3 sekundy wolności. Czy mamy jeszcze czas dla siebie?

Trzy sekundy – tyle trwa dziś nasza uwaga. Osiem godzin – tyle domagali się robotnicy dla godnego życia. Pomiędzy nimi rozciąga się świat napięcia dryfujący między zmęczeniem a scrollowaniem, między sztuką a algorytmem. Przegląd Sztuki Survival organizowany przez Art Transparent stawia pytanie nie o to, jak żyjemy, ale o to, czy potrafimy jeszcze się zatrzymać. Może wolność to nie wielkie gesty, ale jedno ciche: chcę być tu i teraz?

3 sekundy wolności. Czy jeszcze mamy czas dla siebie?

Spider's Web był patronem wydarzenia.

W czerwcówkę (lub też w weekend Bożego Ciała, jak mówi się w innych częściach Polski) zamiast sypać kwiatki w procesji i grillować pojechałem na Przegląd Sztuki Survival do Wrocławskiej Leśnicy. Byłem tam i prywatnie, i zawodowo. Od dawna nie potrafię, jak wielu przedstawicieli wolnych zawodów, odróżnić czasu wolnego od pracowego, mojego "ja" jako autora i dziennikarza od "ja" prywatnego. Dlatego też byłem idealnym gościem.

W samym środku przyjemnego, choć dla wielu wciąż pracującego dnia, odbył się festiwal Survival. Tym razem jego tematem przewodnim było "3s/8h". Hasło to zderza ze sobą dwa modele czasu: osiem godzin – symboliczny postulat robotniczych ruchów o godny podział doby – i trzy sekundy – ułamek uwagi, jaki współczesny człowiek może poświęcić pojedynczemu bodźcowi w mediach społecznościowych.

To napięcie – między głębokim czasem regeneracji a impulsywnym scrollowaniem – staje się osią refleksji nie tylko organizatorów Przeglądu, ale i zaproszonych twórców i twórczyń. W rozmowach, wystąpieniach i prezentacjach przewijają się pytania: czy czas wolny jeszcze istnieje? A jeśli tak – dla kogo i na jakich warunkach?

Debata o czasie wolnym w trakcie 23. Przeglądu Sztuki Survival. Na zdjęciu: Alek Hudzik, redaktor naczelny "MINT Magazine", oraz Katarzyna Wyszkowska, artystka wizualna; fot. Tobiasz Papuczys.

Katarzyna Wyszkowska, artystka wizualna i uczestniczka Przeglądu, nie owija w bawełnę.

– Uczestnictwo w mediach społecznościowych – w mojej działce liczy się przede wszystkim Instagram – jest współcześnie koniecznością w przypadku zawodów artystycznych. Praktyka wygląda tak, że dla większości kuratorów i kuratorek Instagram jest pierwszym źródłem informacji o twórczości danej osoby i platformą kontaktu – opowiada artystka.

Instagram, niegdyś platforma do dzielenia się zdjęciami z wakacji, dziś bywa głównym portfolio, wirtualną pracownią i galerią. Jak zauważa Alek Hudzik, redaktor i krytyk, to miejsce, gdzie kolekcjonerzy, artyści i kuratorzy nawiązują kontakt, poznają się i – o zgrozo – nawet negocjują ceny prac z pominięciem galerii. To przestrzeń bardzo konkurencyjna, która z jednej strony demokratyzuje dostęp do sztuki, ale z drugiej – zmusza do nieustannej obecności, performansu, optymalizacji wizerunku.

– Możliwość wyjścia poza te niepisane reguły jest moim zdaniem iluzoryczna. Zwłaszcza na wczesnych etapach kariery – dodaje Wyszkowska.

– Media społecznościowe tworzą więc pozorną wolność. Zamiast otwartej przestrzeni – algorytmiczny tor przeszkód, w którym każdy błąd może kosztować zasięg, a więc potencjalne zlecenie, kontakt, wystawę – wyjaśnia.

To oczywiście uciążliwe, stresujące i wpędza w niekończące porównywanie się z innymi. – Bo ta apka jest tak zaprojektowana – podkreśla Wyszkowska i nie odrzuca jej całkowicie.

– Widziałam tam tyle znakomitej sztuki, że myślę, że Instagram ukształtował moją artystyczną wyobraźnię w stopniu nie mniejszym niż studia na ASP – podsumowuje.

Małgorzata Halber, pisarka i gościni Przeglądu, także zaznacza, że media społecznościowe zmieniają się i dziś obecność w nich może być koniecznością.

– Ten przymus promocji siebie bardzo mnie męczy i stresuje, ale wiem, że to główny sposób dystrybucji informacji. Robię to rzadko i z opóźnieniem. Podobnie jest z rysunkami - fanpejdż Bohatera założyłam w 2012 roku i była to forma oporu przeciwko narracji sukcesu płynącej przez newsfeed. To od początku był komiks facebookowy i teraz, w 2025 roku, w czasach obrzydliwej algorytmizacji i monetyzacji, rysuję go bardzo, bardzo rzadko. Po prostu nie mogę patrzeć na interfejs tej strony – wyjaśnia.

Halber dodaje, że nadszedł czas na świadome korzystanie z sieci i mediów społecznościowych.

– Nie łudzę się, że jesteśmy uwikłani w te sieci zwane społecznościowymi, również dlatego, że nie lubimy być sami. Ale czuję, że jestem, zresztą nie tylko ja, w jakiejś fazie przejściowej, w szukaniu strategii oporu – dodaje.

Także Magdalena Basak, menadżerka komunikacji Przeglądu, mówi wprost: "rozmowa o tych kategoriach podczas 23. Survivalu jest dla mnie aktem buntu". 

– Media społecznościowe w życiu zawodowym traktuję jako narzędzie obserwacji i reklamy. Mądrze wykorzystywane mogą pomóc w zainteresowaniu publiczności. Jednak moim zdaniem nie można liczyć na to, że sama komunikacja przez sociale mogłaby doprowadzić do "pozytywnej zmiany", o której wiele rozmawialiśmy podczas Przeglądu. Prędzej zrobimy to, grając w grę o atencję z algorytmem i ściągając w ten sposób ludzi, którzy stworzą tę prawdziwą, a nie cyfrową społeczność – tłumaczy Basak.

Uczestnicy debaty - Piotr Mlącki, artysta interdyscyplinarny, malarz, rzeźbiarz, badacz, miłośnik historii i astronomii, oraz Małgorzata Halber, pisarka, rysowniczka, dziennikarka; fot. Tobiasz Papuczys.

Trzy sekundy uwagi

Termin "3s/8h" nie jest jedynie zabiegiem retorycznym. Trzy sekundy to średni czas, jaki poświęcamy na ocenę treści w mediach społecznościowych. Jeśli nie złapie jej nasza uwaga – przesuwamy dalej. W tym ultrakrótkim czasie decyduje się, czy obraz, tekst, dźwięk ma dla nas wartość. To czas nie tyle reakcji, ile refleksu. Efektem jest osłabienie głębokiego skupienia i przebodźcowanie.

Jak mówi Hudzik: - To dyskusja o tym, czy w zawodach takich jak artysta można w ogóle mówić o czasie wolnym i czym on jest dla ludzi niepracujących w limitowanym np. przez pracodawcę czasie pracy.

– Artysta, kuratorka, pisarka. Oni rzadko mają regularny grafik. Ich praca jest rozciągnięta w czasie, często „niewidzialna” dla otoczenia, trudna do oddzielenia od życia codziennego. W ich świecie czas wolny zlewa się z czasem pracy, a każde pozornie bezproduktywne działanie – jak scrollowanie czy przeglądanie galerii – może być inspiracją albo… prokrastynacją – opowiada Hudzik.

Wielu z nas podpisałoby się pod zdaniem: "Mój czas nie należy do mnie". Należy do pracodawcy, do rodziny, do społeczeństwa, a czasem – do algorytmu. Jeśli jestem kobietą – mam się poświęcać. Jeśli mężczyzną – walczyć. Produktywność, rozwój, sukces – to imperatywy, które nie znają przerwy.

W tej rzeczywistości uwaga stała się walutą. Każdy lajk, kliknięcie, komentarz to nie tylko ślad cyfrowy, lecz także impuls podtrzymujący system. "Po pańszczyźnie, fabrycznych etatach i różnych formach zatrudnienia łączących określoną pracę z czasem poświęcanym na jej wykonanie teraz mierzymy się z relacją czasu i pracy definiowanej efektywnością" – czytamy w nocie festiwalowej.

Nie jesteśmy już tylko pracownikami – jesteśmy nadzorcami samych siebie. Wewnętrzny głos mówi: czy mogę pozwolić sobie na bezczynność? Czy odpoczynek nie jest stratą czasu? Michel Foucault pisał, że człowiek może zinternalizować nadzór tak bardzo, że zaczyna kontrolować samego siebie. W erze Instagrama i TikToka nadzór nie jest już zewnętrzny – jest aplikacją w naszej kieszeni.

Obraz Debata kuchenna, Katarzyna Wyszkowska, olej na płótnie, 110 x 130 cm, 2023, fot. Szymon Sokołowski.

Czym jest czas wolny?

W obliczu tych napięć pytanie o czas wolny staje się nie tylko filozoficzne, lecz także polityczne. Czym jest czas wolny w epoce nieustannego połączenia, natychmiastowych powiadomień i kultu efektywności?

Małgorzata Halber w eseju wprowadzającym do wydarzenia pt. "MOŻNA" opublikowanym na łamach "Mint Magazine" pisze wprost: "Czas wolny to czas, którym rozporządzam ja i tylko ja. To czas dryfu. Czas, kiedy nic nie trzeba”. Ale żeby taki czas był możliwy, muszą być zapewnione podstawowe warunki egzystencjalne. Spokój, bezpieczeństwo, przestrzeń – to nie luksusy, ale fundamenty wolności".

I dalej: "To czas, w którym moje czyny, o ile nie zagrażam innym, nie podlegają ocenie. Ani wewnętrznej, ani zewnętrznej. Czas, kiedy nie oceniam mojego ciała, moich decyzji. To nie jest czas rozwoju. To czas z założenia bezproduktywny".

Brzmi jak herezja w świecie samorozwoju, coachingu i aplikacji do mierzenia kroków. Ale to właśnie ten bezcelowy, niczym nieobciążony czas może być momentem prawdziwego spotkania – ze sobą, z drugim człowiekiem, z wyobraźnią.

Może właśnie tu, w sztuce, leży potencjalna odpowiedź. Katarzyna Wyszkowska mówi, że Instagram – choć toksyczny – ukształtował jej wyobraźnię. Hudzik podkreśla, że krótkie wideo z wystawy może być przedsionkiem do rzeczywistego spotkania ze sztuką. A wspomniane na Przeglądzie nowe koncepcje sztuki dźwięku, które stawiają na wspólnotowość i przestrzenie słuchania, jawią się jako próby odzyskania głębokiego czasu.

Może sztuka – nie ta spektakularna, ale cicha, wymagająca skupienia – stanie się jednym z ostatnich bastionów wolności. Nie tej deklarowanej hasłami, ale realnej: polegającej na byciu bez celu, poza oceną, poza algorytmem.

Obraz Król kruszywa, Katarzyna Wyszkowska, olej na płótnie, 70 cm x 100 cm, 2022, zdjęcie: Szymon Sokołowski.

A co jeśli chciałabym po prostu tańczyć?

Małgorzata Halber w eseju-manifeście stawia prostą, ale odważną deklarację: "Skoro więc wiem już to wszystko, wiem, że ma być to moment bezcelowy, nieobciążony oczekiwaniami ani oceną (również własną), to co mogłabym w nim robić? Myślę, że wyobrażać sobie. Poznawać ludzi. Ale przede wszystkim: tańczyć".

W tym jednym geście – tańcu – zawiera się być może najpełniejsze wyrażenie wolności. Ciało w ruchu, bez celu, bez oceny. Czas, który nie przynosi zysku, ale przyjemność. A może nawet coś więcej – poczucie, że czas znów należy do nas.

Zdjęcie ilustracyjne: obraz Good Night, Sweet Dreams, Katarzyna Wyszkowska, olej na płótnie 110 x 140 cm, 2023, fot. Szymon Sokołowski.

Spider's Web był patronem wydarzenia.