REKLAMA

Artykuł Petera Burrowsa z "BusinessWeeka" o negocjacjach na linii Apple - Microsoft w celu uczynienia wyszukiwarki Bing domyślną wyszukiwarką w mobilnej wersji Safari na iPhone wywołał niemałą lawinę spekulacji. Ot, taka ciekawa odskocznia od tabletowych doniesień. Niezawodny Jim Goldman z CNBC wyniuchał kilka dodatkowych pikantnych szczegółów.

Bing Bang Bong
REKLAMA

Jim Goldman to taki telewizyjny dziennikarz-celebryta ubrany w ładne (i drogie, mniemam) garnitury, co ma kontakty tu i tam. To jemu Steve Jobs udzielił ostatniego wywiadu telewizyjnego, a było to już wieki temu. Goldman najpierw poddawał w wątpliwość doniesienia "BusinessWeeka" próbując dowodzić, że ewentualny mariaż pomiędzy Apple'm a Microsftem to jeno próba gry na czas przez Steve'a Jobsa dopóki Cupertino nie będzie w stanie wydać własnej wyszukiwarki oraz lewy sierpowy prosto w czoło Google'a, aby ten się nieco opamiętał w swoich androidowych zapędach.

REKLAMA

Potem jednak zweryfikował swoje myślenie po mailu od super wiarygodnego (:-)) źródła, które wyłuszczyło mu dokładnie jak się sprawy mają. A mają się (według źródła Jima Goldmana) tak (z moimi komentarzami):

1. Po tym jak Microsoft wydał wyszukiwarkę Bing na iPhone, szybko stała się ona wyszukiwarką numer 1 pod kątem liczby wyszukań.

(hmmm?, to dziwne, bo mnie Bing ciągle nie wyszukuje nic; no kompletnie nic nie wyszukuje)

2. Jobs nienawidzi Erica Schmidta.

(hmm?, a jeszcze niedawno w oficjalnej informacji prasowej Steve Jobs pisał o Schmidt'cie tak: "Eric był doskonałym członkiem zarządu Apple'a, który inwestował swój cenny czas, talent, pasję oraz wiedzę w sukces Apple"; jak widać miłość na najwyższych stanowiskach w świecie tech na pstrym koniu jeździ...)

3. Apple zarabia za każdym razem, kiedy po wyszukaniu informacji w Google w mobilnej Safari, użytkownik iPhone'a klika w reklamę. Microsoft chce zapłacić Apple'owi dużo wyższą cenę za klik użytkownika iPhone'a.

(to wygląda na bardzo sensowny argument; tyle, że rodzi dwa pytania: a) na ile Apple jest w stanie ryzykować utratę reputacji usuwając "historycznie" najlepszą wyszukiwarkę z iPhone'a?; b) czy to jest pomysł na zaistnienie Microsoftu na rynku mobilnym? Jeśli tak, to dość biedny to ruch)

4. Mimo, iż Jobs nie przepada za produktami Microsoftu, to daleko mu od bycia "anty-Microsoft". Integracja Binga z iPhone'm dałaby mu bardzo ważne API wyszukiwania, które mógłby użyć do swoich aplikacji: Mapy, Giełda i Pogoda by tam wyświetlać reklamy. Przy okazji użytkownik nie musiałby być ciągle atakowany konkurencyjnym w końcu interfejsem Google'a. Ponadto Jobs nie zbuduje własnej wyszukiwarki, bo wie, że to niezwykle trudne i czasochłonne zadanie.

REKLAMA

(tu mi się przypominają słowa wiceprezesa Google'a Sundara Pichaia, który - po moim pytaniu, czy Google nie obawia się, że taki Facebook budujący coraz to szerszą platformę nie pójdzie w końcu w "search" - odpowiedział mi z uśmiechem na twarzy, że jeśli ktokolwiek pokaże lepszy produkt od Google'a, to nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby przeszli tam klienci?)

Dziwna to sprawa. Google tak mocno zasymilował swoją markę z czymś najbardziej naturalnym w Internecie - wyszukiwaniem informacji, że rezygnacja z najpopularniejszej wyszukiwarki w iPhone i zastąpienie jej czymś innym - nawet niewiele gorszym - wydaje się być niezwykle ryzykowne. Ważniejsza od rozwodu z byłym partnerem w biznesie, czy nawet perspektywy uszczknięcia większej części tortu mobilnej reklamy, jest przecież reputacja. A reputacja najbardziej celnych wyszukiwań jest przecież jedną z podstawowych atrybutów mobilnej wersji Safari. Czyż nie?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA