Media społecznościowe są toksyczne. Czy wolność słowa je uratuje?

Platformy społecznościowe są pełne toksycznych treści. Czy to wina użytkowników, którzy nie potrafią dyskutować na poziomie? Czy może raczej tego, jak są skonstruowane te platformy, które celowo wydobywają z nas to, co najgorsze? Odpowiedź może znać serwis, który poprawnością polityczną nie grzeszy.

Media społecznościowe

Fotka z wakacji w modnym kurorcie, śmieszny filmik, prowokacyjny mem. Dziś to standard, że platformy społecznościowe są wypełnione zdjęciami i filmikami. Po sukcesie najpierw Instagrama, a potem TikToka wszyscy inni chcieli ich naśladować. A co powiecie na platformę, która mimo pewnych ustępstw na rzecz tego modelu stara się stawiać na staroświeckie komentarze tekstowe umieszczane w niezbyt atrakcyjnej oprawie graficznej?

Kilka tygodni temu na nowojorskiej giełdzie zadebiutował nowy gracz – serwis online Reddit. Z całkiem niezłym wynikiem. Wartość serwisu wzrosła pierwszego dnia o 48 proc., choć po kilku dniach szybko spadła do poziomu przed giełdowym debiutem.

Reddit nie może się pochwalić armią użytkowników porównywalną z najpopularniejszymi platformami społecznościowymi. Z badań przeprowadzonych w 2019 roku przez Pew Research Center wynika, że Reddita używało 11 proc. dorosłych Amerykanów. Dla porównania: z YouTube’a korzysta 73 proc., Facebooka – 69, Instagrama – 37. A i tak wyniki Reddita zawyżała grupa wiekowa 18-29, wśród której z platformy korzystało 22 proc. ankietowanych.

Mimo że daleko mu do gigantów branży technologicznej Reddit jest doskonałym symbolem drogi, jaką przeszły platformy społecznościowe w ciągu ostatnich 20 lat.    

Ludzka platforma

Steve Huffman, CEO Reddita, stwierdził swego czasu, że chce, aby jego platforma była miejscem "otwartych i szczerych rozmów". Miejscem, które jest autentyczne i chaotyczne. Miejscem, które ukazuje ludzkość w całej jej różnorodności, dając dojść do głosu temu, co w nas najbardziej, ale i najmniej wartościowe.

Jak łatwo sobie wyobrazić, taka otwartość ma swoją cenę. Reddit niejednokrotnie był źródłem kontrowersji, a zachowania niektórych tamtejszych użytkowników wywoływały burzliwe debaty. Na platformie powstawały fora (czy też używając nazewnictwa samego Reddita – subreddity), gdzie publikowano prywatne informacje obcych ludzi, używano wprost rasistowskiego języka lub wrzucano treści pornograficzne, w tym przeróbki z wizerunkami znanych aktorek. 

Mimo to platforma uniknęła pułapki, w którą zdawała się w pewnym momencie zmierzać. Nie stała się areną bezmyślnych, toksycznych konfrontacji, która przyciąga tylko najbardziej radykalnych użytkowników i odstrasza wszystkich innych.

Kevin Roose, dziennikarz technologiczny "New York Timesa", przyznał ostatnio, że chętnie korzysta z Reddita, a gdy wpisuje jakieś pytanie do Google’a, to często zaznacza, że chce, aby wyniki wyszukiwania uwzględniały fora tej platformy. 

"To jedna z ostatnich dużych platform, która wydaje się wyraźnie ludzka – jasne, jest niechlujna i niedopracowana, ale to miejsce, gdzie są prawdziwi ludzie, którzy chcą rozmawiać o prawdziwych rzeczach, bez pośrednictwa algorytmów i w dużej mierze bez głupich prowokacji mających przyciągnąć uwagę" – pisze Roose. 

Ostatnimi laty stosunki między tradycyjnymi mediami a platformami społecznościowymi są napięte. Największe gazety i kanały telewizyjne oskarżają platformy o szerzenie kłamstw i toksycznych treści, a dodatkowo monopolizację rynku. Druga strona nie jest dłużna. Na przykład Elon Musk, właściciel X (znanego kiedyś jako Twitter), nieustannie drwi, że tradycyjne media są ślamazarne, mniej różnorodne i bardziej spętane cenzurą niż jego platforma. 

Dziennikarz największej amerykańskiej gazety, który przyznaje otwarcie, jak bardzo ceni jakąś platformę internetową? Takie rzeczy zdarzają się naprawdę rzadko. To trochę tak, zachowując wszelkie proporcje, jakby dziennikarz "Gazety Wyborczej" przyznał, że zaczyna dzień od przeglądania wiadomości na Wykopie.  

Jak Reddit wyrobił sobie tę reputację? Cóż, skupiając się na jednym z największych wyzwań każdej platformy społecznościowej  – moderacji. 

Moderacja – tak źle i tak niedobrze

Pomyślcie o największych kontrowersjach wokół platform społecznościowych z ostatnich lat. Oskarżenia, że rosyjskie boty wpływały na wybory w USA. Zbanowanie Donalda Trumpa przez czołowe platformy. Przejęcie Twittera przez Muska, który uznał, że musi ratować "wolność słowa". Dyskusja wokół cancel culture. Wpływ platform na zdrowie psychiczne młodych użytkowników. 

Wszystkie te tematy, bardziej lub mniej wprost, dotyczyły kwestii moderacji treści. 

Spór o moderację jest często sprowadzany do prostego dylematu: wolność słowa kontra walka z dezinformacją i mową nienawiści. Po jednej stronie stoją ci, którzy uważają, że każdy ma prawo się wypowiedzieć, po drugiej ci, którzy sądzą, że niektóre poglądy nie zasługują na promocję w mediach społecznościowych.   

W rzeczywistości ta dyskusja jest znacznie bardziej skomplikowana. 

Jak zauważa Roose, pomysł, aby platformy społecznościowe moderowały treści, spotyka się z krytyką ze strony różnych grup.

Konserwatyści czy postacie publiczne takie jak Donald Trump i Elon Musk uważają moderację za formę cenzury. Lewa strona sceny politycznej chce moderacji, ale wolałaby nie oddawać jej w ręce Doliny Krzemowej i nie polegać na widzimisię technologicznych krezusów. Preferuje raczej ogólne, państwowe i międzypaństwowe, regulacje, które będą zgodne z jej wartościami. Prezesi firm technologicznych z kolei nie przepadają za rozbudowaną moderacją, ponieważ nie jest tania. Dlatego starają się wprowadzać ją po kosztach, co często skutkuje dziurawym i pełnym absurdów sposobem wyłapywania niewłaściwych treści. Na przykład boty stosowane przez Facebooka często nie potrafią wychwycić kontekstu, w którym są używane pewne słowa, więc pochopnie banują posty lub użytkowników. Przykładem jest chociażby zbanowanie profilu Społecznej Inicjatywy Narkopolityki, która walczyła z narkotykami (ostatnio gigant przegrał proces w tej sprawie). Te same boty natomiast nie potrafią zbanować handlarzy lekami na facebookowych grupach.

Jednocześnie każdy ma swoje powody, by pożądać jakiejś formy moderacji. Właściciele platform chcą jej, aby przyciągnąć reklamodawców i utrzymać wysoki poziom zaufania. Ludzie wykupujący reklamę na tej czy innej platformie woleliby, aby nie wyświetlała się obok, powiedzmy, pochwał dla pewnego niemieckiego polityka z lat 30. i 40. XX wieku. Wyjątkiem wydaje się Musk, który wypalił podczas jednej z rozmów w stronę reklamodawców uciekających z X: "Jebcie się"!  

Z opublikowanego w zeszłym roku raportu Rest of World wynika, że na 971 poleceń rządowych, które otrzymał Twitter od czasu przejęcia władzy przez Muska, firma w pełni zastosowała się do 808 z nich, a do 154 częściowo. Jako właściciel Tesli musi dbać o swój międzynarodowy biznes. Z kolei osoby zainteresowane jakością debaty publicznej chcą eliminacji toksycznych treści i fałszywych informacji. Wreszcie zwykli użytkownicy pragną moderacji, ponieważ bez niej platformy szybko stają się nieznośne, jak pokazał ostatnio przykład zalanego przez boty X. 

Ideał jest taki, że brak moderacji tworzy z danego miejsca oazę wolności. W rzeczywistości powstaje coś pomiędzy stroną porno a najgorszej jakości programami politycznymi, gdzie wszyscy się nawzajem przekrzykują. 

Cały spór komplikuje dodatkowo to, że nikt do końca nie jest pewny, czym dokładnie są platformy społecznościowe. Kilka lat temu Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych rozpatrywał sprawę dotyczącą zakazu korzystania z mediów społecznościowych przez zarejestrowanych przestępców seksualnych. W trakcie rozprawy padały różne metafory mające uchwycić istotę platform społecznościowych: park, plac zabaw, miejsce do głosowania, terminal lotniczy czy rynek miejski. 

Kiedy Musk przejmował Twittera, sięgnął po to ostatnie porównanie – do rynku czy też placu miejskiego. Ale wielu komentatorów natychmiast wskazało, dlaczego ta metafora jest naciągana. Place miejskie są z założenia miejscami publicznymi, w dodatku zakorzenionymi w lokalnej społeczności. Twitter to prywatna własność Muska, na której spotykają się ludzie z różnych miejsc świata. A także boty…

Kiedy weźmiemy to wszystko pod uwagę, łatwo zrozumieć, dlaczego nie ma łatwych odpowiedzi na problem moderacji. I dlaczego jest to ból głowy każdej platformy społecznościowej. Reddit nie jest wyjątkiem. 

Czy wolność słowa uratuje media społecznościowe?

Po prostu kasować?

Droga Reddita do oczyszczenia się z najbardziej toksycznych treści była wyboista. 

Zmiany próbowała wprowadzić już w 2014 roku ówczesna prezeska firmy Ellen Pao. Jej posunięcia szybko wzbudziły kontrowersje wśród użytkowników, którzy cenili bardzo luźne podejście Reddita do moderacji treści. Pao miała prosty cel: sprofesjonalizować Reddita, koncentrując się na budowaniu biznesu reklamowego. Posunięcie to miało kluczowe znaczenie dla stabilności finansowej Reddita. W praktyce jeszcze bardziej pogłębiło sceptycyzm społeczności, która ceniła niekomercyjny etos platformy.

Skończyło się na rezygnacji Pao. Jej kadencja uwydatniła delikatną równowagę, jaką Reddit musiał utrzymywać między wartościami społeczności a potrzebami biznesowymi.

Na zwolnione miejsce po Pao wskoczył Steve Huffman, jeden ze współzałożycieli Reddita. Pod jego rządami platforma nadal udoskonalała zasady moderowania treści. Celem było stworzenie bezpieczniejszego i bardziej przyjaznego środowiska bez tłumienia podstawowej wartości platformy, jaką jest wolność słowa. Firma zbudowała zespół do walki z dezinformacją i zaczęła stosować narzędzia AI do lepszego wykrywania i usuwania mowy nienawiści.

Ta taktyka przyniosła skutek, o czym świadczą badania opublikowane w 2017 roku "You Can't Stay Here: The Efficacy of Reddit's 2015 Ban Examined Through Hate Speech".

Autorzy badania analizowali skutki skasowania na Reddicie dwóch forów: r/fatpeoplehate i r/CoonTown. Wykorzystując ponad 100 milionów postów, ocenili, jak zakaz wpłynął na zachowanie użytkowników i dynamikę społeczności. Doszli do wniosku, że skasowanie dwóch forów okazało się skuteczne w redukcji szkodliwego zachowania, ponieważ nie rozprzestrzeniło się ono na inne fora platformy.

Jaki dokładnie mechanizm tu zadziałał? Co ciekawe, Reddit nie próbował banować poszczególnych osób, jak to zazwyczaj robią inne platformy. Jego konstrukcja pozwoliła moderatorom po prostu na zamykanie wybranych forów, bez wyrzucania użytkowników. 

A jak zareagowali ci użytkownicy? Część zrezygnowała z używania Reddita. Najciekawsza okazała się jednak ta grupa osób, która na nim pozostała i przeniosła się na inne fora. Badacze odkryli, że ich toksyczne zachowania uległy znacznej redukcji (80 proc. mniej treści klasyfikowanych jako "mowa nienawiści").

Nie zauważono też, by migracja tych użytkowników na inne fora doprowadziła do pogorszenia ich jakości.

"Być może istniejące normy społeczności i zasady moderacji na tych innych, dobrze ugruntowanych subredditach uniemożliwiały migrującym użytkownikom powtarzanie tego samego nienawistnego zachowania" – stwierdzają autorzy badania.

Możemy być lepsi

To nie znaczy, że Reddit stał się idealną platformą, na której wszystkie spory są kulturalne, a ludzie przerzucają się przemyślanymi i merytorycznymi uwagami. Nadal można natrafić tam na bezsensowne potyczki słowne, dezinformację czy ataki na różne grupy społeczne. 

Podobnie jak inne platformy Reddit musi się też zmagać z rozwojem wielkich modeli językowych, takich jak ChatGPT. W obawie, że te modele za darmo karmią się danymi z Reddita, właściciele platformy postanowili wprowadzić opłaty za dostęp do API (interfejs programistyczny) serwisu. Społeczność zareagowała buntem.

Rzecz tylko i aż w tym, że Reddit zdołał przetrwać jako poważana platforma – i to na tyle, że mógł sobie pozwolić na to, by wejść na giełdę. Jego strategia moderacji okazała się w tym sensie sukcesem,.

Inne platformy społecznościowe nie mogą powtórzyć tej strategii jeden do jednego, bo mają inną strukturę. Na Twitterze, Facebooku czy Instagramie nie ma forów czy subforów, które dałoby się usunąć. Niemniej ze strategii Reddita płynie jedna ważna lekcja: toksyczne zachowania wynikają w dużej części nie z samych użytkowników, ale z tego, w jakiej przestrzeni się poruszają. Ci sami ludzie, którzy zachowywali się fatalnie na skasowanych forach, na innych zachowywali się już dużo lepiej. 

Nie należy też zapominać o innej ważnej cesze Reddita: moderatorami są sami członkowie tamtejszej społeczności. Przykładają się do swojej pracy, bo czują się odpowiedzialni za miejsca, które nadzorują. Być może to kolejna wskazówka dla innych platform – więcej władzy w ręce użytkowników. To raczej nie przypadek, że jedną z najlepiej ocenianych rzeczy na X są "notki od społeczności", w których sami użytkownicy prostują mylne bądź nieprawdziwe informacje. 

Ostatnimi czasy mały renesans przeżywają analizy badaczy komunikacji takich jak Marshall McLuhan czy Neil Postman. Słusznie. Bo jak mało kto kładli oni nacisk na to, że media wpływają na nasze zachowanie. Na dobre i na złe. Postman pisał, że kiedy wprowadziliśmy do naszych społeczeństw alfabet, zmieniły się nasze nawyki, kultura, trajektoria naszego rozwoju. To samo stało się po rozpowszechnieniu telewizji. Dziś możemy dodać do tej wyliczanki internet i platformy społecznościowe. 

Zamiast więc skupiać się wyłącznie na krytyce ludzkiej natury, tego "głupiego społeczeństwa" czy braku tolerancji, warto zastanowić się nad architekturą przestrzeni cyfrowych, w których przebywamy. Jakie zachowania promują? Jakie dyskursy wzmacniają? Jak można je przekształcić, aby stawały się bardziej otwarte, mniej toksyczne, bardziej konstruktywne?

Debata o mediach społecznościowych jest często naznaczona nieznośnym fatalizmem. Niektórzy komentatorzy twierdzą, że te media to najlepszy dowód na to, że większość osób nie potrafi rozmawiać w sensowny sposób, a pomysł demokratyzacji debaty publicznej prowadzi nieuchronnie do tego, że zamienia się ona w ściek. Być może jednak nie jest tak źle? Problem nie tkwi w nas, ale w tym, że poruszamy się w przestrzeniach, które premiują najgorsze zachowania. Algorytmy często promują negatywne wiadomości, bo te lepiej się sprzedają, i negatywne emocje, bo te przyciągają uwagę i prowokują do riposty.

To nie idea samej debaty publicznej została skompromitowała, lecz raczej pomysł, że można po prostu wrzucić ludzi do komercyjnej przestrzeni, gdzie są nagradzani lajkami, "podaniami dalej" czy subskrypcjami, i powiedzieć im: A teraz rozmawiajcie!