Śmigłowce Apache w Polsce. Potężny skok naprzód naszej armii
Już 16 czerwca do Polski dotrą pierwsze amerykańskie śmigłowce uderzeniowe AH-64D Apache, które zostaną oficjalnie przekazane Wojsku Polskiemu. Jak zapowiedział wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz pierwsze maszyny trafią do Inowrocławia i posłużą głównie do szkolenia pilotów oraz obsługi technicznej.

Choć nie są to jeszcze te docelowe najnowocześniejsze wersje, to stanowią one kluczowy element tzw. rozwiązania pomostowego. Bo właśnie tak wygląda dzisiaj budowanie realnej siły militarnej – przez przygotowanie, szkolenie i strategiczne myślenie.
Choć docelowo Polska zamówiła aż 96 sztuk śmigłowców AH-64E Apache Guardian, które trafią do służby od 2028 r., to już teraz do naszego kraju przyleci osiem maszyn w starszej wersji D. Umowa leasingowa zawarta z USA w lutym 2025 r. zakłada, że te helikoptery będą służyły przede wszystkim do celów szkoleniowych.
W ten sposób Polska chce uniknąć przestoju między wycofaniem starych postradzieckich Mi-24 a wdrożeniem nowoczesnych Apache. I bardzo dobrze, bo luka w zdolnościach bojowych byłaby zbyt kosztowna.
AH-64D - znany jako Apache Longbow - to śmigłowiec, który swoją karierę zaczął jeszcze w latach 90., ale do dziś pozostaje maszyną zdolną do wykonywania skutecznych zadań na polu walki. Jego charakterystyczny radar AN/APG-78 Longbow zamontowany nad głównym wirnikiem, pozwala wykrywać cele w trudnych warunkach – również w gęstej mgle, deszczu czy przy silnych zakłóceniach elektronicznych.
Dlaczego Apache to prawdziwy gamechanger?
Nie ma co ukrywać – Apache to legenda. A Polska, gdy już otrzyma wszystkie 96 egzemplarzy wersji AH-64E stanie się drugim największym użytkownikiem tego modelu na świecie, zaraz po Stanach Zjednoczonych. To nie tylko prestiż, ale przede wszystkim realna zmiana jakościowa w zdolnościach bojowych polskiej armii.
Nowoczesne Apache w wersji E (Guardian) to już zupełnie inna liga. Dzięki ulepszonym silnikom T700-GE-701D osiągają prędkość blisko 293 km/h, a ich zasięg to około 480 km. Potrafią działać przez wiele godzin bez wsparcia, wykonując zarówno misje bojowe, jak i rozpoznawcze czy eskortowe.
Największą siłą AH-64E jest jednak pełna integracja z nowoczesnym, sieciocentrycznym polem walki. Mówimy tu o śmigłowcu, który nie tylko razi cele z niesamowitą precyzją, ale też współpracuje z dronami, czołgami Abrams czy myśliwcami F-35, tworząc jedną zgraną i śmiercionośną orkiestrę. Dzięki systemowi radarowemu Longbow, Guardian potrafi jednocześnie wykryć nawet 256 celów i śledzić wiele z nich w czasie rzeczywistym.
Więcej na Spider's Web:
Szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie
Zanim jednak AH-64E pojawią się na polskich lotniskach, trzeba przygotować ludzi, którzy będą nimi latać. Jak podkreśla minister Kosiniak-Kamysz do przeszkolenia jest „ogromna rzesza” pilotów, a także personel techniczny. Dlatego procedury szkoleniowe są obecnie upraszczane, by możliwie szybko i sprawnie przygotować kadrę do obsługi nowego sprzętu.
I tutaj właśnie na scenę wchodzą Apache w wersji D. Te maszyny, choć nieco starsze, mają bardzo podobną konstrukcję i układ sterowania, co ich nowsi bracia z wersji E. Dzięki temu będą doskonałą platformą do szlifowania umiejętności, zanim pojawią się docelowe śmigłowce. To właśnie na nich będą się szkolić przyszli operatorzy jednych z najbardziej zaawansowanych śmigłowców bojowych świata.
Pożegnanie z Mi-24 – koniec pewnej epoki
Śmigłowce Apache trafią do 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, zastępując przestarzałe i wyeksploatowane maszyny z rodziny Mi-24, pamiętające jeszcze czasy Układu Warszawskiego.
To symboliczna, ale też praktyczna zmiana. Wchodzimy w nową erę, w której bezpieczeństwo Polski będzie opierało się na technologii i interoperacyjności z NATO, a nie na sowieckiej myśli technicznej sprzed pół wieku.
Nowe maszyny zapewnią nie tylko przewagę ogniową, ale też zupełnie nowe możliwości rozpoznania, precyzyjnego ataku i dowodzenia. Apache to nie tylko „helikopter z działkiem”. To powietrzna platforma bojowa, która łączy dane, przetwarza je i reaguje szybciej, niż przeciwnik zdąży podnieść wzrok.
Co dalej?
W przyszłym tygodniu minister Kosiniak-Kamysz osobiście uda się do Inowrocławia, by odebrać pierwsze śmigłowce. To ważny moment – nie tylko z punktu widzenia polityki obronnej, ale też symbolicznego wejścia Polski do ścisłego grona państw dysponujących najnowocześniejszą technologią wojskową na świecie.
Zakup Apache’y to inwestycja na lata – i to dosłownie. Wraz ze śmigłowcami Polska otrzyma kompleksowy pakiet szkoleniowy, logistyczny, hangarowy oraz zapas amunicji i części zamiennych. To nie jest kolejny zakup „żeby było”. To przemyślana strategia, która ma realnie zmienić oblicze Sił Zbrojnych RP.
Powietrzna rewolucja już się zaczęła
Pierwsze Apache będą u nas już za moment. I choć to dopiero początek, to już teraz możemy mówić o ogromnym kroku naprzód dla polskiej armii. Nowe śmigłowce nie tylko zastąpią stare Mi-24, ale też wprowadzą Wojsko Polskie w zupełnie nową ligę. Ligę, w której liczy się technologia, precyzja i współpraca.
2028 r.? Brzmi odlegle. Ale właśnie teraz zaczyna się do niego prawdziwe przygotowanie. A to, jak dobrze je wykorzystamy, zdecyduje o naszej gotowości na przyszłość. Apache nad Polską? Już niebawem to będzie codzienność.