To jeden z przykładów. Teraz akurat mamy twardy reset tego świata, ale wystarczy wrócić do początku. Co nam sprzedawano? Krypto przybrało maskę Zorro. Wmawiano nam, że te waluty dadzą nam wolność i niezależność od nadzorcy, jarzma systemu bankowego. Obiecywano decentralizację, a przecież to kolejna iluzja. Jak przyjrzeć się z bliska, jak to funkcjonuje, to widać, że o żadnej decentralizacji, wolności i niezależności nie ma mowy. Zawsze ktoś jest na górze, kto ma większościowe udziały, kto decyduje i kto zarobił na tym krocie, bo udało mu się przekonać miliony osób do tego, aby utopiły w tym swoje pieniądze. Nierzadko wygląda to jak typowy Ponzi, czyli piramida finansowa. Zwykli ludzie po drodze też na tym zarobili, ale ci, którzy weszli później, liczą potężne straty. Niektórzy tego nie wytrzymują i słyszymy o fali samobójstw wśród inwestorów krypto. Z jednej strony każda cywilizacyjnie istotna innowacja potrzebuje ofiar, a popełnianie błędów jest jej immanentną cechą. Nie mam jednak przekonania, czy tego typu legitymizowanie zwykłej ludzkiej chciwości, delikatnie mówiąc, byłoby tu na miejscu.