REKLAMA

Piractwo wraca na pełnej. Wielkie firmy nie rozumieją dlaczego

Branża rozrywkowa kiedyś była wyśmiewana za brak zrozumienia cyfrowych realiów i walkę z własnymi klientami. Gdy nieco otrzeźwiała i sytuacja okazała się względnie unormowana wróciliśmy do nowej formy obłędu. Tym razem korporacje za piractwo obarczają winą… inne korporacje. Kino.

piractwo wnioski korporacji
REKLAMA

Firma analityczna Enders Analysis opublikowała raport, który wywołał prawdziwe trzęsienie ziemi w branży rozrywkowej. Według autorów badania piractwo treści wideo osiągnęło już przemysłowe rozmiary, generując straty rzędu miliardów dolarów rocznie dla nadawców i platform streamingowych.

Co jednak najbardziej zaskakujące w całej tej historii, to nie skala problemu - o tym wszyscy wiedzieli od dawna - ale reakcja największych firm technologicznych świata. Zamiast walczyć z plagą XXI wieku, Amazon, Google, Microsoft i Meta najwyraźniej postanowiły... udawać, że problemu nie ma. A może po prostu mają swoje powody, żeby nie działać zbyt energicznie?

REKLAMA

Czytaj też:

Gdy algorytmy pracują dla piratów

Raport Enders Analysis nosi wymowny tytuł Video piracy: Big tech is clearly unwilling to address the problem, co można przetłumaczyć jako brutalnie szczery opis sytuacji: wielkie korporacje technologiczne zwyczajnie nie chcą rozwiązać problemu piractwa. Autorzy badania - Gareth Sutcliffe i Ollie Meir - nie owijają w bawełnę. Oskarżają cztery największe firmy technologiczne o obojętność i bezczynność wobec problemu, który kosztuje branżę rozrywkową dziesiątki miliardów dolarów rocznie.

Najbardziej intrygująca jest jednak diagnoza mechanizmów, które sprawiają, że Big Tech stał się nieświadomym (a może jednak świadomym?) sprzymierzeńcem piratów. Facebook wyświetla reklamy nielegalnych serwisów streamingowych, Google i Microsoft pozwalają swoim systemom zabezpieczeń DRM gnić w zapomnieniu, a Amazon sprzedaje urządzenia, które w praktyce stały się kluczem do kradzieży treści na masową skalę. To nie jest przypadek - to system, który działa dokładnie tak, jak został zaprojektowany.

Fire Stick. Dongiel, który podpalił branżę

Jeśli trzeba było wybrać głównego bohatera tej opowieści o cyfrowym piractwie to Amazon Fire Stick zdecydowanie zasługuje na to miano. Autorzy raportu nazywają go wprost urządzeniem wspierającym piractwo (piracy enabler), co brzmi jak oskarżenie z sali sądowej. I faktycznie statystyki mówią same za siebie: aż 59 proc. Brytyjczyków oglądających nielegalne transmisje robi to właśnie za pośrednictwem urządzeń Fire TV.

amazon-fire-tv-stick-4k-max.jpg
Amazon Fire Stick

Mechanizm jest prosty jak budowa cepa: tani dongiel za kilkadziesiąt funtów, łatwa w obsłudze aplikacja pobrana z Internetu i kilka kliknięć pilotem - voilà, mamy dostęp do tysięcy kanałów telewizyjnych z całego świata, w tym do najdroższych transmisji sportowych. Urządzenie, które Amazon reklamuje jako bramę do legalnej rozrywki, w praktyce stało się narzędziem masowej kradzieży własności intelektualnej.

Problem nie leży w samej technologii - Fire Stick to w końcu tylko miniaturowy komputer z Androidem. Problem tkwi w łatwości modyfikacji systemu i braku skutecznych zabezpieczeń, które uniemożliwiałyby instalację nielegalnych aplikacji IPTV. Amazon ma pełne możliwości techniczne, żeby temu zapobiec, ale najwyraźniej nie ma ochoty ograniczać swobody swoich użytkowników. Trudno się dziwić - w końcu każdy sprzedany Fire Stick to zysk, niezależnie od tego, do czego ostatecznie zostanie wykorzystany.

DRM. Wymarły system, który nadal udaje, że żyje

Jednym z najbardziej przygnębiających fragmentów raportu Enders Analysis jest analiza stanu systemów Digital Rights Management (DRM). Te cyfrowe zamki miały chronić treści przed nieautoryzowanym kopiowaniem i udostępnianiem. W teorii brzmi to świetnie - w praktyce przypomina raczej papierową ścianę w czasie pożaru.

Widevine od Google i PlayReady od Microsoftu, dwa najważniejsze systemy DRM na świecie, zostały złamane na różnych poziomach bezpieczeństwa, Co gorsza Microsoft nie aktualizował swojego systemu od grudnia 2022 r., jakby firma postanowiła, że cyberprzestępcy już mają wystarczająco dużo czasu na oswojenie się z istniejącymi lukami. Google z kolei, według autorów raportu, po prostu nie angażuje się wystarczająco we współpracę z właścicielami treści. Ponad 20 lat po premierze rozwiązania DRM od Google i Microsoftu są w dramatycznym stanie, piszą analitycy Enders Analysis.

Polska - piracki środek Europy z tendencją wzrostową

Zanim jednak zaczniemy pokazywać palcem zagranicę, warto przyjrzeć się sytuacji w naszym kraju. Dane dotyczące Polski są... no cóż, mówiąc delikatnie, nie napawają optymizmem. Zgodnie z raportem Deloitte z 2023 r. aż 7,3 mln Polaków korzysta z serwisów oferujących nielegalny dostęp do treści audiowizualnych. To oznacza, że co piąty obywatel naszego kraju regularnie łamie prawa autorskie w imię oszczędności lub wygody.

Paradoksalnie liczba użytkowników pirackich serwisów w Polsce spada - w ciągu sześciu lat zmniejszyła się o 900 tys. osób. Brzmi jak dobra wiadomość, prawda? Problem w tym, że ci, którzy zostali, są znacznie bardziej aktywni. Liczba odwiedzin pirackich stron oferujących filmy i seriale zwiększyła się o około 36 proc., a tych z nielegalnym streamingiem kanałów telewizyjnych o 8,8 proc. w porównaniu do 2016 r.

Eksperci szacują, że wartość konsumpcji treści pirackich w Polsce wynosi około 7,36 mld złotych rocznie, z czego nawet 3 mld złotych są możliwe do odzyskania. To kwoty, które mogłyby finansować polską kinematografię przez najbliższe dekady, a zamiast tego znikają w czarnej dziurze nielegalnych platform.

Kiedy piraci mają lepszy model biznesowy niż Netflix

Ironia całej sytuacji polega na tym, że nielegalne serwisy często oferują użytkownikom lepsze doświadczenie niż ich legalni konkurenci. Podczas gdy użytkownik legalnej platformy musi żonglować kilkoma subskrypcjami (Netflix dla seriali, Prime Video dla filmów, Max dla sportu, Apple TV+ dla blockbusterów) piracki serwis oferuje wszystko w jednym miejscu, często za ułamek ceny.

Co więcej nielegalne platformy nie ograniczają dostępu geograficznie. Podczas gdy legalny użytkownik w Polsce musi czekać miesiącami na premierę serialu dostępnego od dawna w Stanach Zjednoczonych pirat ma do niego dostęp w kilka godzin po emisji oryginalnej. To nie usprawiedliwia kradzieży, ale pokazuje, jak bardzo branża rozrywkowa nie nadąża za oczekiwaniami współczesnych konsumentów.

Raport Enders Analysis wskazuje również na bezpośrednie zagrożenia dla użytkowników nielegalnych serwisów. Fani oglądający mecze piłki nożnej przez pirackie platformy często muszą podać informacje o kartach kredytowych i adresy e-mail, co naraża ich na cyberprzestępczość. To cena, którą płacą za dostęp do darmowych treści.

Tymczasem właściciele treści walczą z piractwem metodami, które przypominają raczej średniowieczną oblężenie niż nowoczesną walkę technologiczną. Enders Analysis opisuje tworzenie war rooms (pokojów wojennych) podczas ważnych wydarzeń sportowych na żywo. W takich centrach dowodzenia zespoły specjalistów przez całą dobę tropią i zamykają nielegalne strumienie w czasie rzeczywistym.

To Syzyfowa praca - gdy tylko jeden nielegalny strumień zostanie zamknięty, pojawiają się dwa nowe. Piraci mają przewagę technologiczną, organizacyjną i ekonomiczną. Podczas gdy nadawcy muszą płacić horrendalne kwoty za prawa do transmisji (wartość globalnych praw medialnych przekroczyła w ubiegłym roku 60 mld dol.), piraci po prostu kradną gotowy sygnał i redystrybuują go za ułamek kosztów.

Meta, Google i sztuka strategicznej ignorancji

Szczególnie kontrowersyjna jest postawa Mety (właściciela Facebooka i WhatsAppa) wobec problemu. Jak wynika z raportu Facebook aktywnie wyświetla reklamy nielegalnych serwisów streamingowych, podczas gdy WhatsApp służy jako platforma sprzedażowa dla zmodyfikowanych urządzeń Fire TV z preinstalowanymi aplikacjami pirackich.

Google z kolei najwyraźniej nie potrafi skutecznie blokować wyników wyszukiwania prowadzących do pirackich serwisów mimo posiadania najbardziej zaawansowanego systemu indeksowania treści w Internecie. A może po prostu nie chce? W końcu każde kliknięcie w reklamę to zysk, niezależnie od tego, czy użytkownik szuka legalnej czy nielegalnej treści.

Microsoft, tradycyjnie już, zachowuje się jak dinozaur cyfrowej ery. Firma, która kiedyś dominowała w branży oprogramowania, dziś wydaje się kompletnie zagubiona w świecie streamingu i praw autorskich. Brak aktualizacji systemu PlayReady od grudnia 2022 r. to nie przypadek - to strategiczna decyzja o zignorowania problemu.

Przyszłość: AI kontra piraci, czy piraci z AI?

Najbardziej niepokojący aspekt całej sytuacji to potencjalny wpływ sztucznej inteligencji na przyszłość piractwa. Z jednej strony AI może pomóc w automatycznym wykrywaniu i usuwaniu nielegalnych treści. Z drugiej strony może również usprawnić działania piratów, umożliwiając im tworzenie bardziej zaawansowanych systemów dystrybucji i obchodzenia zabezpieczeń.

Reservoir Media Inc. w swoim raporcie SEC alarmuje, że AI i technologie machine learning wprowadzają nowe wyzwania w ochronie własności intelektualnej. Potencjał AI do generowania muzyki może prowadzić do nowych form naruszenia praw autorskich poprzez nieautoryzowane wykorzystywanie chronionych utworów do trenowania aplikacji AI oraz tworzenia nieautoryzowanych dzieł pochodnych.

Rewolucja czy kapitulacja?

Raport Enders Analysis nie pozostawia złudzeń - bez zdecydowanego zaangażowania Big Techów problem piractwa będzie się tylko pogłębiał. Autorzy postulują kompletną przebudowę architektury technologicznej, systemu licencjonowania i modelu wsparcia dla systemów DRM. To brzmi jak rozsądne rozwiązanie, ale wymaga czegoś, czego najwyraźniej brakuje największym firmom technologicznym: woli współpracy z branżą rozrywkową.

Alternatywą jest dalsze pogłębianie się kryzysu. Prognozy dla Polski wskazują, że łączne przychody serwisów pirackich w ciągu najbliższych siedmiu lat wyniosą 2,9 mld złotych, a całkowita hipotetyczna wartość konsumpcji nielegalnych treści może sięgnąć ponad 61 mld złotych. To kwoty, które mogłyby finansować rozwój polskiej kultury i przemysłu kreatywnego przez dziesiątki lat.

Wnioski z kosmosu

Prawdziwa tragedia całej tej sytuacji polega na tym, że rozwiązanie problemu piractwa nie wymaga przełomowych innowacji technologicznych ani rewolucji w prawie autorskim. Wystarczyłoby, żeby największe firmy technologiczne świata przestały udawać, że problemu nie ma, i zaczęły traktować walkę z piractwem jako priorytet biznesowy, a nie uciążliwy obowiązek.

Amazon mógłby wprowadzić skuteczniejsze zabezpieczenia w Fire Stick, uniemożliwiające instalację nielegalnych aplikacji. Google mógłby zmodyfikować algorytmy wyszukiwania, żeby przestały promować pirackie serwisy. Microsoft mógłby wreszcie zaktualizować swój system DRM. Meta mógłby skuteczniej moderować reklamy nielegalnych usług.

Ale tego nie robią. Dlaczego? Możliwe, że odpowiedź jest prostsza, niż mogłoby się wydawać. Każdy sprzedany Fire Stick, każda reklama wyświetlona w wynikach wyszukiwania, każda transakcja obsłużona przez systemy płatności - to wszystko generuje przychody dla Big Tech, niezależnie od tego, czy dotyczy legalnych czy nielegalnych treści.

REKLAMA

Problem piractwa może być dla Big Tech nie problemem do rozwiązania, ale okazją biznesową do wykorzystania. A to oznacza, że dopóki branża rozrywkowa nie znajdzie sposobu, żeby sprawić, by walka z piractwem była dla gigantów technologicznych bardziej opłacalna niż jego ignorowanie, sytuacja prawdopodobnie się nie zmieni.

Najważniejszym wnioskiem - kompletnie pomijanym w Mądrych Raportach - jest jednak wygoda. Podróbka (piracki stream, kopia) powinna być tańsza i gorsza od oryginału, a tymczasem często jest odwrotnie. To pirackie treści są wyższej jakości i wygodniejsze w użytku od tych oferowanych w sposób oficjalny i licencjonowany. Może zamiast szukać co rusz nowych winnych w końcu zmienić model biznesowy na taki, w którym płacenie za legalne źródła daje więcej korzyści niż poczucie uczciwości i spokoju sumienia? Taka luźna myśl.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-14T07:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:04:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:24:22+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:08:42+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T18:28:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T18:03:50+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:58:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:09:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:07:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:00:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:44:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:27:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:03:50+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T14:57:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:55:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:41:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T10:40:23+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T08:04:13+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:51:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T06:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T21:19:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T20:50:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T20:37:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA