REKLAMA

Polskie miasto odradza się z niczego. Nigdzie nie widać tego lepiej niż w Łodzi

Jeśli chcecie wiedzieć, jak to jest, kiedy miasto powstaje od zera, czym prędzej przyjeżdżajcie do Łodzi. I serio, spieszcie się. Za chwilę już nie będzie można tego zobaczyć.

Polskie miasto odradza się z niczego. Nigdzie nie widać tego lepiej niż w Łodzi
REKLAMA

Przeważnie rozmawia się o tym, czym Łódź nie jest: jaka była, czym powinna być, a czym najprawdopodobniej nigdy nie będzie. Właśnie dlatego można odnieść wrażenie, że miasto nie istnieje albo jest jednym wielkim fake newsem, czymś wymyślonym, ulotnym. Dziwną ideą, eksperymentem. Bytem zawieszonym w skomplikowanej przeszłości i niejasnej przyszłości, którą oczywiście każdy wyobraża sobie inaczej. A jednak, co najbardziej zaskakujące, Łódź nie tylko istnieje, ale swoją obecność zaznacza tym, że stale się zmienia.

REKLAMA

Google Street View pokazuje fragment okolicy z 2019 r. Niewielki zielony skwerek z przystankiem. Część osób nie szła chodnikiem, przedzierając się przez przystanek i mijając czekających na autobus czy tramwaj, tylko skracała sobie drogę. Wydeptana sucha piaszczysta ścieżka aż bije oczach, odróżniając się od przyjemnie palącej w oczy zieleni. Bliżej ruchliwej drogi pani sprzedaje truskawki.

Czerwiec 2023. Skwerku już nie ma, podobnie jak wydeptanej ścieżki. Działkę otacza prześwitujący płot pozwalający zaglądać na teren budowy. Na razie to początek prac, lada moment będzie wielka dziura w ziemi.

Pół roku temu niemal w tym samym miejscu stoiska pani z truskawkami też ktoś sprzedawał owoce i warzywa. Za plecami miał jednak pnący się w górę budynek. Dziś jest jeszcze większy. Wyobrażam sobie, że za kolejnych 6 miesięcy będę obserwował zapalone światła pierwszych domowników. Tak szybko się to wszędzie zmienia. Przecież po drugiej stronie jeszcze niedawno też trwały prace, a teraz w nowych budynkach mieszkają ludzie.

I tak jest, nie przesadzam, na wielu ulicach. Na jednej z mojej ulubionych, Dowborczyków, naprzeciwko przepięknej kamienicy, przy której kręcono „Idę”, nowy apartamentowiec jest już prawie gotowy. Wystarczy, że nie przejdę się tam przez dwa tygodnie, by być zaskoczonym postępem prac. „Jak to, to już? Przecież jeszcze chwilę temu były gołe ściany, a tu już elewacja, okna” – oceniam zaskoczony po chwilowej nieobecności. I mogę mieć wątpliwości co do wyglądu apartamentowca, smucić się, że to małe mieszkania powstałe wyłącznie w celach inwestycyjnych, ale nie ucieknie się od prostej refleksji: moja okolica zmienia się w zawrotnym tempie.

Nie mogłem sobie przypomnieć, jak wyglądał wieżowiec gazowni, który zburzono niedawno – a przecież to był całkiem charakterystyczny budynek! Dziś jest tam pustka, zaś lada moment będzie sporych rozmiarów „kompleks mieszkalno-usługowy”. Miasto drwi z mojej pamięci, pokazuje, jak bardzo nie można jej ufać. Było, nie ma, a mnie trudno się odnaleźć.

Jedno z wielu miejsc, które było, a zaraz będzie

Nowe Centrum Łodzi jest miejscem, które zmienia się najszybciej. Już nie pamiętam, jak wyglądała ta przestrzeń bez pnącego się coraz wyżej apartamentowca powstającego przy wejściu do dworca. A niby to proste wspomnienie, ale trzeba się wysilić. Dosłownie nie było nic – patrzyliśmy się na coś w rodzaju łąki, której niewielką część kierowcy przerobili na parking. Kiedy spadł deszcz, tworzyło się jeziorko. Tak było jeszcze rok temu, ale trudno w to uwierzyć widząc postęp prac.

Kilka miesięcy temu były tam tylko kontenerowce zwiastujące budowę. Widać było ciężki sprzęt, ale miało się wrażenie, że przecież musi minąć naprawdę sporo czasu niż coś się ruszy. A tu już zaraz będą kolejne piętra.

Zdjęcie z października, już nieaktualne.

Właśnie dlatego czuję się, że żyję w mieście, które się rodzi

Oczywiście, że wszędzie powstają nowe inwestycje. Jednak w Łodzi ten efekt rzuca się w oczy bardziej przez to, że luki są tak prędko łatane. W miejscach, gdzie stały stare kamienice, pustostany albo nie było nic, jak grzyby po deszczu rosną nowe apartamentowce i biurowce. Złożone rusztowania co chwila odkrywają albo coś nowego, albo wyremontowanego. Mógłbym zanudzać was listą ulic, na których są odremontowane kamienice i które wyglądają już zupełnie inaczej niż przed rokiem. A jednocześnie wiem, jak wiele jeszcze wymaga odświeżenia, co sprawia, że tak dużo może się zmienić. Rzeczy do odkrycia dopiero powstaną.

Dosłownie na moich oczach powstaje przestrzeń rodząca się z niczego. Prędko zapomina się o dawnej pustce, by zastanawiać się, co będzie teraz. Mogę sobie wyobrazić, że podobnie musieli się czuć ci, którzy dawno temu patrzyli, jak wyburzane są proste, niskie domki, a w ich miejsce stawia się zapierające dech w piersiach kamienice. Wstawiam się w miejsce tych, którzy widzieli upadek XIX i XX w. budowli, na ruinach których powstały ogromne bloki. Zastanawiali się, kręcili głowami, z nadzieją patrzyli w przyszłość. Opinie, pewnie jak i teraz, były różne. Wszyscy zgadzali się co do jednego – idzie nowe.

Ten efekt potęguje fakt, że wszystko dzieje się nie na obrzeżach miasta – chociaż tam rzecz jasna też – ale głównie w centrum. Wspomniane Nowe Centrum Łodzi wyrasta na oczach mieszkańców. Swój plan na okolicę ogłosiło niedawno PKP PLK, które obok dworca chce postawić budynki liczące od 6 do 12 kondygnacji. Na pustym dotychczas betonowym placu wyrosnąć mają biurowce kolejowej spółki.

- Biorąc pod uwagę lokalizację nieruchomości, najbardziej prawdopodobna wydaje się realizacja budynków o funkcjach biurowo-hotelowo-usługowych. Warunki techniczne płyty dworca, wzmocnionej z myślą o realizacji nadbudowy komercyjnej, pozwalają na postawienie czterech budynków o wysokości od 6 do 12 kondygnacji. Możliwe jest także wybudowanie dodatkowego budynku garażowego – mówi łódzkiej „Wyborczej” Rafał Wielgusiak z PKP PLK.

Co jest potrzebne w centrum miasta – kolejne biura czy mieszkania? W wielu miejscach decyzja zapadła dawno temu. Owszem, Warszawa też zmienia się w okolicach Pałacu Kultury, też powstają nowe wieżowce, ale ma się wrażenie, że zasady dawno zostały ustalone. Raczej więcej niż mniej wiadomo, gdzie i na co można sobie pozwolić. W Łodzi trwa operacja na żywym pacjencie, wszystko jeszcze może się zmienić, jeszcze nie wiadomo która koncepcja zostanie wybrana. Trwa dyskusja. W rozmowie z łódzką „Wyborczą” architekt Piotr Cegielski, że sugeruje, że „funkcja mieszkaniowa nowych budynków w NCŁ jest jak najbardziej wskazana”. Ale kogo będzie stać na mieszkania w nowych, miejmy nadzieję, że dobrze wyglądających apartamentowcach? Oczywiście nigdzie nie jest powiedziane, że ktoś się tymi dyskusjami przejmie, weźmie je pod uwagę, ale ich echo jest słyszalne – jak musiało być słyszalne w miejscach, które rodziły 100 czy 150 lat temu, a które dziś znamy jako miasta w „naszej” formie.

Dlatego przestrzeń wokół dworca Łódź Fabryczna i zrewitalizowanego EC1 jest tak ciekawa – bo chwilowa

Ogląda się coś, co za chwilę będzie wyglądało zupełnie inaczej. To dosłownie ostatnie momenty na to, by wchodząc z dworca zerkać w stronę kosmicznie wyglądającego EC1.

Zabudowa nie jest jednak ani czymś zaskakującym – zagospodarowanie było w planach od dawna, nie przez przypadek miejsce nosi nazwę Nowego Centrum Łodzi; nie wiadomo jednak było, w którą stronę to pójdzie i kiedy – ani przekreślającym. Co też jest równie fascynujące, bo przecież za chwilę odkrywać będzie się nowe miejsce. Przestrzeń, która się narodzi, dworzec, który ożyje, bo wybudowane tunele pomogą dotrzeć w różne części miasta, jak i rzecz jasna kraju. Można się z tego śmiać, ale trochę w Łodzi czujemy się jak w okresie początków kolei - z niecierpliwością wyczekujemy wielkiej transportowej rewolucji. Wszystkie te plany snujemy chodząc po centrum, które dopiero powstanie.

I to wszystko zmienia się nie na zasadzie: teraz jest nowy budynek, a wcześniej go nie było, jak w przypadku muzeum w Warszawie czy dworca Łódź Kaliska, o którym niedawno wspominałem. Owszem, takie zmiany również wprowadzają rewolucję, ale jednak na inną skalę. Wokół mnie zmienia się wszystko. Za pół roku droga od mojego mieszkania do dworca będzie zupełnie inna niż teraz.

REKLAMA

Nieprzypadkowo wiele emocji wzbudzają takie inwestycje jak ta w Arabii Saudyjskiej, gdzie pośród niczego chce się stworzyć coś, wręcz utopię. Z podziwem czyta się i wspomina ambitne założenia dawnych architektów. A jednocześnie operacja na żywym pacjencie trwa w Łodzi.

Zdjęcie główne: Mariola Anna S / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA