyjnych dużych marek, które mogłyby być zainteresowane wykorzystaniem naszej technologii. Po drugie agencje działają na zasadzie “kolesiostwa” i załatwienie czegoś z tego rodzaju podmiotami graniczy z cudem.

Na czym jeszcze chcielibyście zarabiać pieniądze?

B: Głównie na kontach premium, sprzedaży usług, technologii własnej i banerów reklamowych. Te ostatnie co prawda są słabo opłacane w portalach społecznościowych, ale stanowią konieczność.

Chcielibyśmy ruszyć z aplikacją mobilną na różne platformy, ale na chwile obecną, z racji jakości oferowanego przez krajowych dostawców mobilnego Internetu taki ruch mija się z celem. Trzeba jeszcze poczekać nim szybki Internet w telefonach nie będzie luksusem a standardem.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA