To już oficjalne. Polska ma trzecią armię w NATO
Wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej, Cezary Tomczyk, poinformował, że polska armia liczy już około 208 tys. żołnierzy. To czyni naszą armię trzecią najliczniejszą w całym NATO, ustępującą jedynie gigantom — Stanom Zjednoczonym i Turcji.

Przez lata, gdy mowa była o potencjale militarnym Europy, na pierwsze miejsce trafiały kraje takie jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja. Tymczasem najnowsze dane pokazują coś zupełnie innego. Polska armia przebiła się na podium i dziś — przynajmniej liczbowo — zostawia zachodnioeuropejskich sojuszników w tyle.
208 tys. żołnierzy to nie tylko liczba, która dobrze wygląda na papierze. To także efekt strategicznych decyzji, jakie zapadły w ostatnich latach. Jak podkreślił wiceszef MON, wzrost ten obejmuje wszystkie segmenty sił zbrojnych — od wojsk zawodowych, przez ochotniczą zasadniczą służbę wojskową, aż po stale rozwijane Wojska Obrony Terytorialnej.
Polska armia na podium NATO
Zwiększenie liczebności armii nie jest przypadkiem. Rząd Donalda Tuska, jak zaznaczył Tomczyk, traktuje kwestie obronności jako kluczowy priorytet. W czasach niestabilności geopolitycznej, wojny za naszą wschodnią granicą i napięć w regionie, bezpieczeństwo narodowe staje się czymś więcej niż hasłem wyborczym. To realna potrzeba.
Rząd nie tylko podtrzymał, ale i zwiększył limity powołań do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Dla porównania: jeszcze za czasów ministra Mariusza Błaszczaka limit na 2024 r. wynosił 34 550 żołnierzy. W lipcu 2024 r. rząd Donalda Tuska podniósł ten limit o kolejne 10 tys., a do końca roku dodał jeszcze 3 tys. miejsc, co daje łącznie 47 550 powołań — o 13 tys. więcej, niż planowano wcześniej przez byłego ministra obrony narodowej M. Błaszczaka.
To jednak nie koniec. Plany na 2025 r. przewidują dalszy wzrost – o kolejne 5 tys. żołnierzy względem poprzednich założeń. Wszystko po to, by nie tylko zwiększać liczebność armii, ale też wzmacniać jej gotowość operacyjną.
Więcej na Spider's Web:
Nie tylko na pokaz
Wzrost liczby żołnierzy to coś więcej niż statystyka do prezentacji. W dobie zagrożeń hybrydowych, cyberataków i destabilizacji regionu, liczebność i gotowość sił zbrojnych zyskują nowy wymiar. To również sygnał do sojuszników i potencjalnych agresorów, że Polska jest gotowa bronić nie tylko siebie, ale i wschodniej flanki NATO.
Jednocześnie warto podkreślić, że liczby te dotyczą różnych form służby. Coraz więcej młodych ludzi decyduje się na dobrowolną zasadniczą służbę wojskową, która — w przeciwieństwie do przymusowego poboru z przeszłości — opiera się na realnym zainteresowaniu obronnością i chęci zdobycia nowych umiejętności. Dla wielu to także sposób na start w życiu zawodowym i szansa na stabilną karierę.
Powód do dumy, ale i do refleksji
Informacja o tym, że Polska ma trzecią co do wielkości armię w NATO, zaraz po Stanach Zjednoczonych i Turcji, jest naprawdę godna uwagi i napawa dumą. Cezary Tomczyk nie ma wątpliwości: „Każdy Polak i każda Polka powinni być z tego dumni”.
I trudno się z tym nie zgodzić — jesteśmy dziś liderem pod względem liczebności wojska w Europie Środkowo-Wschodniej i jednym z filarów NATO. Ale jednocześnie ta duma powinna iść w parze z refleksją: jak zadbać o to, by armia była nie tylko duża, ale też nowoczesna, dobrze wyposażona i odpowiednio dowodzona.
Bo liczby to jedno. Ale nowoczesna armia to także technologia, logistyka, szkolenie i morale. Mamy liczebność. Teraz czas, by utrzymać tempo i zadbać o jakość.