Faktury na dziewczynę i tajne studio. Oto jak Żurnaliście udało się ukrywać przed komornikami

Mimo że Żurnalista na podcaście zarabia (i to sporo), to komornicy nie mogą odebrać setek tysięcy złotych długów. Równie mocno jak dochody ukrywa to, gdzie ma studio nagraniowe. Nic dziwnego, skoro z poprzedniego zniknął nagle, także nie płacąc. Oto jak Dawid Swakowski vel Żurnalista zorganizował system ukrywania się przed grzechami i długami z przeszłości.

08.04.2022 05.18
Żurnalista.pl - kim jest? Druga część reportażu

Warszawski Solec, okolica spokojna i elegancka. Na samym końcu ślepej, krótkiej ulicy Szarej pod numerem 10, w pięknie wyremontowanej kamienicy mieści się kancelaria prawnicza LSW Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy. Ale nie tylko. Pod tym samym adresem nagrywa swoje podcasty Żurnalista.

To jedna z jego najbardziej skrywanych tajemnic. Tajemnic, które po tym gdy jako pierwsi ujawniliśmy mroczną przeszłość popularnego dziś podcastera i osobowości medialnej, zaczęły się coraz bardziej rozjaśniać. Do naszej redakcji zaczęły spływać kolejne historie od oszukanych pracowników i klientów, ale także informacje o tym, jak Swakowskiemu do tej pory udawało się ukrywać. Mimo że przez lata nie oddawał pieniędzy wielu ludziom i instytucjom, to udało mu się zbudować rozpoznawalną markę influencera. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia kilku bliskich osób.

Tajemnice Żurnalisty

Przypomnijmy: podcaster z setkami tysięcy fanów i tajemnicą wokół swojej tożsamości, od lat budował swoją markę. Wydawał książki z poezją, które miały sprzedawać się w ogromnych nakładach, zapraszał do podcastu gwiazdy i osobowości medialne. Tyle że z tyłu tych sukcesów była historia człowieka, który latami prowadził kolejne nieudane biznesy. I co więcej, jest winien pieniądze wielu osobom z różnych okresów swojej działalności. Niezależnie, czy próbował być menedżerem artystów, czy prowadził branżowe magazyny, czy sprzedawał książki lub odzież brandu miło(ść), prawie w każdym przypadku nagle znikał i zostawiał ludzi lub firmy bez obiecanych pieniędzy.

W przeszłości miał już nawet sprawy sądowe. Szczególnie szokujące są dwie, w których mowa o naprawdę dużych kwotach. Jedna z nich to kwestia 234 tys. zł, których zwrotu – jak podał Pudelek, choć bez większych szczegółów – chcą dwie osoby fizyczne. (Linkujemy do Pudelka, mimo iż ten serwis należący do Wirtualnej Polski nie tylko w większości swoich tekstów o Żurnaliście nie powołuje się na śledztwo SW+, ale też nie dochowuje dobrego medialnego obyczaju i nie linkuje do źródła informacji. Chcemy jednak przed naszymi Czytelnikami mieć jak największą transparentność - szczególnie że linkowanie do źródeł to ważny element walki z dezinformacją - i nie będziemy z tego powodu łamać zasad dziennikarskiego warsztatu - przyp. red.).

Najpierw sprawę umorzono ze względu na nieznane miejsce pobytu Żurnalisty. Postanowienie to zostało zaskarżone z zażaleniem i obecnie akta znajdują się w gdańskim Sądzie Apelacyjnym. Natomiast druga sprawa dotyczy... Poczty Polskiej. Żurnalista zalega spółce 205 tys. zł. Według naszych informacji chodzi o długi narastające od 2018 roku. Nie zostały one ściągnięte, bo także i w tym przypadku nie udało się dostarczyć pozwanemu nakazu zapłaty. Ustanowiono więc kuratora dla "osoby nieznanej z miejsca pobytu". - Pozwany korzystał z usług Poczty Polskiej, za które nie uiścił zapłaty. Sprawa jest w toku, na tym etapie nie możemy udzielić więcej informacji - wyjaśnia nam w mailu rzecznik prasowy Poczty Polskiej Daniel Witowski.

Nasuwa się pytanie, jak jedna osoba może narobić sobie długów w Poczcie na aż tak olbrzymią kwotę i jakie usługi są tak drogie? – To akurat bardzo proste. Jeśli wysyłasz miesięcznie tysiące paczek z książkami czy bluzami, to wysyłka każdej z nich kosztuje. Jeśli masz firmę i usługę masowego nadawania na Poczcie Polskiej, to nie płacisz za to z góry – wyjaśnia mi osoba, która nie tylko zna zasady działania branży e-commerce, ale jest także zaznajomiona z działalnością Żurnalisty.

Żurnalista.pl fot. instagram/zurnalistapl

Dług ten wiąże się z wysyłkami ubrań i książek przez Żurnalistę. Pisaliśmy, że wielu z jego klientów skarżyło się w sieci na problemy z dostawą towaru. W rzeczywistości wysyłka faktycznie bywała chaotyczna, zwłaszcza gdy Żurnalista rozkręcał sprzedaż bluz marki miło(ść).

Z naszych informacji wynika, że niespłacone zobowiązanie wobec Poczty Polskiej mogło być efektem spirali długów. Żurnalista z jednej strony sprzedawał tysiące książek i bluz, ale z drugiej był dłużny pieniądze importerowi tych bluz (Żurnalista sprowadzał je z polskiej hurtowni, a potem jedynie haftował mechanicznie napis "miło(ść)"). Oddał więc pieniądze jemu, ale nie miał już na tyle, by zapłacić Poczcie.

Sprzedawał więc kolejne towary, ale o pieniądze odzywała się z kolei drukarnia książek. I znów powstawało pytanie: zapłacić Poczcie czy drukarni? Z reguły, jeśli w ostateczności Żurnalista zwracał dług, to temu, kto był najbardziej namolny. - Dzwoniłem do jego prawnika codziennie z samego rana, nawet we Wronkach by go tak wcześnie nie budzili. I tak przez kilka tygodni - śmieje się jeden z wierzycieli, który odzyskał swój dług.

Mimo że zobowiązanie wobec Poczty rosło, sprawy sądowe mają swoje tempo, więc tak dłużnik mógł się migać od zapłaty. Wciąż jednak pozostaje pytanie, jak przez tyle lat udawało się mu się pozostawać w cieniu przed komornikami i jednocześnie w blasku przed setkami tysięcy fanów.

Częściową odpowiedź daje bliższe przyjrzenie się chronologii wydarzeń. Do 2020 roku Żurnalista nie mieszkał w Warszawie, lecz wynajmował mieszkania w Bydgoszczy. Gdy już wyjechał do stolicy, w połowie 2020 roku zamknął ostatnie firmy założone na swoje nazwisko. Czyli zniknął i z KRS, i z miejsc zamieszkania, które były znane współpracującym z nim osobom. Trop do ścigania go się urwał.

Wtedy postawił wszystko na karierę influencera. W połowie 2020 roku pokazał się z Dorotą Gardias, co przyciągnęło uwagę mediów. Miał już rozkręcone bardzo popularne konto na Instagramie i choć był na medialnym świeczniku, to dla komorników pozostawał niewidzialny.

Nagła zmiana studia

Jednak potknięcia zdarzyły mu się także, gdy rozpoczął karierę podcastera w maju ubiegłego roku. Mieszkał już w Warszawie, sprzedał firmę odzieżową miło(ść), a po kilku książkach postanowił spróbować czegoś nowego. Mając kilkaset tysięcy fanów na Instagramie, nietrudno mu było zaprosić gwiazdy do podcastu i z automatu zdobyć popularność także na Spotify.

Nagrania zaczął realizować w jednym z warszawskich studiów, które wynajmował na godziny. Jak wspomina mężczyzna, który z nim współpracował, początkowo Żurnalista sprawiał bardzo dobre wrażenie. – Stwarzał wrażenie superprofesjonalisty. Gdy wchodził w rynek podcastów, to był zielony w temacie, ale mocno się zaangażował, podsłuchiwał, jak to robią inni, nabył wiedzę i szybko się rozwinął – opowiada.

Po trzech miesiącach wszystko jednak się zmieniło. – Byliśmy na ty, dobrze się trzymaliśmy, odpowiadaliśmy sobie na storiesach. I nagle on zniknął, nie płacąc faktur. Zwiódł mą czujność. Gdy zaczynaliśmy współpracę, pierwszą fakturę opłacił pierwszego dnia, wręcz sam się o nią dopominał. Zbudował wrażenie bardzo zaufanej osoby. Tyle że to była też ostatnia faktura, jaką zapłacił – mówi mój rozmówca.

Na przełomie lipca i sierpnia 2021 roku Żurnalista przestał przychodzić do studia, rezerwować nagrania i płacić zaległe faktury. Tłumaczył, że przelewy zlecił, ale nie doszły z winy banku, na konto nie mógł się już jednak zalogować, bo je zamknął razem z zamknięciem działalności, a w tym samym czasie zmienił dowód osobisty. Właścicielowi studia nagraniowego dług w końcu udało się odzyskać.

To właśnie wtedy Żurnalista przeniósł się do Studia Szara 10 przy ul. Szarej 10 na warszawskim Solcu, gdzie siedzibę ma też kancelaria LSW Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy.

Jak wyglądają faktury Żurnalisty

Dotarliśmy do osób, które były gośćmi jego podcastu i które za zaproszenie zapłaciły. – Znam co najmniej dwie osoby, które były u niego w podcaście i zapłaciły za to. Działa to tak: pytasz go o pakiet świadczeń, on ci go daje i rzuca cenę "niskich" kilkudziesięciu tysięcy złotych, ale przy dobrych negocjacjach lub obcięciu świadczeń schodzi do kwoty 10-15 tys. zł. Potem wystawia fakturę i w ciągu kilku dni wszystko jest ogarnięte: przygotowanie podcastu, montaż, publikacja. Czasem ludzie mogą chcieć zapłacić za występ u niego, bo to skierowanie się do zupełnie innego targetu: głównie do kobiet – mówi mój rozmówca.

O propozycji zaproszenia do podcastu Żurnalisty za 20 tys. zł napisała po naszym artykule także Kinga Szostko, prezes Fundacji Przedsiębiorcy Pomagają z Gdyni.

Kinga Szostko o stawkach u Żurnalisty. Screen z Instagrama

Konkretne i niemałe dochody z pewnością zainteresowałyby komorników, którzy wciąż nie wiedzą, gdzie Żurnalista się podziewa. Ale wcale nie byłoby im łatwo odzyskać pieniądze. Wszystko dzięki temu, że on sam oficjalnie nie zarabia. Jak się dowiedział SW+, faktury wystawiane są na firmę Aura Group Patrycja Górska, czyli działalność gospodarczą należącą do obecnej partnerki Swakowskiego. Ta oficjalnie występuje w opowieściach Żurnalisty jako Patrycja. Czasem mężczyzna wrzuca wspólne zdjęcia, na których on ma zasłoniętą twarz, a obok stoi nieukrywająca twarzy blondynka.

Z CEIDG wynika, że firma Aura Group Patrycja Górska działa w: sprzedaży detalicznej przez internet, wydawaniu książek, produkcji formatów audio i wideo oraz jako agencja reklamowa. Wszystkie te kategorie pasują do tego, czym od kilku lat zajmuje się Żurnalista. Jednak sama firma została założona stosunkowo niedawno – w lipcu ubiegłego roku, czyli w tym samym czasie, w którym Żurnalista nagle zniknął i przestał płacić zaległe faktury w poprzednim studiu nagraniowym.

Robienie na szaro na Szarej

Zapytaliśmy Żurnalistę, dlaczego swoją działalność fakturuje na cudzą firmę, a nie na własną, jednak do momentu publikacji tego tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Ze strony internetowej Studia Szara 10 można też dowiedzieć się, że oprócz Żurnalisty nagrywa lub nagrywała w nim Justyna Nagłowska – ta sama, u której w podcaście Żurnalista był gościem. Nagłowska prywatnie jest żoną aktora Borysa Szyca.

Studio Żurnalisty na swej stronie reklamuje się także podcastami "Trójkąt towarzyski" prowadzonymi wspólnie przez Żurnalistę i Bogusława Leśnodorskiego, czyli partnera w kancelarii, która mieści się pod tym samym adresem. Znany prawnik często pojawiający się w mediach, prowadzący od ponad 20 lat poważną kancelarię prawniczą zapewnia, że nie zweryfikował przeszłości swojego kolegi, który nie raz występował na wokandach i jest poszukiwany przez komorników.

Studio Szara 10. Screen ze strony www

Sam prawnik tłumaczy, że nie zajmuje się osobiście studiem. – To pomieszczenie znajduje się w budynku, w którym mieści się również siedziba naszej kancelarii. Z tego, co wiem, on rozlicza się na bieżąco z wynajmu studia. Nie jesteśmy wspólnikami, nie podchodzę do tego komercyjnie, nie biorę też pieniędzy za nagrane ze mną podcasty. Zawsze chciałem je robić, bo lubię tę formę przekazu, a Dawid w stosunku do mnie był zawsze w porządku. Nie miałem żadnych przesłanek, z których wynikałoby, że nie wszystko w jego historii jest czarno-białe. Nie znałem tych wszystkich spraw, a on powinien był przyjść do mnie i powiedzieć jak jest – przekonuje.

W rozmowie dodaje, że istnieje "spółka, która jest stroną" i wynajmuje pomieszczenie na studio od jego wspólniczki. Bieżącą pracą studia ma się zajmować Patrycja, partnerka Żurnalisty. Sam Żurnalista nie odpowiedział nam na pytania, jaki jest związek studia z firmą Aura Group Patrycja Górska, czy i dlaczego wystawia na tę firmę faktury z własnej działalności.

Fajny ziomek bez serca

Modus operandi, jakie stosował Żurnalista w ukrywaniu się, jest więc bardzo proste: wziąć pieniądze, albo skorzystać z danej usługi, po czym zwodzić, a gdy już się nie da, uciec, zamknąć firmę, zmienić miejsce zamieszkania. Tylko w ostateczności zwrócić dług. Odkąd jednak opublikowaliśmy nasz pierwszy reportaż, Żurnalista w publicznych wypowiedziach zaczął przekonywać, że zmienił się i chce naprawić swoje winy.

To, jak bezpiecznie czuł się w swojej nowej tożsamości, widać po tym, jak w ostatnich miesiącach chciał się wkręcić do dużych, poważanych mediów. W lutym tego roku jest bohaterem tekstu o podcastach w magazynie "Forbes". Współpracę i nagrywanie podcastów o miłości zaproponował Radiu Tok FM. Nie wzbudził jednak zaufania. Potem ogłosił na swoim koncie na Instagramie, że będzie pisał felietony dla "Wysokich Obcasów", dodatku "Gazety Wyborczej". Ale jak się okazało, wcale nie miał takiej kooperacji jeszcze dogadanej. Jedna z osób, z którymi negocjował, mówi jasno: – Nie ukrywał, że chciał się uwiarygodnić jako twórca.

Osoby, z którymi rozmawialiśmy, a które znały go w ostatnim – warszawskim – okresie osobiście, mówią, że są zszokowane i nie dowierzają. – Ja go wciąż lubię, to jest fajny ziomek, ale zupełnie mi się to nie zgrywa z tym, jak on zachowuje się wobec ludzi. Jakby nie miał serca – mówi jeden z jego byłych współpracowników. – To jest straszne, co się dzieje. Nie wiem, co o nim myśleć. Muszę sama to wszystko zweryfikować i wysłuchać drugą stronę – dodaje inna osoba, z którą niedawno nagrywał podcast.

– Różne rzeczy w życiu się zdarzają. Nie mam własnej oceny tych spraw, bo nie widziałem ich, nie znam, a on mi się nimi nie chwalił. Znając życie, prawda jest pewnie gdzieś pośrodku. Lubię Dawida, zawsze był profesjonalny. Sprawia wrażenie gościa, który chce się teraz z tym wszystkim zmierzyć, ale my jako kancelaria nie zajmujemy się jego sprawami prawnymi – podsumowuje Bogusław Leśnodorski.

Data: 8.04.2022
AKTUALIZACJA 11.04.2022, godz. 11:00
Do artykułu dopisano wypowiedź rzecznika Poczty Polskiej.