Google Plus jest bardziej "ludzki" niż Facebook
Im dłużej korzystam z Google Plus tym większy podziw wzbudza we mnie ogrom pracy w niego włożonej. I coraz wyraźniej widać, że drogi Facebooka i Plusa się rozchodzą - oba serwisy tworzone są pod tym samym hasłem jak najbardziej wiernego oddania rzeczywistych relacji i aktywności, ale z dwoma kompletnie różnymi wykonaniami. Facebook stawia na dzielenie się wszystkim, Plus na intymność i przejrzystość. Jednak strategia Google’a jest wyraźniejsza i wydaje się bardziej “ludzka”.
Gdy zastanawiamy się nad ostatnimi zmianami na Facebooku do głowy przychodzi nam Ticker, zmiany w ustawieniach prywatności, Open Graph czy Timeline - wszystko stworzone w celu dzielenia się coraz większą ilością treści, każdą aktywnością jak najczęściej. Gdzieś po drodze w tym dążeniu zgubiła się bardzo ważna rzecz - odwzorowanie rzeczywistych zachowań. Chociaż twórcy wciąż mówią, że im na tym zależy, że chcą przenieść prawdziwe relacje do sieci to tak naprawdę jedyną rzeczą wprowadzoną w tym celu są listy. Cała reszta, Timeline, Ticker itp. oddala się od tego coraz bardziej.
Vic Gundotra, inżynier Google’a odpowiedzialny za Plusa, ma rację mówiąc, że przeniesienie rzeczywistości na grunt sieci to coś więcej niż odciążenie ich z konieczności podejmowania decyzji czym chcą się dzielić. Życiowy przykład dotyczący gustów muzycznych już wszyscy znają (nie chcę, żeby znajomi wiedzieli, że czasem słucham Britney Spears), podobny i zarazem mocniej przemawiający jest chyba ten dotyczący książek. Dla większości z nas dobra lektura to wciąż dosyć intymne przeżycie, choć coraz mocniej chce się je uczynić społecznościowym. Mimo wszystko czytanie w rzeczywistości polega na przeczytaniu, a jeśli treść poruszyła czytelnika w jakiś sposób dopiero na podzieleniu się wrażeniami (tylko w wypadku, gdy ma na to ochotę). Filozofia coraz mocniej przyświecająca Facebookowi zakłada dzielenie się takimi informacjami nie po przeczytaniu, a w trakcie - wystarczy, że aplikacja e-booków będzie współpracowała z Open Graphem. Plus nie chce iść w tę stronę wychodząc z założenia, że takie aktywności nie nadają się do umieszczenia pod informacją o tym, że ktoś polubił fanpejdża Snoop Doga i nad komentarzem do filmiku ze słodkim kotkiem.
“Jest powód dla którego nie wszystkie myśli z głowy wychodzą przez usta”
Google’owi przyświeca też pewne magiczne w ostatnich czasach hasło: “curation”. Zresztą widać to doskonale dzięki wprowadzeniu hashtagów czy wyszukiwania w czasie rzeczywistym - znalezienie konkretnego postu czy informacji, która przewinęła się gdzieś tam w streamie jest coraz łatwiejsze. Tak samo zresztą jak kontrolowanie publikowania postów.
I faktycznie to się sprawdza - Plus może nie oferuje jeszcze setek tysięcy aplikacji, dodatków, wtyczek itp. - to wszystko przyjdzie w swoim czasie - a mimo to (albo dzięki temu) spełnia najważniejszą funkcję, czyli kontakty społecznościowe. Wciąż są one najważniejsze.
Facebook tymczasem wprowadza coraz więcej i więcej możliwości konsumowania, udostępniania i oglądania wszystkich możliwych treści z całego internetu.
Sean Parker zauważył, że tak zwani “power userzy” i celebryci coraz chętniej przenoszą się z Facebooka na Twittera i Plusa, bo te dają prostsze i sensowniejsze narzędzia do kontroli publikowanych materiałów oraz szumu informacyjnego. To bardzo ważny moment, który zdecyduje o tym, czy Facebook nie stanie się portalem bez tych użytkowników, którzy generują najwięcej treści i angażują innych.
Wiadomo, że Google wprowadzi już niedługo możliwość używania pseudonimów, trochę później profile biznesowe, otworzy API i zaoferuje wiele nowych funkcji. Jednak jestem dziwnie spokojna, że równowaga między możliwościami a prostotą i przejrzystością zostanie zachowana. Google od kilku miesięcy udowadnia nam, że to potrafi, że słucha odzewu użytkowników i tworzy portal właśnie dla nich. Tu treści nie są wartością samą w sobie. Bardziej chodzi o przywiązanie użytkowników do ekosystemu - jeśli ma się to odbywać dalej w ten przemyślany sposób to jestem jak najbardziej za.
Plus może ma jeszcze wiele wad, ale tak szybko nie zniknie, bo jest potrzebny rynkowi i mocno stawia na czynnik ludzki, czego coraz mniej w Facebooku. Szykuje się ciekawa walka dwóch kompletnie różnych realizacji tego samego założenia.