Telefony z Windows Phone taniej, ale dla kogo?
Smartfonów pracujących pod kontrolą nowego systemu operacyjnego od Microsoftu jest na razie niezbyt wiele, zarówno w sklepach, u operatorów, jak i w kieszeniach użytkowników. Sami producenci telefonów współpracujący z twórcami mobilnego Windowsa również nieszczególnie mają się obecnie czym pochwalić. W ofercie HTC jest zaledwie 6 urządzeń pracujących pod kontrolą tego OS (przy 23 z Androidem), podczas gdy Samsung ma takich modeli zaledwie… jeden (przy ponad 30 z Androidem). Okazuje się, że powodem średniego zainteresowania firm takich jak właśnie Samsung czy HTC nie jest wyłącznie „młody” (choć już coraz bardziej dojrzały) system operacyjny, ale również cena produkcji samego urządzenia.
Zgodnie z wypowiedzią Andy’ego Leesa, w chwili obecnej koszt wyprodukowania jednego urządzenia z Windows Phone 7 jest ogromny i wynosi około 400$. W takim przypadku trudno się raczej dziwić któremukolwiek z producentów telefonów, że niezbyt chętnie podchodzą do tego biznesu – wydaje się to być niezbyt opłacalne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że ceny wolnorynkowe smartfonów z WP są często niezbyt wyższe od tego poziomu (HTC HD7S kosztuje zaledwie… 449$ bez jakiejkolwiek umowy).
Cała ta sytuacja ma się jednak zmienić. Od przyszłego roku Microsoft obiecuje, że – między innymi dzięki porozumieniu z dostawcą procesorów, Qualcommem, koszt produkcji zostanie wyraźnie zmniejszony. Jak bardzo? Jeśli deklaracje pokryją się z rzeczywistością, producenci będą w stanie wyprodukować swoje urządzenia praktycznie o połowę taniej, zbliżając się do granicy 200$ lub nawet przekraczając ją „w dół”. W tym momencie telefony z Windows Phone 7 staną się bez wątpienia łakomym kąskiem zarówno dla producentów sprzętu, jak i operatorów, którzy będą w stanie kupić je „w hurcie” o wiele taniej, spełniając tym samym swoje marzenie dotyczące silnego trzeciego mobilnego systemu operacyjnego.
Do tej pory więc na mobilnym Windowsie nie zarabiali więc zbytnio producenci (minimalna marża) – zarabiał Microsoft na licencjach pochodzących ze sprzedaży licencji na ten OS. W przyszłym roku sytuacja może jednak i pod tym względem ulec zmianie. Gigant z Redmond posiada bowiem dość skomplikowany program licencjonowania, który zakłada, że producent nie uiszcza stałej opłaty od każdego wyprodukowanego urządzenia, a procentową, zależną od kosztu jego produkcji. W ten sposób, przy stopniowym zmniejszaniu się tego parametru, Microsoft będzie zarabiał na swoich urządzeniach coraz mniej.
Paradoksalnie jednak, to nie o bezpośredni zarobek będzie chodziło producentowi Windows, a o jak największa sprzedaż telefonów z jego systemem operacyjnym, które mają powalczyć m.in. z BlackBerry OS o trzecie miejsce na rynku urządzeń mobilnych. W chwili obecnej łączy udział Windowsa wynosi w tym sektorze około 5% - całkiem dobrze, jak na pierwszy rok walki, natomiast wciąż mało, jeśli weźmiemy pod uwagę ambicje Microsoftu i prognozy analityków. Tutaj nie liczy się już cena – w ten projekt zostały włożone setki milionów dolarów i kolejne zostaną jeszcze pewnie zainwestowane. Liczy się to, czy WP7 zdoła zaistnieć na rynku. Jeśli nie stanie się to w przyszłym roku, prawdopodobnie będzie miało niewielkie szanse na realizację w latach późniejszych.
Microsoft oczywiście nie wydaje jednak pieniędzy, których nie ma. W ciągu ostatnich miesięcy ilość porozumień patentowych i kwoty, które z tego tytułu wpłyną na jego konto są co najmniej „wystarczające”. Samsung, jeden z największych na świecie dostawców telefonów z Androidem musi płacić MS za każde sprzedane urządzenie. Podobnie ma się sprawa z wytwórcą m.in. Kindle Fire - firmą Quanta, oraz Compalem, Onkyo, Velocity Micro, General Dynamic, Wistronem (za każde urządzenie z Android OS i Chrome OS) i HTC. W kolejce czeka jeszcze wprawdzie Motorola, ale nawet i bez niej ilość „zysków” MS powinna być wystarczająca, aby przynajmniej częściowo zamortyzować wydatki na dział Windows Phone. Być może właśnie dlatego właśnie w ostatnim czasie wytoczono działa, które do tej pory czekały nienabite?
Czy jednak klienci w jakimkolwiek stopniu odczują różnicę? Łatwo przewidzieć, że taki układ z Microsoftem wyda się wielu producentom opłacalny, przez co ilość urządzeń z właśnie tym systemem w ich portfolio będzie rosnąć o wiele szybciej niż do tej pory. Łatwiej będzie je kupić w sklepach, łatwiej wybrać wraz z nową umową u operatora. Z drugiej strony trudno jest spodziewać się wyraźnych obniżek cen nowych telefonów w wolnej sprzedaży. Ich producenci dopiero teraz będą w stanie zarobić na dystrybucji i nie ma wątpliwości, że spróbują z tej możliwości skorzystać.
Niekoniecznie zmieni się też sytuacja w przypadku operatorów, którzy już oferują urządzenia z systemem MS w całkiem atrakcyjnych cenach (jak na smartfony z „wyższej półki”). Być może wraz ze zwiększaniem się ilości dostępnych modeli uda się kilka z nich umieścić w nieco niższych przedziałach cenowych, ale w dalszym ciągu niełatwo jest założyć, że będą one mogły powalczyć z coraz popularniejszymi Androidami „za złotówkę” w niskich abonamentach. Windows Phone być do tej pory dla wszystkich dość ryzykownym biznesem, który w końcu musi zacząć się opłacać wszystkim i wydaje się, że taki moment zaczyna właśnie nadchodzić. Niekoniecznie jednak bezpośrednio skorzystają na tym klienci, przyzwyczajeni przecież do tego, że dobry smartfon musi swoje kosztować.
Microsoft ma obecnie praktycznie wszystko co niezbędne, aby zacząć już nie „wojnę podjazdową”, a prawdziwą bitwę ze wszystkimi producentami. Ma umowy partnerskie z największymi graczami w branży, ma ogromne pieniądze, które jest w stanie wydać w dowolnych ilościach, aby tylko zaistnieć na rynku, ma coraz bardziej dopracowany system, który może przypaść do gustu już nie tylko „geekom” i ma to co najważniejsze – determinację. Dostawca najpopularniejszego systemu dla komputerów osobistych nie traktuje obecnie Windows Phone jako małego dodatku do pozostałego biznesu – traktuje go jako jeden z najważniejszych projektów najbliższych lat i prawdopodobnie nie spocznie, dopóki nie odniesie on sukcesu lub całkiem nie upadnie. Przy obecnej sytuacji rynkowej z pewnością nie będzie to jednak łatwe zadanie.