Byłem w siedzibie McLarena i muszę wam pokazać te niesamowite rzeczy
Główna siedziba firmy McLaren zachwyciła mnie na wielu poziomach: ludźmi, maszynami oraz historią. Zapamiętam tę wizytę do końca życia i chętnie pokażę wam, jak główna baza producenta super-samochodów wygląda od środka.

Nie będę wam tu ściemniał. Nie jestem takim fanem motoryzacji jak redakcyjni koledzy z Autobloga. Siedzibę McLarena odwiedziłem tylko dlatego, że właśnie w niej organizowano przedpremierowe testy gry Sonic Racing CrossWorlds. Mimo tego budynek opuszczałem absolutnie oczarowany. Nie tylko maszynami, ale również ludźmi i technologiami.
Chcę wam opowiedzieć o kilku powodach, dla których zapamiętam tę wizytę na długo. Może na całe życie. Nie tylko z powodu niesamowitych samochodów widocznych na każdym kroku, ale również historii tego miejsca, pasji pracowników oraz atrakcji, jakie zostały dla mnie przygotowane. No, ale po kolei:
1. Stałem tam, gdzie Brad Pitt. To tutaj kręcono zdjęcia do rewelacyjnego filmu F1.





F1 to świetny film, który polecam każdemu, nie tylko fanom motoryzacji. Trzyma w napięciu, nie jest banalny, do tego ujęcia z rozpędzonych bolidów to jakiś kosmos. Kosmosem było dla mnie też to, że stałem w tym samym miejscu, w którym kręcono sceny z Bradem Pittem oraz resztą aktorów.
W filmie F1 widz śledzi losy fikcyjnego zespołu Apex GT. Jego siedziba to tak naprawdę właśnie siedziba McLarena, zlokalizowana w spokojnym Woking niedaleko Londynu. Dlaczego akurat to miejsce wybrali producenci filmu? Przypuszczam, że zdjęciowom spodobały się nowoczesne, przestronne, przeszklone wnętrza McLaren Technology Centre. Nieco surowe, nieco futurystyczne.
Teraz już wiecie: oglądając F1, widząc nowoczesną siedzibę Apex GT ze stawem oraz trawnikiem – nie, to nie efekty komputerowe. Widzicie prawdziwe miejsce, w którym na co dzień pracuje ponad 1500 osób. Produkuje się tutaj super-samochody, opracowuje technologie oraz dowodzi podczas wyścigów Formuły 1. Co niesamowite, McLaren Technology Centre pojawia się także w świetnym serialu Andor, jako port kosmiczny.
2. Bolidy Formuły 1 wyskakują z drukarki 3D pracującej z absurdalną dokładnością.



Nie jest tajemnicą, że druk 3D jest wykorzystywany przez zespoły Formuły 1 już od kilkunastu lat. Nie sądziłem jednak, że stosowanie tej technologii jest tak powszechne i nagminne. Dowiedziałem się, że testowe bolidy, wykorzystywane np. w tunelach aerodynamicznych, są w 4/5 właśnie dziełami drukarek. Natomiast maszyny, które trafiają na tor, także coraz powszechniej korzystają z części drukowanych 3D.
McLaren był zresztą pierwszą firmą, która wykorzystała część z drukarki 3D, wydrukowaną w popularnej technologii FDM, podczas faktycznego wyścigu Formuły 1, jeszcze w 2014 roku. Szacuje się, że współcześnie nawet 10 proc. elementów bolidów widocznych przez kibiców na torach pochodzi już z drukarek. Ta wartość będzie wyłącznie rosła.
McLaren korzysta z drukarek marki Stratasys, tworzących części z precyzją i dokładnością co do 8 mikronów. Mikron, zwany też mikrometrem, to 10−6 metra. Tysiąc mikronów daje jeden milimetr. Tak absurdalnie wysoka precyzja jest niezbędna, aby projektować podzespoły o maksymalnej aerodynamice. Dla mnie kosmos.
3. Niesamowite, ile bolidów tworzących historię tutaj stoi. Tak po prostu.






To nie tak, że w siedzibie McLarena znajduje się wielka hala, w której prezentowana jest cała kolekcja maszyn. Zamiast tego super-samochody, bolidy Formuły 1 oraz muzealne eksponaty stoją w rozmaitych miejscach. Niemal jakby ktoś je rozstawił losowo, bez ładu i składu. Obok gabloty z pucharami. W korytarzu prowadzącym na stołówkę. Między salą kinową oraz pokojem konferencyjnym.
Kiedy zapytałem o to przedstawiciela firmy, ten przyznał, że nie ma w tym przypadku. Zamiast zamykać pojazdy w hali wystawowej, w McLaren chcą nieustannie przypominać pracownikom, co zbudowali oraz do czego doszli. Właśnie dlatego bolidy łypią na pracowników podczas lunchu albo towarzyszą im w trakcie turnieju ping-ponga. Gdy zapytałem, czy to rozsądne, ryzykować uszkodzenie tak drogich maszyn, przedstawiciel dał mi do zrozumienia, że wszystko jest wykalkulowane.
Mnie najbardziej spodobała się kolekcja w ciemnym korytarzu, łączącym starą i nową część kompleksu. Wchodzi się do niej trochę jak do jaskini Batmana, sekretnym przejściem na kartę magnetyczną, osadzonym w gładniej białej ścianie. To przejście łączy dwa światy McLarena: fabrykę super-samochodów oraz kompleks stworzony na potrzeby Formuły 1.
We wspomnianym korytarzu znajduje się wiele bolidów, które napisały historię F1. Stoją tu maszyny, w których puchary zdobywali Senna, Hamilton czy Prost. Z ich nazwiskami na karoserii, a także z logotypami producentów fajek, w charakterystycznych barwach Marlboro. Dzisiaj nie do pomyślenia.
Spacer tym korytarzem to także świetna okazja do zobaczenia, jak bolidy zmieniły się na przestrzeni kilku dekad. Dawniej były znacznie krótsze, do tego węższe. Teraz to bardzo długie maszyny, z wieloma dodatkowymi elementami, z czego lwia część ma podnosić bezpieczeństwo kierowcy siedzącego w środku.
4. Będąc przy historii i bezpieczeństwie, tragiczny Batmobil stoi w kluczowym miejscu.




McLaren M8D Can-Am – nazywany Batmobilem ze względu na charakterystyczny kształt – stoi w głównej arterii McLaren Technology Centre. To w tej maszynie życie stracił założyciel firmy, Bruce McLaren, podczas jazdy testowej w 1970 r. Do tragedii doszło w środku sezonu Can-Am – wtedy najważniejszych wyścigów na świecie, o większym prestiżu niż F1.
Bruce był absolutnym filarem zespołu. Po jego śmierci panowało przekonanie, że McLaren zostanie rozwiązany. Rywale już rozmawiali o transferach. Znajomi Bruce’a doszli jednak do wniosku, że dokończą prace modernizacyjne przy M8D, ku jego pamięci, oraz wystartują w kolejnych wyścigach. Batmobil nie tylko wystartował w turnieju, ale wygrał 9 na 10 wyścigów.
Dobra passa trwała dalej. Maszyny McLaren M8 wygrywały Can-Am przez cztery kolejne sezony, do pojawienia się Porsche 917. Dzięki tym sukcesom zespół nie tylko przetrwał, ale też zamienił się w gigantyczną firmę, jaką znamy dzisiaj. Z tej perspektywy świetną klamrą kompozycyjną jest inny samochód, stojący zaraz obok Batmobila. To Austin Ulster 7, w którym Bruce ścigał się jako 15-latek, podszywając się na zawodach pod ojca.
5. Decyzje podczas wyścigów F1 zapadają nie przy torze, ale pod Londynem. Tak wolą, nawet mimo opóźnienia transmisji.

Brytyjczycy wydają się szczególnie dumni ze swojego podejścia do centrum decyzyjnego F1. W zespole McLarena wszystkie kluczowe decyzje są podejmowane w sennym miasteczku Woking pod Londynem. Nawet mimo opóźnienia wynikającego z transmisji danych między McLaren Technology Centre oraz konkretnym torem, często położonym na innym kontynencie.
Według przedstawiciela McLarena decyzje podejmowane w centrali, z dala od toru, są po prostu lepsze. Zapadają bowiem z zimną głową, z dala od samego wydarzenia, kibiców oraz buzujących emocji. Chłodna kalkulacja zamiast uczestnictwa. Położenie centrum decyzyjnego pozwala nabrać dystansu, niezbędnego do podejmowania najlepszych decyzji w szerszej perspektywie. Nie okrążenia czy nawet wyścigu, ale całych zawodów.
Zimne, wykalkulowane podejście zaczęło się od przerobionego wozu transmisyjnego. Ekipa McLarena postawiła go kilka kilometrów od toru, ciągnąć masę kabli. Eksperyment okazał się sukcesem. W ten sposób w McLarenie zdali sobie sprawę, że atmosfera wyścigu – chociaż wspaniała – bardziej przeszkadza niż pomaga w racjonalnych kalkulacjach.
Z tego powodu dzisiaj aż 90 proc. wszystkich decyzji dotyczących wyścigu F1 – także podczas jego trwania – zawsze zapada pod Londynem. Tutaj też rozstrzygane są wszystkie kwestie sporne. Zespół na miejscu odpowiada za około 4 proc. decyzji, z kolei 6 proc. decyzji podejmuje sam kierowca. Mało w tym romantyzmu, ale tam, gdzie są wielkie pieniądze i rywalizacja, zawsze dochodzi do profesjonalizacji.
Bonus: "prezent" od Lewisa Hamiltona

Gdy Lewis Hamilton musiał oddać puchar zespołowi McLarena z powodu dyskwalifikacji, zrobił to w swoim stylu. Hamilton postanowił nieco zmodyfikować trofeum, co można dostrzec, zaglądając pod spód. Tam zobaczycie naklejkę wesołego Hamiltona oraz jego psa, naklejoną przez samego Lewisa. Brytyjczycy z McLarena postanowili jej nie odrywać, przez co puchar nabiera dodatkowego charakteru.
Z kolei w tym miejscu możecie przeczytać nasze pierwsze wrażenia z Sonic Racing CrossWorlds. McLaren to partner nadchodzących wyścigów i chociaż na ten moment w grze z niebieskim jeżem nie ma żadnych brytyjskich super-samochodów, wszystko się jeszcze może zmienić.