REKLAMA

Jak czytać wyniki Apple'a po 1Q 2010 r.

Apple pokazał świetne wyniki po pierwszym kwartale rozliczeniowym 2010 r., po raz kolejny - co staje się niechlubną regułą - bijąc na głowę nawet nawet najbardziej optymistyczne projekcje analityków. Ale tym razem Steve Jobs i spółka naprawdę chcieli, aby wyniki zwaliły wszystkich z nóg, wykorzystując nadarzającą się okazję na wdrożenie korzystnych zmian w zasadach księgowości. Czemu akurat teraz?

Jak czytać wyniki Apple’a po 1Q 2010 r.
REKLAMA

Zmiana jest niezwykle istotna i dotyczy sposobu księgowania przychodów ze sprzedaży iPhone'a. Do tej pory, według tzw. zasad GAAP (generally accepted accounting principles) wymaganych przez regulatora rynku, Apple dzielił przychody ze sprzedaży iPhone'a na całość trwania kontraktu abonenckiego - czyli sprzedając go za 199 dolarów, Apple dopisywał sobie w bieżącym kwartale jedynie 1/24 tej sumy, mimo iż w zasadzie całość przychodów wpływała na konta. We wrześniu ubiegłego roku lobbying Apple i kilku innych wiodących firm technologicznych świata przeciwko takiemu - powiedzmy to otwarcie - niezbyt realistycznemu rozwiązaniu okazał się skuteczny i Financial Accounting Standards Board (FASB) zgodził się na tzw. zasady non-GAAP, wg których przy sprzedaży iPhone'a za 199 dol., Apple mógł zapisać w księgach przychodów pełną sumę.

REKLAMA

Apple mogło wdrożyć zmiany od razu, ale? nie zrobiło tego aż do wczoraj, czyli dopiero dwa kwartały po decyzji FASB. Czemu? Można powiedzieć, że zaczął się nowy rok rozliczeniowy i księgowym Apple'a lepiej będzie się liczyło. Można też powiedzieć, że Apple chciał, aby na dwa dni przed hitem - a że będzie hit, to oficjalnie przyznał Steve Jobs wczoraj - balon napompowany został do granic możliwości? Można również powiedzieć, że Apple chciał w ten sposób "przykryć" nieco gorszą niż oczekiwano sprzedaż iPhone'ów?

Wszyscy bez wyjątku analitycy jak zwykle nie oszacowali poprawnie wyników Apple'a, choć tym razem na ich usprawiedliwienie można przyjąć fenomenalne, niespotykane na co dzień w tej branży wzrosty?.

Apple pokazało bowiem o 32% wyższe przychody kwartalne w 1 kwartale rozliczeniowym 2010 r. (wypada na 4 kwartał kalendarzowy poprzedniego roku) niż rok wcześniej i to właśnie porównując dane oparte na zasadach non-GAAP (rok temu Apple raportowało jeszcze według GAAP). Najważniejszy współczynnik dla dochodowości firmy - marża brutto - wzrosła do ponadstandardowych w branży 40,9% (z 37,9%). To oznacza, że tyle realnie (przed podatkiem) Apple zarabia na każdym swoim produkcie? Widać to z resztą w zysku netto - wyniósł on na koniec 1 kwartału 3,38 biliona miliarda dolarów, co jest skokiem o 50% bez 0,4 punktu procentowego. To w prostej linii przekłada się na ilość płynnego pieniądza na kontach bankowych. Dyrektor finansowy Apple'a Peter Oppenheimer poinformował, że w ciągu kwartału firma wygenerowała 5,8 miliarda dolarów w gotówce, czyniąc 1 kwartał 2010 r. najbardziej dochodowym w historii? Ile to 5,8 mld dolarów? Starczyłoby na przykład na firmę Palm (wartość ok. 2,5 mld). Na dwie takie firmy Palm by starczyło z kwartalnego zysku?

Jeśli wejdziemy w wyniki poszczególnych nóg biznesowych Apple'a, to zobaczymy, że rekordowe wyniki firma zawdzięcza? głównie sprzedaży Maków. W kwartale kalendarzowo kończącym się na koniec grudnia Apple sprzedał rekordową liczbę Macintoshy - 3,36 miliona sztuk, co jest skokiem o? 33% licząc rok do roku. iPodów sprzedało się 21 milionów sztuk, co jest spadkiem (rok do roku) o 7,6% w stosunku do poprzedniego roku. Od jakiegoś czasu wiemy, że tzw. pierwsza noga biznesowa Apple'a, która przez ostatnią dekadę definiowała biznesowy byt firmy z Cupertino traci na znaczeniu w strukturze jej przychodów. Aby zminimalizować negatywny wydźwięk spadku sprzedaży iPodów, Apple pochwalił się, że sprzedaż iPoda toucha wzrosła w poprzednim kwartale aż o 55%.

Finansowa gwiazda Apple'a - iPhone, tym razem nieco rozczarował chociaż pokazał gigantyczny 100% kwartalny wzrost rok do roku. Należy jednak pamiętać, że rok temu nie było jeszcze na rynku iPhone'a 3GS, więc dynamika sprzedaży była nieco niższa. Analitycy gremialnie obstawiali, że Apple sprzeda ponad 10 milionów iPhone'ów w zeszłym kwartale. To się nie udało, bo na swoim koncie Apple dopisał sobie "jedynie" 8,74 miliona sprzedanych iPhone'ów. Mimo to, to właśnie ta linia biznesowa jest dziś - dzięki zasadom non-GAAP - najbardziej dochodowa w strukturze finansowej Apple'a (więc pewnie o to w tej zmianie chodziło).

Hitem wczorajszej konferencji finansowej Apple'a nie jest jednak rekordowy wynik finansowy, lecz to, w jaki sposób skomentował to Steve Jobs w oficjalnej informacji prasowej firmy:

Jeśli zliczymy przychody z wszystkich kwartałów roku, to Apple jest teraz firmą generującą ponad 50 miliardów dolarów obrotów. Nowe produkty, jakie pokażemy w tym roku są bardzo mocne, począwszy od bardzo ważnego produktu, który zaprezentujemy w tym tygodniu, a którym jesteśmy naprawdę podekscytowani.

Rzadko kiedy Jobs jest tak otwarty w swoich oficjalnych wypowiedziach medialnych. Zazwyczaj są to kurtuazyjne półsłówka o świetlanej przyszłości firmy. Tym razem, pompując marketingowy balon, Jobs mówi otwarcie, że za dwa dni należy oczekiwać nowego "bardzo ważnego produktu".

REKLAMA

Wychodzi więc na to, że pomimo tego, iż wydawało się to marketingowo ryzykowne, rzeczywiście Apple przyjął strategicznie założenie, że cały ostatni tydzień stycznia ma być tygodniem Apple'a.

Pierwsza odsłona udana (choć nie bez tricków), czekamy na drugą (bez tricków poprosimy).

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA