To oni zaprowadzili tłum na Kapitol. QAnon pokazuje, jak bardzo jest niebezpieczne

Q Shaman - to oblicze tego mężczyzny wdzierającego się razem z tłumem do Kapitolu będzie niesławnym symbolem końca prezydentury Donalda Trumpa. Razem z nim budynki amerykanskiego parlamentu zaatakowały tłumy ludzi, z czego spora część w bluzach lub z tablicami z charakterystycznym znakiem „Q". Tak oto QAnon pokazał jak bardzo jest groźnym ruchem.

QAnon pokazuje, jak bardzo jest niebezpieczne

Nie ma wątpliwości to, że to QAnon stoii za atakiem na Kapitol. Jak podkreśla specjalistyczny zespół śledczy Bellingcat: Po raz kolejny ta niebezpieczna i eklektyczna konspiracja jest w świetle reflektorów. Przeszła długą drogę odkąd narodziła sie na internetowych forach ledwie trzy lata temu.

Dziś jej przedstawiciele tacy Jake Angeli szerzej znany jako the Q Shaman" pokazują do czego są zdolni także poza internetem. Angeli w czapce z futra, z gołą wytatuowaną klatą, wymalowaną w amerykańskie barwy twarzą może na pierwszy rzut oka wyglądać jak postać z jakiegoś serialu. W rzeczywistości jednak działaczem skrajnego ruchu QAnon i to jest jak sam mówi od 2016 roku. Od dawna też wspiera Donada Trumpa, który według zwolenników Q walczy ze światowym tajnym rządem".

Konkretnych atakujących Kapitol powiązanych z QAnon amerykańskie służby i śledczy wskazują więcej. Takie ślady prowadzą choćby w przypadku Ashli Babbit czyli kobiety, która została zastrzelona podczas zamieszek. W mediach społecznościowych, a szczególnie na Twitterze, tej wojskowej weteranki są liczne odniesienia do tego żyjącego teoriami spiskowymi ruchu.

W grudniu przedstawiciele Demokratów w Kongresie USA oficjalnie zawnioskowali do FBI i Departamentu Bezpieczenstwa Krajowego USA o wszczęcie śledztwa w sprawie tej grupy i gróźb, że może ona doprowadzić do terroryzmu wewnętrznego.

Sylwia Czubkowska

Jeden z atakujacych Kapitol, który wdarł sie do gabinetu spikerki Nancy Pelosi’s.
fot. Alex Gakos / Shutterstock.com

Przypominamy nasz wrześniowy tekst pokazujący jak rosło QAnon i jakie ma wpływy także w Europie i w Polsce.

Ostatnia sobota sierpnia w Berlinie była gorąca. Ale nie ze względu na temperaturę, tylko emocje kilkunastu, a może nawet dwudziestu tysięcy ludzi, którzy zebrali się pod Bramą Brandenburską, by protestować w imię „Święta wolności i pokoju”. Zanim demonstranci zostali zatrzymani przez kordon policji za nieprzestrzeganie nakazów minimalnego dystansu społecznego, wykrzykiwali „Opór” i „My jesteśmy narodem”. Wszystko by walczyć z restrykcjami wprowadzonymi po wybuchu pandemii. 

W tłumie wyróżniały się flagi z ognistą literą Q. Te same, które powiewały w Berlinie, widać też było w Bukareszcie w połowie sierpnia. Od miesięcy widnieją też na kolejnych przedwyborczych wiecach Donalda Trumpa. Litera Q symbolizuje QAnon, tajemniczą antyestablishmentową siłę, która niespodziewanie stała się jednym z głównych tematów kampanii w USA.

Ale QAnon wyszedł już poza terytorium Stanów Zjednoczonych i staje się symbolem dla globalnych społecznych niepokojów, które eskalowały wraz z wybuchem pandemii. W Polsce zwolennicy Qanon właśnie skrzykują się w internecie, by wzmocnić 12 września organizowaną przez antyszczepionkowców demonstrację w Warszawie.

Qim jesteś?

W wielkim skrócie: QAnon to globalny, konspiracyjny ruch uderzający w fundamenty demokracji. Za Q stoi skomplikowany układ przeplatających się ze sobą teorii, ludzkich lęków i budowanych na nich politycznych karier.

Choć jeszcze kilka lat temu nikt nie słyszał o Q, dzisiaj pod jakimś wpływem tych konspiracyjnych teorii może być nawet 4,5 mln ludzi, skupionych w wielu miejscach w sieci na świecie. – QAnon jest zbyt duży, by można go było ignorować – przekonuje Charlie Warzel na łamach NYT. 

Jak wygląda rzeczywistość według Q? Najważniejsza prawda - światem rządzi tajemnicze „deep state” (głębokie państwo), czyli m.in. globalna siatka pedofilów-celebrytów, służby specjalne, Bill Gates, 5G, satanistyczna kabała. To oni odpowiadają za uprowadzanie dzieci i przemycanie ich podziemnymi tunelami. To oni stoją za przymusowymi szczepieniami. I wreszcie to oni są też odpowiedzialni za ostatnią odsłonę wielkiego spisku, czyli „fałszywą pandemię” koronawirusa. Tylko „świadomi” obywatele widzą, ile jest w tym fałszu i prześmiewczo nazywają ją „plandemią”, a noszących maseczki – niewolnikami w kagańcach.

QAnon jest trudne do uchwycenia. To pajęczyna konspiracyjnych teorii. Jak mawiają amerykańscy badacze to „parasol" pod, którym jest miejsce cutując „Influenzę" Taco Hamingwaya na „COVID, 5G, chemtrails, płaska ziemia, World Trade Center, vegan terror, LGBT". Wszystko się tu ze sobą łączy i miesza. Wszak światem rządzi gigantyczny spisek. W zasadzie dowolna informacja z „mainstreamowych mediów” służy zwolennikom Q do „ukazania” jego kolejnej odsłony. Nawet taka, jak niedawny wybuch w Bejrucie, który według konspiracjonistów miała spowodować bomba zdetonowana przez rodzinę Rothschildów, by zrównać z ziemią libański bank. 

Protest w Bukareszcie, 15 lipca 2020 r.

Zwolennicy QAnon mają jeden wspólny mianownik: popierają Donalda Trumpa jako jedynego, który walczy z tajemnymi siłami zła, czyli deep state. Swoje poparcie wyrażają już nie tylko w sieci. Na wyborczych wiecach prezydenta Stanów Zjednoczonych widać coraz więcej transparentów Q. Z każdym spotkaniem przybywa ludzi w czarnych koszulkach – oczywiście z literą Q, hasłem WWG1WGA od „Where We Go One, We Go All” („Gdzie nie pójdzie jeden z nas, pójdziemy wszyscy razem”) lub liczbą 17 (Q to siedemnasta litera alfabetu).

To wszystko brzmiałoby infantylnie i można by ten ruch skwitować wzruszeniem ramion – gdyby nie fakt, że QAnon nie jest już niszowym zjawiskiem z tajemniczych odmętów sieci. Przeciwnie, zasięgi grup identyfikujących się z Q urosły przez ostatnie trzy lata w miliony. I sięgają od Seattle do Warszawy.

Wszystko zaczęło się w 2017 r., gdy niejaki „Q” zamieścił pierwsze wiadomości zwane „Q drops” na kanale 4chan. Od tego czasu ruch QAnon nieprawdopodobnie urósł.

– Zgromadził zwolenników w ponad 25 krajach i polityków szerzących konspiracyjne teorie (...). Społeczności Q są aktywne na Facebooku, Twitterze, platformach Reddit, Discord, Telegram, Parler – czytamy w najnowszym raporcie amerykańskiej firmy Graphika monitorującej sieci dezinformacji.

Jak podkreślają jego autorzy, konspiracje Qanon są atrakcyjne także dla użytkowników spoza tych społeczności, o czym świadczy sukces rozprzestrzenienia się konspiracyjnych wideo, takich jak „Plandemic” i „Out of Shadows’, wobec którego media społecznościowe okazały się bezradne. Ten drugi filmik miał od kwietnia 18 milionów odsłon.

Protest w Berlinie oczami korespondenta CNN International Frederika Pleitgena.

Walka z głębokim spiskiem 

Jednak zwolennicy Q nie poprzestają na szerzeniu spiskowych teorii i doszukiwaniu się w mainstreamowych newsach drugiego dna. Ich celem jest działanie i walka.

Kilka miesięcy temu jedna ze zwolenniczek QAnon z Illinois została aresztowana, gdy jechała „rozprawić się” z Joe Bidenem, kontrkandydatem Trumpa w wyborach prezydenckich. Kobieta miała przy sobie 18 noży. Do ostatnich godzin przed zatrzymaniem udostępniała konspiracyjne teorie QAnon.

W Stanach Q to już element politycznego mainstreamu. Na jaw wychodzą kolejne akcje organizowane w sieci przez zwolenników Q, okazuje się też, że treści te są amplifikowane przez prorosyjskie konta. Q sieje spustoszenie w amerykańskich rodzinach. „Foreign Policy” niedawno przyjrzało się historiom opisywanym przez użytkowników platformy Reddit: zerwanych relacji rodzinnych, aresztowań za działania pod wpływem konspiracyjnych grup, zakończonych przyjaźni. Wszystkie pokazują, że QAnon nosi wszelkie znamiona radykalizującego kultu.

„Albo QAnon, albo ja” – takie ultimatum miała postawić mężowi jedna z użytkowniczek Reddit po tym, gdy zaczęła tracić z nim kontakt, gdyż był pod tak silnym wpływem konspiracyjnych teorii. Usiłowała mu wykazać logiczne błędy spiskowych narracji, okazało się jednak, że mąż skłania się do wyboru Q. Zaczęła więc pakować walizki. Dopiero wtedy jej mąż zdecydował się usunąć aplikację Q i konto na Twitterze. – Nadal mamy przed sobą długą drogę, by wyciągnąć męża z tego kultu – napisała do innych użytkowników.

Już ponad rok temu FBI oznaczyło QAnon jako „domestic terror threat”, czyli „wewnętrzne zagrożenie terrorystyczne”, podkreślając, że konspiracyjne teorie stanowią inspirację dla ekstremistów w USA, którzy mogą sięgać po przemoc. – Legitymizują przemoc i inspirują do działalności kryminalnej – podkreślali autorzy raportu FBI. Wymieniali w tym kontekście m.in. masakrę w synagodze w Pittsburghu w 2018 r., której sprawca był pod silnym wpływem antysemickich grup w mediach społecznościowych. Podobne podłoże miał mieć także incydent w restauracji w Waszyngtonie, do której w 2016 r. wtargnął uzbrojony mężczyzna inspirowany tzw. Pizzagate. Według tej spiskowej teorii Hillary Clinton była zamieszana w szajkę uprowadzającą dzieci (teoria ta z czasem została wchłonięta przez QAnon), która swoją siedzibę miała mieć w jednej z pizzeri w Waszyngtonie.

Protest w Bukareszcie, lipiec 2020 r.

Z kolei zwolennik QAnon z Nevady w czerwcu 2018 r. zablokował zaporę Hoovera opancerzoną ciężarówką, w której znaleziono m.in. kamizelki kuloodporne, karabiny i amunicję. FBI prognozowało, że te niebezpieczne spiskowe teorie będą powiększać grono wyznawców i zakres wpływów, jeśli platformy nie podejmą wysiłku, by ukrócić ich działalność: usuwając fałszywe treści z mediów społecznościowych oraz regulując działanie grup i stron szerzących dezinformację.

Nie pomyliło się.

Media społecznościowe pompują Q

Zanim media społecznościowe faktycznie zareagowały na konspirację spod znaku Q, minęło kilkanaście miesięcy. W tym czasie wpływy QAnon w sieci rosły na potęgę. A eksplodowały wraz z pandemią koronawirusa, rozprzestrzeniając dezinformację medyczną i skutecznie podkopując zaufanie do instytucji odpowiedzialnych za walkę z COVID-19. 

Co więcej to właśnie społecznościówki, zwłaszcza Facebook i YouTube, znacząco pomogły rozprzestrzeniać się tej sieci dezinformacji. Winny temu jest ich wewnętrzny system rekomendacji. Zgodnie z nim użytkownikowi, który zainteresował się QAnon, algorytm natychmiast podsuwał propozycje dołączania do kolejnych, podobnych grup. Gdy obejrzał filmik antyszczepionkowy na YouTube, system rekomendacji podpowiadał mu kolejne o „fałszywej pandemii”, rzekomych śmiertelnych skutkach 5G i wielkim spisku Billa Gatesa. W ten sposób system rekomendacji i zasady moderowania platform od dawna radykalizowały poglądy tysięcy ludzi na świecie. Umożliwiały im także stałą komunikację wewnątrz grup często zamkniętych dla szerszej publiczności, jak w przypadku zamkniętych grup na FB czy WhatsAppie, do których nie mają dostępu dziennikarze ani badacze akademiccy monitorujący dezinformację.

Protest w Berlinie, 29 sierpień 2020 r.

Na konspirację spod znaku QAnon pierwszy zareagował Twitter, usuwając ponad 7 tysięcy kont i hashtagów związanych z Q. Dopiero wtedy Facebook zintensyfikował swoje wewnętrzne śledztwo. Skalę działania tych grup już od dawna dokumentowali dziennikarze, m.in. The Guardian i NBC News, ujawniając kolejne sieci powiązań Q, a eksperci alarmowali, że brak zdecydowanych działań ze strony platform skończy się fatalnie.

Dopiero niespełna trzy miesiące przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych Facebook usunął ponad 790 grup i 100 stron związanych z QAnon, zablokował 300 hashtagów używanych przez zwolenników Q i zdjął ponad 1,5 tys. aktywnych reklam.

Wedle zapowiedzi portalu Zuckerberga to początek głębszych zmian i czyszczenia platformy ze zorganizowanych sieci dezinformacji i teorii spiskowych: wewnętrzne śledztwo pozwoliło zidentyfikować kolejne 1950 grup, 440 stron i ponad 10 tys. kont na Instagramie związanych z QAnon, których zasięgi mają zostać ograniczone. Treści te mają być usunięte z algorytmów rekomendacji, newsfeed i wyszukiwarek. Facebook deklaruje też zwrot w podejściu do wszelkich „organizacji propagujących przemoc”.

O skuteczniejsze działania w tym obszarze od dawna apelowaly środowiska zajmujące się dezinformacją, służby, regulatorzy, jednak szefowie FB powtarzali, że ich firma nie chce „ingerować w wolność słowa” (w rzeczywistości zaś – ograniczać swoich przychodów). Na jaw wychodziły jednocześnie kolejne szokujące ustalenia – jak niedawny raport brytyjskiego think tanku Institute for Strategic Dialogue (ISD) ukazujący np. w jaki sposób algorytm Facebooka promował treści denialistów Holocaustu.

Q zabrane przez ochronę jednemy z uczestników spotkań pod hasłem "Make America Great Again" w sierpniu 2018 roku.

Jak ujawniło śledztwo Guardiana, Qanon przyciągnął łącznie na FB i Instagramie nawet 4,5 miliona followersów przynajmniej w 15 krajach i to nie tylko w tych anglojęzycznych, ale także z Włoch, Niemiec, Bułgarii, Rumunii, Węgier, Czech. I Polski. 

– Kiedy po raz pierwszy sporządziliśmy mapę sieci zwolenników QAnon w czerwcu 2018 r., była to najgęstsza sieć konspiracyjna, jaką kiedykolwiek badaliśmy. Konta zaangażowane w teorie QAnon miały zdumiewający wskaźnik wzajemnego obserwowania i reprezentowały niezwykle zwartą społeczność internetową – piszą autorzy raportu Graphiki.

O ile jednak można szacować skalę tych wpływów, nie sposób oszacować skali już dokonanego spustoszenia. Mimo reakcji platform i zamknięcia znaczącej liczby kont, stron i grup, ostatnie tygodnie w amerykańskiej polityce upłynęły pod znakiem triumfu QAnon.

Najpierw wewnętrzne wybory w partii republikańskiej w stanie Georgia wygrała Marjorie Taylor Greene, wspierająca QAnon, promująca rasizm, antysemityzm oraz konspiracyjne teorie. W ujawnionych postach Greene twierdziła m.in., że Hillary Clinton miała listę politycznych wrogów do likwidacji. Jej lokalne zwycięstwo oznacza, że Greene ma duże szanse jesienią zasiąść w Kongresie.

Następnie prezydent Donald Trump zapytany podczas konferencji w Białym Domu, czy popiera QAon, odpowiedział w charakterystycznym dla siebie stylu:
Niewiele wiem o tym ruchu, poza tym, że oni mnie bardzo lubią, co doceniam.
U podłoża tej konspiracyjnej teorii leży przekonanie, że działa pan w tajny sposób, by ocalić świat przed satanistyczną kabałą pedofilów – doprecyzowała jedna z reporterek.
Czy to coś złego? Jeśli mogę pomóc ocalić świat przed problemami, chcę to robić! – wypalił Trump. 

Na kontach zwolenników QAnon zapanowało wręcz świąteczne poruszenie. Nie mieli wątpliwości, że dostali znak zachęcający do dalszego działania.

Polski QAnon? Aktywny

Jak się okazuje, QAnon ma swój przyczółek także w Polsce – na razie stosunkowo niewielki. Po raz pierwszy trafiłam na stronę gromadzącą polskich zwolenników QAnon na Facebooku, gdy wraz z badaczami Stanford Internet Observatory monitorowaliśmy dezinformację na FB przed wyborami prezydenckimi w Polsce.

Strona powstała pod koniec marca 2020. W pierwszych tygodniach rosła szybko, w maju gromadząc już około 20 tys. followersów. Najpierw z QAnon Poland zmieniła nazwę na QAnon Polska, by w maju (gdy w mediach ukazywały się kolejne publikacje dotyczące zasięgów QAnon, a Twitter i Facebook zaczęły usuwać konta i strony), zmienić nazwę na 17anon Polska. Dzisiaj śledzi ją ok. 27 tys. użytkowników portalu Zuckerberga. Pierwszy post odsyła do 345-stronicowego Manifestu Q, bełkotliwego zbioru spiskowych teorii i jednocześnie antologii 1000 postów Q, przetłumaczonych na język polski.

Strona jest aktywna, posty ukazują się na niej regularnie, zwykle codziennie. Są zgodne z międzynarodową agendą spisków: szerzą dezinformację wokół pandemii, rzekomych skutków 5G, Billa Gatesa, George’a Sorosa, walczą z obowiązkiem noszenia maseczek. Mieszanka na pierwszy rzut oka nieprawdopodobna, a jednak niezwykle skuteczna. 

Pojawiają się na niej także posty nawiązujące do polskiej debaty i komentarze do informacji dotyczących pandemii w Polsce. Rozsyłany jest na przykład wzór oświadczenia dla rodziców dzieci w wieku szkolnym, by sprzeciwiali się maseczkom w placówkach edukacyjnych.

Zasięg strony wydaje się być nieznaczący, w ciągu ostatniego miesiąca według Crowdtangle wygenerowała nieco ponad 3 tys interakcji. Treści te były jednak udostępniane również w grupach na FB, takich jak „pandemia to ściema” (9,8 tys. członków), „covid-19 fałszywa pandemia” (17,7 tys. członków), „Mówimy NIE dla przymusowych szczepień i NWO” (1,7 tys. członków). A także w takich grupach: „Nigdy więcej PiS (16,9 tys.)”, „Dosyć rządów PiS (66,4 tys.)”, „Polscy Patrioci, STOP NWO” (ponad 22 tys.) czy QApel zrzeszającej ponad 2 tys. zwolenników QAnon w Czechach.

Konspiracyjne teorie QAnon na polskim FB szerzy także grupa Q-anon Odrodzenie (16,4 tys. członków), w polskojęzycznej sieci działają fejkowe strony internetowe poświęcone Q (jak kosmiczneujawnienie) i co najmniej kilka kanałów na YouTube, m.in. Prawda Istnieje (25 tys. subskrybentów). Treści QAnon promuje także kanał telewizji NTV (filmik z kwietnia na temat kolejnych wpisów Q obejrzało ponad 67 tys. użytkowników).

Na Twitterze, mimo wielkiej akcji czyszczenia kont promujących konspiracyjne teorie spod znaku Q, ich zwolennicy są nadal aktywni, a z dnia na dzień przybywa followersów. Wśród nich uwagę zwracają konta udostępniające polskie treści (co ciekawe, jednocześnie tweetujące najczęściej po angielsku i udostępniające głównie anglojęzyczne materiały). 

I znowu – żadne z nich nie ma nadzwyczajnych zasięgów czy dziesiątek tysięcy followersów. @Soldier56631902, @polishpatriotQ gromadzą ledwie 800 followersów, @PolandQanon ma ich już niemal tysiąc, @Gesara17 – 1,1 tys., ale @Kamil612890009, podobnie jak @RealMaciejHelak to już po 4,5 tys. obserwujących.

Działają jednak w rosnącej międzynarodowej siatce, ich pole rażenia może być więc znacznie większe niż pokazują proste liczby dotyczące followersów.


Ciekawe są konkretne treści, które pojawiały się na tych kontach. Konto Archer udostępniało m.in. zdjęcia z sierpniowego protestu antyszczepionkowców w Warszawie. Protestujący domagali się „odwołania plandemii” i sprzeciwiali konieczności noszenia maseczek. Ale, o czym świadczą transparenty, protestowali także przeciw 5G i Billowi Gatesowi. Demonstrację organizowało znane już z silnych działań antyszczepionkowych stowarzyszenie STOP NOP, którego liderką jest Justyna Socha. Zaś jej stronę na Facebooku śledzi już ponad 157 tys użytkowników.

Europejski odłam QAnon

Delegacja STOP NOP pojechała też na wielką sierpniową demonstrację do Berlina. W sieci chwali się nagraniem, na którym przedstawiciele polskich antyszczepionkowców, z Grzegorzem Braunem i Justyną Sochą na czele, wraz z wielotysięcznym tłumem konspiracjonistów wszelkiej maści, gromko skandują „Stop plandemii”. A wokół powiewają flagi z ognistym Q.

– Niemcy sprawdziły się w starciu z pandemią, ale przegrywają walkę z „QAnon” – stwierdza w „Foreign Policy” Tyson Barker z Aspen Institute Germany.

Niemieccy zwolennicy Q to po USA druga najliczniejsza grupa tego ruchu. Według NewsGuard w całej Europie działa dziś ok. 450 tys. followersów na różnych platformach, z czego ponad 200 tys. w Niemczech (wśród nich telewizyjni celebryci, np. rapper Sido i gwiazda pop Xavier Naidoo). Większość z nich to ludzie poniżej 50 roku życia.

Grupy skupiające zwolenników QAnon udało nam się zidentyfikować także na słowackim i węgierskim Facebooku, powiązane są z nimi kanały na YouTube.

W Polsce na Allegro można kupić naklejki i gadżety z emblematami QAnon, komplet takich naklejek kosztuje 16 zł. Koszulka ze słynną literą Q sprowadzana z Chin – już prawie 50 zł. Najciekawsze są jednak maseczki (sic!) z literą Q, które za 40 zł sprzedaje pewien przedsiębiorca i muzyk z Sopotu.

Toksyczny urok spisku

Polscy zwolennicy QAnon to wciąż niewielka grupa, nie budząca takiego zainteresowania w sieci, jak Q w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii. Nie można jej jednak lekceważyć. – Teorie QAnon zyskują na znaczeniu poza Stanami Zjednoczonymi, a nowe społeczności narodowe zaczynają je przystosowywać do lokalnych wydarzeń i postaci politycznych. Rozwój tych stosunkowo niezależnych ekosystemów w sieci zasługuje na większą uwagę, gdyż międzynarodowe sekcje QAnon są zagrożeniem dla procesów demokratycznych na świecie i osłabiają zaufanie do instytucji – nie mają wątpliwości autorzy raportu Graphiki.

Zwolennicy QAnon na FB właśnie skrzykują się na demonstrację przeciw „plandemii” w Warszawie.

Wszystko wskazuje na to, że dokładnie taką samą demonstrację organizuje Stowarzyszenie STOP NOP. „Po licznych protestach w Europie czas na Polskę! Kolejny raz zjednoczeni wychodzimy na ulice Warszawy, żądając zakończenia plandemii!” – zapraszają antyszczepionkowcy w mediach społecznościowych. Planowanej na sobotę demonstracji poświęcone są dwa wydarzenia na FB, a do udziału w proteście antyszczepionkowcy zachęcają też w czterech grupach powiązanych ze STOP NOP: „Komisja śledcza COVID-19” (ponad 40 tys. członków), „Strajk Generalny” (ponad 12 tys. członków), „Rozliczyć kłamstwo koronawirusowe” (9,4 tys. członków), „Strajk Polaków ponad podziałami” (1,5 tys. członków). STOP NOP organizuje autobusy z całej Polski.

To tylko kolejny przykład tego, jak wyznawcy pozornie niezwiązanych ze sobą spiskowych teorii przenikają się i łączą. I rosną w siłę. Nie bez powodu Światowa Organizacja Zdrowia zdiagnozowała w tym roku kolejną pandemię: „infodemię”.

Anna Gielewska – stypendystka Uniwersytetu Stanforda zajmująca się badaniem zorganizowanej dezinformacji i propagandy w sieci. Dziennikarka polityczna z wieloletnim stażem, m.in w tygodniku „Wprost”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku”. Nominowana do nagrody Grand Press w kategorii news oraz do nagrody MediaTory. Wiceprezes Fundacji Reporterów (pierwszej organizacji wspierającej dziennikarstwo śledcze w Polsce), jedna z koordynatorek międzynarodowego projektu vsquare.org, współautorka „Biografii Nieautoryzowanej Antoniego Macierewicza, wykładowca akademicki.