Sony Ericsson - zmiana strategii zaczyna przynosić rezultaty
Sony Ericsson to obok Nokii firma, która z projektu badawczego o nazwie telefonia komórkowa uczyniła jedną z najprężniejszych gałęzi światowej gospodarki zarabiając przy tym miliardy dolarów - tak pisałem razem z Markiem Rabijem w "Newsweeku" we wrześniu 2010 r., dowodząc następnie o upadku potężnego producenta. Tymczasem wbrew poważnym obawom o przyszłości firmy, Sony Ericsson zdaje się wychodzić na prostą. Wszystko dzięki postawieniu na odpowiedniego konia. A w zasadzie na dwa konie.
Gdyby wśród analityków rynku przeprowadzono ankietę odnośnie przyszłości Sony Ericssona jeszcze rok temu, myślę, że większość przewidywałaby jego bankructwo. Tymczasem firma się odradza. Z gigantycznej 837 mln euro straty w 2009 r., kiedy sprzedaż telefonów spadła o 45%, Ericsson wychodzi na prostą - już w pierwszej połowie 2010 r. SE zarobił na czysto 33 mln euro. Teraz, w pierwszym kwartale 2011 r. firma pokazała kolejne zyski. Niewielkie, bo zaledwie 11 mln euro, ale jednak zyski.
Do niedawna Sony Ericsson był drugim największym producentem telefonów komórkowych - produkując dla wszystkich: proste, tzw. dumbphone'y, jak i bardziej zaawansowane telefony (smartfonami bym ich jednak nie nazywał). Ericsson wykorzystywał Symbiana, jak i własne systemy operacyjne. Produkowano na ilość, nie skupiając się na jakości, dzięki czemu w szybkim czasie marka SE utożsamiana była z fatalną jakością (ktoś pamięta model Satio? Miał być hitem, a wykrzaczał się co kilka minut bez powodu).
Potrzebny był pomysł, bo w 2009 r. firma traciła dziennie po 3 mln euro. I pomysł się znalazł - Sony Ericsson był pierwszy przed Nokią we wdrażaniu drastycznych cięć i podejmowania niewygodnych decyzji dla rozdmuchanej do granic możliwości wewnętrznej infrastruktury. Zanim Nokia wezwała na stanowisko CEO Stephena Elopa z Microsoftu, Sony Ericsson wymienił Hideki Komiyamę na Berta Nordberga. Postawiono przed nim zadanie wypracowania oszczędności i zatrzymania drastycznego spadku sprzedaży.
Na pierwszy ogień poszły oszczędności. Z dnia na dzień firma zmniejszyła zatrudnienie o ponad 4 tys. i obcięła wydatki równe stracie w 2009 r., czyli o 800 mln euro. Jednak ważniejsza od oszczędności okazała się decyzja o inwestycji w produkty z tzw. segmentu high-end i w Androida. Wprawdzie sprzedaż Sony Ericssona ciągle spada zarówno w ujęciu wartościowym - spadek w ostatnim kwartale z 1,4 mld do 1,1 mld euro, jak i ilościowym - spadek o 23% do 8,1 mln urządzeń, ale wynik finansowy ponownie pisany jest kolorem czarnym. To dzięki temu, że 60% sprzedawanych dziś telefonów przez Ericssona to wysokomarżowe smartfony, na czele z coraz prężniejszą linią Xperia.
Przy okazji delikatnego wyjścia na prostą, Sony Ericsson zdaje się inwestować w marketing po to by odmłodzić markę i ponownie zacząć budować jej kompetencje po fatalnie zepsutym wizerunku. Z tego co widać choćby na poniższym spocie reklamowym, nie jest to strategia bez szans.
Dobrze widzieć Sony Ericssona ponownie w grze.