Bot został ministrem, a teraz jest w ciąży. Rządowi Albanii odjechał peron
Albania powołała pierwszą na świecie minister AI, Diellę, by walczyła z korupcją. Premier Edi Rama ogłosił jednak, że AI jest w ciąży i urodzi 83 asystentów dla posłów.

Sztuczna inteligencja przestała być futurystyczną mrzonką. Korzystamy z niej na co dzień, często nieświadomie, prosząc asystentów o pogodę, akceptując sugestie algorytmów na platformach streamingowych czy używając narzędzi do szybkiego generowania tekstu. AI stało się powszechnym narzędziem, które ułatwia prywatne życie.
Trend ten dawno już wyszedł poza garaże technologicznych gigantów pokroju Google czy OpenAI. Mniejsze firmy, agencje marketingowe, a nawet lokalni przedsiębiorcy coraz śmielej sięgają po rozwiązania AI, by optymalizować koszty, automatyzować procesy czy poprawiać obsługę klienta. Sztuczna inteligencja przestała być kosztowną zabawką, a stała się elementem konkurencyjności.
Skoro AI tak dobrze radzi sobie z optymalizacją, naturalnym (choć dla wielu niepokojącym) krokiem wydaje się administracja publiczna. Co by było, gdyby algorytmy zaczęły zarządzać przetargami lub wspierać parlamentarzystów? Albania postanowiła sprawdzić to w praktyce, ale dodała do tego marketingowy sznyt, który wykracza poza zwykłe wdrożenie technologii.
Ciężarna ministra AI i jej 83 dzieci
We wrześniu Albania powołała Diellę (tłum. Słońce), czyli pierwszego na świecie ministra, który jest w całości sztuczną inteligencją. Diella nie jest jednak zupełnie nowym tworem – została początkowo wprowadzona już w styczniu jako wirtualna asystentka na portalu e-Albania, pomagając obywatelom i firmom w uzyskiwaniu państwowych dokumentów.
Jej oficjalne zadanie jako minister jest szlachetne: ma zapewnić pełną przejrzystość publicznych przetargów i wyeliminować korupcję. Premier Edi Rama uznał jednak, że to zbyt nudne. Podczas niedawnego Global Dialogue w Berlinie ogłosił światu, że minister Diella... jest w ciąży.
Zgodnie z zapowiedzią premiera, AI-minister ma urodzić 83 dzieci. Liczba nie jest przypadkowa – po jednym dziecku ma przypaść każdemu posłowi z rządzącej Partii Socjalistycznej. Te dzieci to, mówiąc już bez metafor, wyspecjalizowani asystenci AI, którzy mają wspierać pracę parlamentarzystów. Cały system ma być w pełni funkcjonalny do końca 2026 r.
Do czego posłom posłużą cyfrowi potomkowie Dielli? Będą rejestrować wszystkie wydarzenia w parlamencie i informować legislatorów o dyskusjach, które ci przegapili. Premier Rama ujął to dość obrazowo:
Jeśli pójdziesz na kawę i zapomnisz wrócić do pracy, to dziecko powie ci, co zostało powiedziane, gdy cię nie było na sali i zasugeruje, kogo powinieneś kontratakować [dokładnie tego słowa użył Rama - dop. red.]. To idealne narzędzie dla tych, którzy cenią sobie przerwę na kawę.
Nieprzekupny system czy marketingowa tandeta?
W tej rodzinnej strukturze dzieci będą znać swoją matkę. A matka, czyli minister Diella, ma realne kompetencje. Przedstawiana wizualnie jako kobieta w tradycyjnym albańskim stroju, ma przejąć odpowiedzialność za podejmowanie decyzji w sprawie przetargów publicznych, odsuwając od tego procesu ludzkich urzędników.
Według Ramy, ten nieprzekupny system, nazwany przez niego sługą zamówień publicznych, ma nie tylko oceniać oferty, ale także zatrudniać talenty z całego świata, przełamując strach przed uprzedzeniami i sztywność administracji. Celem jest oczywiście stuprocentowa przejrzystość i wyeliminowanie korupcji z łańcucha dostaw rządu. Przynajmniej w teorii, bo na razie głównym produktem jest rozgłos.
W Polsce też mamy sztuczną inteligencję:
Idiotyczny pomysł, który... zadziałał?
Mówiąc wprost, cała ta narracja brzmi idiotycznie. O ile koncepcja wykorzystania AI do nadzorowania przetargów w celu zmniejszenia korupcji jest przynajmniej warta dyskusji, to opakowanie tego w tanią historyjkę o ciężarnej minister AI, która rodzi dzieci dla posłów, jest małym absurdem. To brzmi nieco jak infantylizacja tematu transformacji cyfrowej rządu.
Sam pomysł, że AI będzie podpowiadać posłowi, kogo ma kontratakować, bo ten był zajęty piciem kawy, jest też niepokojący. Zamiast mobilizować do pracy, daje się politykom narzędzie do jeszcze większej bierności i pójścia na łatwiznę. To prosta droga do sytuacji, w której legislatorzy bezrefleksyjnie polegają na sugestiach algorytmu, zamiast na własnej analizie. Co jeszcze - może sprzedaż po kosztach alkoholu w przyrządowej restauracji?
Trzeba jednak Albanii oddać jedno. Osiągnęli cel, którego nie powstydziliby się niektórzy polscy patoinfluencerzy – wygenerowali globalny rozgłos. Nieważne, że pomysł jest dziwaczny i trąci marketingową tandetą; ważne, że media na całym świecie piszą o ciężarnej minister AI.







































