Test Bowers & Wilkins Px7 S2e. Na co stać nagradzane słuchawki premium?
Można je zgarnąć za około tysiąc złotych, a grają w podobnej lidze, co droższe, topowe słuchawki dla melomanów. Spędziłem z modelem Bowers & Wilkins Px7 S2e kilka ostatnich miesięcy, sprawdzając na co stać słuchawki od producenta znanego z naturalnego brzmienia, korzystając z nich jako podstawowego modelu nausznego.
Złoty środek, pomost, paliatyw albo kompromis – niezależnie jakiego zwrotu nie użyjemy, bezprzewodowe słuchawki Bowers & Wilkins Px7 S2e znajdują się dokładnie w środku. Na prawo od korzystnego cenowo modelu Px7 S2 bez „e” w nazwie. Na lewo od topowego, wielokrotnie nagradzanego Px8. Testowane słuchawki czerpią z zalet obu swoich kuzynów, stąd ich duża popularność wśród miłośników dobrego brzmienia.
Bowers & Wilkins PX7 S2e to bezprzewodowe słuchawki nauszne, które działają 30 godzin na akumulatorze i błyskawicznie się ładują.
Dawniej sądziłem, że słuchawki Bowers & Wilkins Px7 S2e wyglądają „zadziwiająco zwyczajnie”. Są klasyczne, eleganckie, ponadczasowe, ale bez efektu wow. Potem zobaczyłem wersję w burgundowym kolorze i opadła mi szczęka. Burgundowy oraz granatowy wariant kolorystyczny to wizualne petardy. Gdybym mógł, z chęcią wymieniłbym na taki swój czarny, do bólu klasyczny model. Co do „zwyczajności” – pewnie to kwestia przyzwyczajenia, ale z Px7 S2e korzystam od początku 2024 r. i teraz wiele innych słuchawek wydaje mi się wizualnym przerostem formy nad treścią.
Pozostając przy formie, Bowers & Wilkins Px7 S2e flirtują z półką premium solidną konstrukcją, z wykorzystaniem metalowych elementów obudowy. Metalowa jest zarówno osłona z logo producenta, jak i owalna obwoluta, w której wydrążono otwory dla przycisków fizycznych: on/off, regulacji głośności, multimediów oraz tego odpowiedzialnego za ANC. Ekologiczna skóra pokrywa poduszki nauszników i wnętrze pałąka, z kolei zewnętrzna strona pałąka została wyłożona delikatną siateczką, tak samo jak fragmenty nauszników.
W kontakcie ze skórą słuchawki są przyjemne, a konstrukcja solidnie leży na głowie. Podczas spacerowania bez problemu mogę wykonywać szybkie ruchy w lewo lub prawo, na przykład reagując na nieoczywisty hałas, a pozycja nauszników i pałąka pozostaje niezmieniona. Jednocześnie Px7 S2e zostawiają nieco miejsca do oddechu dla skroni i nie dociskają do boków czaszki, co dla takiego migrenowca jak ja ma gigantyczne znaczenie. Niemal wszystkie przyciski funkcyjne znajdują się na jednym nauszniku, na drugim mamy wyłącznie przycisk odpowiedzialny za ANC. To dobre rozwiązanie, do którego bardzo szybko się przyzwyczaiłem.
Pod nausznikiem skrywa się akumulator ładowany przez USB-C, działający około 28 do 30 godzin z głośnością na poziomie 80%. Dzięki tym 30 godzinom słuchawki ładuję raz na dwa tygodnie albo rzadziej. Najbardziej doceniam, że Bowers & Wilkins Px7 S2e wspiera standard szybkiego ładowania. Kwadrans na kablu przekłada się na aż 7 godzin odsłuchu. Jeśli wychodzę na siłownię, podłączam słuchawki do ładowania na dosłownie 5 minut. Tyle wystarczy, abym mógł słuchać muzyki przez dwie godziny wycisku. Kiedy zdejmuję słuchawki z głowy, te o tym wiedzą, dzięki wbudowanemu czujnikowi. Same się wyłączają, oszczędzając energię.
Słuchawek zdejmować jednak nie muszę, bo dzięki adaptacyjnemu ANC swobodnie rozmawiam podczas korzystania z Px7 S2e.
Po drodze do domu wpadam do popularnej sieci sklepów z płazem w logo. Wybieram produkty, podchodzę do kasy. Jednym przyciskiem na obudowie zatrzymuję muzykę, drugim przełączam ANC w tryb adaptacyjny. Teraz Bowers & Wilkins Px7 S2e nie tylko tłumią szum otoczenia, ale jednocześnie zwiększają poziom istotnych dźwięków rejestrowanych przez mikrofony w obudowie, takie jak głos rozmówcy stojącego nieopodal czy sygnał karetki. Witam się ze sprzedawczynią, wybieram formę płatności, życzę miłego wieczoru. Sięgam do przycisku na nauszniku i znowu gra muzyka.
Adaptacyjne ANC to rozwiązanie, do którego bardzo szybko się przyzwyczaiłem i z którego korzystam regularnie. Dzisiaj to dla mnie absolutny must-have w słuchawkach. Pytania o wolną maszynę na siłowni, przywitanie z sąsiadem czy prośba o przesunięcie się w autobusie komunikacji miejskiej – wszystko to wyłapują dla mnie Px7 S2e, jednocześnie wciąż tłumiąc miejski zgiełk.
Oczywiście słuchawki Bowers & Wilkins Px7 S2e zostały wyposażone także w klasyczny tryb ANC, mający jak najszczelniej odizolować nas od hałasu otoczenia. Skuteczność aktywnej redukcji szumu jest na solidnym poziomie. Na rynku są słuchawki z jeszcze silniejszym ANC, ale model Px7 S2e bez problemu radzi sobie z warkotem silnika w międzymiastowym busie, wiertarką za oknem czy stukaniem w klawiaturę biurko obok.
Będąc przy technologiach, trzeba zaznaczyć, że bezprzewodowe słuchawki Bowers & Wilkins Px7 S2e to bardzo uniwersalna bestia.
Urządzenie obsługuje kodeki SBC, AAC, aptX, aptX HD i aptX Adaptive. Mamy zatem pełen pakiet rozwiązań dla użytkowników Androida oraz iOS, pozwalający odbierać na słuchawkach formaty audio w jakości do 24 bit/48 kHz, z bitrate do 420 kbps. To już jakość niewiele gorsza od odsłuchu przewodowego, pozwalająca wykorzystać możliwości takich platform jak TIDAL. Warto dodać, że kodek aptX Adaptive świetnie radzi sobie ze skalowaniem transmisji w wymagającym otoczeniu, dzięki czemu słuchawki nie zrywają połączenia nawet pośród tłumów na lotnisku.
Z kolei dzięki przyciskowi wielofunkcyjnemu nie tylko włączam, pauzuję i zmieniam utwory, ale też odbieram i kończę połączenia głosowe. Drugim przyciskiem aktywuję asystenta głosowego. W moim przypadku to Siri na iPhone, którą proszę o zadzwonienie do konkretnej osoby albo włączenie konkretnej aplikacji do słuchania muzyki. Wtedy, razem z pierwszymi nutkami, doceniam największą zaletę tych Bowersów.
Literka „e” jak ewolucja. Bezprzewodowe słuchawki Px7 S2e zostały dostrojone przez inżynierów Bowers & Wilkins tak, jak solidne skrzypce przez najlepszego lutnika.
Wyróżnikiem modelu Px7 S2e jest drobiazgowo dostrojony 24-bitowy procesor DSP (Digital Signal Processor), stanowiący swoisty mózgsłuchawek. To właśnie DSP odbiera i przetwarza sygnał cyfrowy, na podstawie którego z membran płynie dźwięk. Procesor jest jednak czymś więcej niż tylko prostym pośrednikiem. Zadania układu DSP to także korekta dźwięku, usuwanie niewłaściwych sygnałów czy dekompresja formatu audio. Wszystko w locie, by użytkownik otrzymywał muzykę od razu po dotknięciu symbolu play na smartfonie.
Wpływ procesora DSP bywa pomijany w ocenie charakteru słuchawek, a to właśnie jego obliczenia, zaraz po specyfice membran i przetworników, mają fundamentalny wpływ na charakter brzmienia. Rozumieją to inżynierowie dźwięku z Bowers & Wilkins, którzy poświęcili jednostce DSP w modelu Px7 S2e wiele uwagi. Specjaliści wykorzystali doświadczenie wyniesione przy pracy nad topowymi słuchawkami Px8, wykorzystując je przy strojeniu 24-bitowego procesora tańszego modelu Px7 S2e.
Dzięki temu strojeniu słuchawki Bowers & Wilkins Px7 S2e brzmią odczuwalnie inaczej niż starszy wariant Px7 S2, mimo tych samych parametrów technicznych. To właśnie zasługa procesora DSP, niestrudzenie działającego na zapleczu. Na czym owa różnica polega?
Bowers & Wilkins Px7 S2e to słuchawki, w których gwiazdami estrady są wysokie tony, ze świetną ich reprodukcją.
W kategorii słuchawek w okolicach 1000 zł, wysokie tony w Bowers & Wilkins Px7 S2e wypadają nad wyraz dobrze. Często jest tak, że to właśnie one ulegają największym odkształceniom i stanowią największy problem w pogoni za jak najbardziej naturalnym brzmieniem. Jest to wyczuwalne zwłaszcza w wymagających brzmieniowo gatunkach takich metal czy rock. Tam wysokie tony, zwłaszcza wokal, diametralnie wpływają na wrażenia z odsłuchu.
Tzw. góra odpowiada za znacznie więcej niż tylko wierną reprodukcję rockmana z mikrofonem albo partitę na skrzypcach. Wysokie tony wpływają na całość utworu. Określają jego klarowność oraz zapewniają odpowiednio wiele przestrzeni do wybrzmienia rozmaitym dźwiękom. Zwłaszcza tym, które potrzebują miejsca, jak np. gitara elektryczna. Wysokie tony nadają brzmieniu tego pożądanego, żywego charakteru, różnicującego świetne słuchawki od zwykłych modeli z niskiej i średniej półki.
Na słuchawkach Bowers & Wilkins Px7 S2e tzw. góra sprawia, że rockowe utwory zyskują rewelacyjny pazur. Robi się znacznie bardziej koncertowo, za to mniej jak z teledysku. Świetne jest to, że w miarę zwiększania głośności nie dochodzi do wyraźnej deformacji. Brzmienie pozostaje naturalne, zniuansowane i niezwykle klarowne. Właśnie ta klarowność sprawia, że w Px7 S2e dodatkowego wymiaru nabiera też muzyka elektroniczna, a także muzyka filmowa.
Wysokie tony to najtrudniejszy obszar do reprodukcji, ale dostrojony procesor Bowersa naprawdę daje radę. Kiedy wkurzacie się, że po powrocie z koncertu kapela na słuchawkach nie brzmi tak, jak powinna – właśnie tu jest sedno. Wtedy wchodzi Bowers & Wilkins Px7 S2e, cały na biało, naprawiając sytuację. Jak za sprzęt w okolicy tysiąca złotych – a więc znacznie poniżej cenowej średniej produktów dedykowanych melomanom goniącym za wzorową reprodukcją – mamy bardzo naturalnie brzmiące słuchawki. The Who, Aerosmith, The Doors, ZZ Top, wszystko palce lizać. Uwielbiam, jak na tych słuchawkach brzmią rockowe ballady, metalowe szarpaniny, nawet symfoniczne aranżacje. Można dostać gęsiej skórki, także na spacerze.
Bowers & Wilkins Px7 S2e – istotne informacje:
- Do 30 godzin działania na jednym ładowaniu
- Szybkie ładowanie: 15 minut zasilania to 7 godzin odsłuchu
- Przetworniki 40 mm z biocelulozy
- Procesor DSP dostrojony z myślą o naturalnym brzmieniu
- Świetna reprodukcja, kapitalne wysokie tony
- Obsługa kodeków SBC, AAC, aptX, aptX HD, aptX Adaptive
- Tryb ANC oraz adaptacyjnego ANC, system sześciu mikrofonów
- Przyciski multimedialne, w tym konfigurowany przycisk akcji
- Czujnik noszenia automatycznie wyłączający nieużywane słuchawki
- Solidne etui, kabel USB-C oraz kabel audio jack 3,5 mm w zestawie
- Cztery warianty kolorystyczne, w tym kapitalny burgund
Bowers & Wilkins Px7 S2e to słuchawki, dzięki którym przestajesz się wściekać na muzykę, a zaczynasz ją naprawdę doceniać. Do tego słuchawki nie kosztują kroci.
W cenie około tysiąca złotych otrzymujesz urządzenie, którego inżynierowie udowadniają: jednak można. Można sprawić, że kapela brzmi jak na koncercie. Można zaserwować skrzypce tak rezonujące w przestrzeń, iż czujesz naturę instrumentu. Klarowność połączona z naturalnym brzmieniem to największe atuty tego modelu. Px7 S2e nie ma najlepszego ANC na rynku ani najodważniejszego designu. Za to ta muzyka! W końcu brzmi, jak powinna. Tylko tyle, ale aż tyle.
Ostrzegam tylko: kto przyzwyczai się do świetnej jakości reprodukcji i naturalnego dźwięku, nie będzie miał później łatwo. Zakładając inne, nawet droższe słuchawki, błyskawicznie zaczniecie wychwytywać różnice i odkształcenia, zwłaszcza w górnych obszarach. Pożarta średnica oraz przesadnie podbite basy wydadzą się wam nie do zniesienia. Dlatego Bowers & Wilkins Px7 S2e to słuchawki dla miłośników dobrego brzmienia, którzy wiedzą, czego oczekiwać i wiedzą, czego im brakuje.
Jednocześnie Px7 S2e nie jest tzw. modelem z muchami w nosie. Nie ma w nim przerostu formy nad treścią ani absurdalnej marży na cenie. Jest za to pakiet praktycznych rozwiązań, z czego szczególnie doceniam błyskawiczne ładowanie oraz adaptacyjne ANC. Bowers & Wilkins Px7 S2e to model wszechstronny, solidny i wytrzymały, który jest dobrym towarzyszem zarówno na szybkim spacerze, jak i podczas długiej podróży. W jej trakcie docenia się solidne etui dodawane do zestawu.
Bowers & Wilkins Px7 S2e stanowi bramę do muzyki takiej, jaką ona powinna być. Kiedy stajesz naprzeciwko artysty wyposażonego w instrument, a ten zaczyna uprawiać magię, później ta magia powraca na Px7 S2e. To duże osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że słuchawki nie kosztują kroci.