Unia Europejska nie lubi Facebooka
Europejczycy może przepadają za Facebookiem i chętnie go używają, za to ustawodawcy prawa europejskiego już niekoniecznie. Komisja Europejska pracuje nad aktualizacją dyrektywy o ochronie danych osobowych, która jeśli wejdzie w życie zmusi Facebooka do dosyć poważnych z punktu zarobkowego zmian. Użytkownik, by otrzymywać spersonalizowane reklamy, będzie musiał zgodzić się na wykorzystywanie jego danych w tym celu. Sprawa oczywiście jest kontrowersyjna, ale równolegle wychodzą na jaw ciekawe wiadomości dotyczące tego, co Facebook o nas wie i przechowuje, ale nie chce się przyznać, że to robi.
Komisja Europejska wychodzi z założenia, że nawet jeśli Facebook posiada serwery i zarejestrowany jest w Stanach Zjednoczonych, to dopóki oferuje swoje usługi obywatelom Europy powinien dostosować się do europejskich praw. Jeśli nie - zaprzestać działalności w Europie.
Wszystko przez kontrowersje dotyczące tego, co tak naprawdę Facebook wie o użytkownikach i czy wykorzystuje wrażliwe dane typu poglądy polityczne czy religijne do targetowania reklam. Unia Europejska przygląda się temu od dłuższego czasu, a sprawa Maksa Shremsa, studenta z Wiednia, który po zgłoszeniu chęci otrzymania kopii wszystkich danych z Facebooka dostał studwudziestodwustronicowy dokument zaogniła ostatnie działania. Shrems zauważył, że kopia jego danych nie zawiera wszystkiego z 57 kategorii określanych jako prywatne dane Facebook udostępnił 27. Poza tym dokument zawierał skasowane treści nawet sprzed 3 lat, co stoi w sprzeczności z europejskimi prawami dotyczącymi przechowywania danych. Shrems wniósł skargę do irlandzkiej Komisji Ochrony Danych i sprawa wciąż jest badana. Facebook tłumaczy, że według prawa część danych służących do analizy nie musi być udostępniana i według irlandzkiego prawa nie jest określana jako dane osobowe. Nie ma jeszcze oficjalnego rozpatrzenia skargi, ale stała się ona na tyle głośna, że zainteresowała Komisję Europejską, która czeka na wyniki.
Jednak Komisja Europejska już podejmuje kroki, by “użytkownicy mogli łatwo kontrolować, jakie dane wykorzystywane są do targetowania reklam” oraz sprawdzić, czy nie są one udostępniane firmom trzecim. Facebook tłumaczy, że dopasowywanie odbiorców do reklam odbywa się wyłącznie w serwisie - reklamodawca określa grupę docelową, a resztę robi już serwis. To prawda i każdy, kto przeprowadzał kiedyś kampanię na Facebooku wie, że mechanizm pozwala na określenie konkretów, ale nie udostępnia żadnych danych. Jednak to nie powstrzymuje Komisji przed chęcią wprowadzenia do dyrektywy zapisu, że użytkownik będzie musiał zgodzić się na taką formę dobierania reklam przez dobrowolne zaznaczenie odpowiedniej opcji. Domyślnie miałaby ona być wyłączona.
Jeśli zapis po dyskusjach zostanie wprowadzony to od stycznia Facebooka czeka ciężki żywot w Europie. Reklamy to podstawowy przychód serwisu - w 2011 roku wyniesie on 3,8 miliarda dolarów ze wzrostem 104% do poprzedniego roku (1,86 miliarda). Wprawdzie ponad połowa z tegorocznych przychodów będzie pochodzić ze Stanów Zjednoczonych, to pozostałe regiony to wciąż obiecujące rynki - tym bardziej, że notują większy przyrost użytkowników, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych notowany jest nawet odpływ.
Domyślne wyłączenie możliwości zaawansowanego targetowania reklam w Europie byłyby więc mocnym ciosem, bo wiadomo, że nikt nie będzie włączał takiej opcji. W końcu Facebook sam przyzwyczaił użytkowników, że w ustawieniach nie warto “grzebać” (o ironio). IPO i wejście na giełdę z tej perspektywy stałyby się o wiele mniej korzystne.
Jedno wiadomo na pewno - mocne stanowisko Niemiec, w których trwają przesłuchania pracowników Facebooka, coraz bardziej niezdrowa atmosfera i chęć wprowadzania ograniczeń na terenie Unii Europejskiej nie posłuży Facebookowi. To on jest wciąż na celowniku z prostego powodu - jest gigantem. Wszystkie mniejsze serwisy na razie unikają odpowiedzialności i robią co chcą.