Oczywiście rozwój każdej technologii niesie ze sobą pewne ryzyka i obawy. Nie inaczej jest w przypadku metawersum. Wiedząc, jak wiele czasu spędzamy, wlepiając wzrok w ekrany smarfonów, trudno nie mieć obaw, kiedy wyobrazimy sobie, że będziemy robić to samo, tylko zanurzeni bardziej, bo ze słuchawkami i goglami na głowie. Istnieje uzasadnione ryzyko, że problemy, które stworzyły np. media społecznościowe, przeniosą się i pogłębią w wirtualnych światach. Dotyczy to również rynku pracy. Nie wiadomo, jak w metawersum będą przestrzegane prawa pracownicze, choćby te o płacy minimalnej. Czy nie dojdzie do sytuacji, że metawersum wypełnią robotnicy z "trzeciego świata", którzy będą tłem dla wygody uprzywilejowanych użytkowników "pierwszego świata". W końcu dzieje się to w rzeczywistości. Czego jaskrawym przykładem jest restauracja fast food z USA, która dla oszczędności zatrudniła wirtualnych kasjerów. Klienci, zamiast zamówić obiad u fizycznego pracownika w lokalu, robili to w rozmowie przez ekran z oddalonym o 13 tysięcy kilometrów Filipińczykiem. Wszystko po to, aby przyjmującemu zamówienia przez Zoom pracownikowi zapłacić nie kilkanaście, lecz góra kilka dolarów za godzinę.