Po co Google utrzymuje przy życiu konkurencyjne przeglądarki internetowe?
Po dłuższej chwili niepewności Mozilla w końcu podpisała umowę z Google'em, na mocy której wyszukiwarka Google dalej będzie domyślną wyszukiwarką w przeglądarce Firefox. Ta zwłoka była zapewne związana z faktem, iż obie firmy aktywnie ze sobą negocjowały. I wygląda na to, że były to negocjacje wyjątkowo udane dla Mozilli, gdyż według najnowszych doniesień amerykańskich mediów, Google zapłaci 900 mln dol. za kolejne trzy lata współpracy. Jak dużo jest to dla Mozilli? Kolosalnie dużo zważywszy na to, że jej całoroczny przychód w zeszłym roku wyniósł zaledwie 123 mln dol.
Jakby nie liczyć, wychodzi na to, że Mozilli udało się wynegocjować co najmniej trzykrotnie wyższe wynagrodzenie od Google'a niż było to do tej pory. 900 mln dol. przez trzy lata to bowiem 300 mln dol. rocznie, a wczytując się w raporty finansowe Mozilli z lat 2009 - 2010 można wywnioskować, że w 2009 r. Google płacił jej ok. 85 mln dol., a w 2010 r. - ok 100 mln dol. Skąd to wiemy? Mozilla nie podaje tego wprost, ale można to łatwo wyłowić z PRowej nowomowy w sprawozdaniach finansowych. Mozilla pisze w nich w jednym miejscu, że z tantiem zarobiła 101 mln dol. w 2009 r. oraz 121 mln dol. w 2010 r. W innym miejscu pisze, że 86% przychodów z tantiem w 2009 r. pochodziło z kontraktu z dostarczycielem usług wyszukiwania w internecie. W 2010 było to 84%. Z której więc by strony nie patrzeć, można śmiało zasugerować twierdzenie, że Mozilla istnieje tylko i wyłącznie dzięki Google'owi. Zresztą… nie tylko ona.
W podobnej sytuacji jest firma Opera Software, chociaż w przypadku Norwegów, to uzależnienie od Google'a jest chyba nieco niższe niż w przypadku Mozilli, bo firma z sukcesem rozwija ofertę reklamową, przygotowuje dedykowane przeglądarki internetowe dla telekomów oraz prowadzi sklep z aplikacjami na telewizory. Nie wiadomo też dokładnie ile Google płaci Operze, ale jeśli przyjąć, że były to podobne pieniądze co w przypadku Mozilli, to… w strukturze przychodów Opery Software musiał być to bardzo istotny zapis. W zeszłym roku bowiem Opera Software wygenerowała ok 118 mln dol. przychodów.
Naturalnie rodzącym się pytaniem jest - po co Google utrzymuje przy życiu alternatywne przeglądarki, podczas gdy rozwija przecież z sukcesem własną przeglądarkę Chrome, która notabene w wielu rankingach wyprzedziła już historycznie drugiego na tym rynku Firefoksa, nie mówiąc o desktopowej Operze. Odpowiedź wydaje się być jednak prosta - dla Google'a wszystko to, co nie jest Internet Explorerem jest dobre. Gdyby bowiem nagle przestał istnieć Firefox, to część osób używającej tej przeglądarki przesiadłaby się na Internet Explorera, co wzmocniłoby jego globalną pozycję. A Google'owi w dłuższej perspektywie czasu chodzi głównie o to, aby uwolnić komputer osobiste od przeglądarki Microsoftu, którą przecież firma Steve'a Ballmmera coraz częściej łączy z własną wyszukiwarką Bing.
Dla Google'a to wręcz sytuacja komfortowa - ma duży udział we wszystkich alternatywnych w stosunku do IE przeglądarek: Chrome, Firefox, Opera - wszystkie one utrzymywane są przy życiu przy dużym udziale Google'a.