Protest znanej aktorki to dopiero początek. Rośnie ruch oporu przeciwko Big Techom

Apetyt wielkich firm technologicznych jest niepohamowany. Zjadani protestują, ale szersza publiczność cieszy się z resztek spadających ze stołu. Uczta trwa, ale niektórzy zaproszeni mogą popsuć zabawę. 

Protest znanej aktorki to dopiero początek. Rośnie ruch oporu przeciwko Big Techom

W filmie “Ona” główny bohater, bezrobotny pisarz i mediaworker Theodore, rozmawia z systemem sztucznej inteligencji, który rozumie go lepiej niż ktokolwiek inny. Asystent, a dokładniej asystentka AI, jest nie tylko praktycznym wsparciem w codzienności, ale też towarzyszką w samotności bohatera. Filmowa AI mówi głosem uznanej aktorki Scarlett Johansson.

11 lat później firma OpenAI wypuszcza rozwiązanie bardzo bliskie temu, które na kinowych ekranach zaprezentował Spike Jonze. A OpenAI chce, żeby jej asystent także mówił głosem aktorki. Byłoby to spełnienie marzeń szefa firmy, Sama Altmana, który produkcję z Joaquinem Phoenixem uwielbia. 

Altman uważał, że głos aktorki może “wypełnić lukę między firmami technologicznymi a twórcami, pomóc konsumentom poczuć się komfortowo w obliczu wstrząsającej zmiany dotyczącej ludzi i sztucznej inteligencji”. W opinii Altmana “głos Johansson będzie dla ludzi pocieszający”. 

Tyle że Scarlett Johansson się nie zgodziła. Nie wiemy, ile zaoferowano gwieździe filmowej, ale aktorka odmówiła nie z powodu różnicy kilku zer na czeku. Poszło o przekonania. Johansson nie korzysta z mediów społecznościowych i jest krytycznie nastawiona do wielkich korporacji technologicznych. 

Odmawiając użyczenia (sprzedania) głosu firmie OpenAI, nie chciała podkopywać także swojej profesji. Odkąd rozwój AI, w szczególności w “produkcji” głosu i obrazu, przyspieszył, środowisko aktorskie obawia się, że technologia zastąpi aktorów. Ich lęki podzielają scenarzyści, którzy z kolei nie chcą, by ich pracę kreatywną nad słowem przejęły generatory tekstu.

Opór i odmowa Johansson to jedno, a typowe dla wielkich korporacji próby obejścia problemu to drugie. 

W czasie prezentacji modelu GPT-4o od OpenAI uwaga zarówno dziennikarzy, jak i zwykłych widzów skupiła się na tym, że Sky, wykorzystana podczas demo wersja asystentki AI, brzmi niezwykle podobnie do Scarlett Johansson. Choć przecież ta odmówiła.

Aktorka natychmiast zareagowała. 

“Byłam zszokowana i rozgniewana, nie wierzyłam, że pan Altman zdecydował się na użycie głosu, który brzmiał tak niesamowicie podobnie do mojego, że moi najbliżsi przyjaciele i serwisy informacyjne nie są w stanie ich odróżnić” – napisała na gorąco Johansson.

Chociaż firma twierdziła, że głos w wersji Sky jest tylko podobny do głosu Johansson, to ostatecznie usunęła ten wariant. 

Wkrótce potem Sam Altman przekazał redakcji NPR oświadczenie dotyczące sprawy. Szef OpenAI potwierdził w nim, że przy tworzeniu głosu Sky wykorzystano głos innej aktorki, który jest jedynie podobny do głosu Scarlett Johansson. 

“Obsadziliśmy aktorkę podkładającą głos Sky przed nawiązaniem kontaktu z panią Johansson. Z szacunku dla pani Johansson zaprzestaliśmy używania głosu Sky w naszych produktach. Przepraszamy panią Johansson, że nie komunikowaliśmy się lepiej” – przekazał Sam Altman.

Ruch oporu 

OpenAI idzie w ślady innych firm z sektora. Balansowanie na granicy prawa, a wręcz przekraczanie go, to standard w tym świecie.  Świetnie opisała to w swojej książce “Nie czyń zła. Jak Big Techy zdradziły swoje ideały i nas” Rana Foroohar, dziennikarka “Financial Times” zajmująca się globalną gospodarką. 

“Od dwóch lat Google systematycznie nas zabija. Odbiera nam ruch, wyciskając wcześniej z naszych treści wszystko, co było do wyciśnięcia” - pisał założyciel Spider's Web i dodawał, że w podobny sposób działa Meta, czyli właściciel Facebooka. 

“Ruch z Facebooka więdnie od wielu lat, po tym jak Zuckerberg przestraszył się konsekwencji politycznych związanych z nadużyciami z przekierowania ruchu na strony fejkowe, szerzące nieprawdę. I po prostu ruch kierowany do mediów wycina z roku na rok, z miesiąca na miesiąc” - wyjaśnił.

Media i świat aktorski łączy to, że tworzą treści, w postaci obrazu, dźwięku czy tekstu. Dziennikarze dostarczają informacje, aktorzy emocje. Te pierwsze pozwalają świat zrozumieć, te drugie w tym świecie egzystować. Wielkie koncerny technologiczne, które już od kilku dekad porządkują przestrzeń wokół nas, decydują, jak śpimy, pracujemy, kochamy czy odpoczywamy, chcą także na tym położyć łapę.

Ale ruch oporu rośnie w siłę. I - co ważne - dołączają do niego celebryci. Dlatego tak bardzo szanuję zachowanie Johansson. Dzięki swojej sławie, rozpoznawalności może przemówić do szerokiego grona odbiorców. Nie jest kolejnym “narzekającym” prawnikiem, “roszczeniowym” dziennikarzem, ale kimś, z kim rzesze ludzi, nawet nieprzychylnych wobec świata sztuki, kultury i mediów, mogą się utożsamić. 

W zeszłym roku mieliśmy do czynienia z największym w historii Hollywood strajkiem aktorów i pracowników branży filmowej, którzy protestowali przeciwko skanowaniu aktorów i wykorzystywaniu ich wizerunku przerobionego przez AI w rolach drugoplanowych. 

Żeby była jasność: nie były to strajki przeciwko sztucznej inteligencji, ale protesty przeciwko takiemu wykorzystaniu technologii, które szkodzi. To nie prymitywny strach przed technologią, ale troska o świat możliwie równy i sprawiedliwy. To głośne "tak" dla technologii, ale na jasnych i uczciwych zasadach. Pisałem o tym w niedawnym felietonie, zaznaczając, że nowy luddyzm nie chce niszczenia technologii, ale swój gniew kieruje wobec tych, którzy za jej pomocą chcą budować nowe, większe nierówności. 

Kwestia smaku 

W popularnym cytacie E. O. Wilson, amerykański biolog i zoolog, mówił, że “największym problemem ludzkości jest to, że mamy system emocjonalny z paleolitu, instytucje rodem ze średniowiecza i boską technologię”.

Na przykładzie działań gigantów technologicznych widać, kto tutaj rozdaje karty z finansowego Olimpu, grając na naszych pierwotnych instynktach. Tych nie zmienimy, ale prawo rodem ze średniowiecza już możemy. Tutaj widzę naszą szansę.

I w ludziach, takich jak Scarlett Johansson, którzy potrafią powiedzieć "nie". Cytując klasykę, powiem, że “to wcale nie wymagało wielkiego charakteru”, jej “odmowa, niezgoda i upór” to była to sprawa smaku. 

Smaku, w którym –  jak już wiemy – są włókna duszy i chrząstki sumienia.