Ze złotymi stalówkami w rękach i dyplomami pod pachami nagrodzeni, ale i zaproszeni goście udali się na bankiet. Tylko nagrodzeni zdobyli się na odwagę, aby stanąć pod grandpressową ścianką i zrobić na jej tle zdjęcie. W poprzednich lata było to najgorętsze miejsce, gdzie tłoczyły się grupy dziennikarzy, chcący uwiecznić swoją obecność na elitarnej imprezie. Brak tłoku na ściance mógł też wynikać z tego, że w tym roku dziennikarzy na imprezie było niewielu: część nominowanych, ale nie wszyscy, spośród szefów redakcji nieliczni. Dosłownie garstka. Bankiet był pełen nowych, niewidzianych dotąd na Grand Pressach twarzy. Cóż się dziwić, skoro tak wielu zaproszonych dziennikarzy nawet nie odpowiedziało na zaproszenie. Ci, którzy przyszli, gdyby mogli, schowaliby się w kącie, aby nikt nie zobaczył, że jednak na wydarzenie do Złego przyszli. Wstydzili się. Czego? Trudno powiedzieć. Niemal każdy mówił, że tylko na chwilę, że już ucieka.