Crawly został wyrzucony z Polski, ale już jest z powrotem w UE. Patostreamer obraża Polaków
Po deportacji z Polski Crawly miał zniknąć, ale wrócił. Teraz nadaje prosto z Czech. Drwi z zakazu wjazdu i publikuje wpisy, które kpią z naszego kraju. Co tu się wydarzyło?
Crawly, a właściwie Władysław O., to ukraiński tiktoker, który zyskał wątpliwą sławę dzięki swoim skandalicznym wybrykom w polskich galeriach handlowych. Przebrany za gnoma z siatką na motyle, zakłócał porządek publiczny, nachodził klientów i pracowników sklepów, a swoje wyczyny transmitował na żywo w internecie. Jego zachowanie spotkało się z powszechnym potępieniem, a wielu internautów domagało się ukarania go za naruszanie prawa i norm społecznych.
Ostatecznie Crawly został zatrzymany przez polskie służby i deportowany na Ukrainę. Otrzymał również 10-letni zakaz wjazdu do strefy Schengen. To miało pokazać, że bezkarność w internecie ma swoje granice, a zachowania, które zakłócają porządek i naruszają prawo, spotykają się z konsekwencjami, nawet jeśli ich autor ukrywa się za maską internetowego trolla.
Problem w tym, że niekoniecznie to zadziałało. Dlaczego? Bo ten wyśmiewa prawo i już pojawił się w nowym kraju.
Crawly jest w Czechach
Wygląda na to, że Crawly, kontrowersyjny tiktoker deportowany z Polski i objęty 10-letnim zakazem wjazdu do strefy Schengen, z premedytacją prowokuje i kpi sobie z wydanej decyzji.
Na filmie opublikowanym 30 listopada widać go w Pradze, jak jedzie dorożką i w ironiczny sposób narzeka na pogorszenie standardu życia po deportacji. Mówi, że nie stać go już na taksówki, a na nagraniu można zauważyć również radiowóz czeskiej policji, co dodatkowo podkreśla jego obecność w stolicy Czech.
Wjazd do Czech nie powinien być teoretycznie możliwy po wydaleniu z naszego kraju. Crawly dostał bilet w jedną stronę (ze strefy Schengen), gdzie powinien był zostać.
Film wywołał burzę w internecie. Wielu internautów krytykuje Crawly'ego za arogancję i bezczelność, inni zastanawiają się, jak udało mu się przedostać do Czech, skoro obowiązuje go zakaz wjazdu do strefy Schengen. Pojawiają się spekulacje, że patotwórca mógł skorzystać z fałszywych dokumentów lub przekroczyć granicę nielegalnie. Niektórzy sugerują również, że nagranie mogło zostać zrobione przed deportacją, jednak w filmie jednoznacznie mówi o życiu po deportacji, co przeczy tej teorii.
MSWiA pyta Czechów, o co chodzi z Crawlym
MSWiA, pytane o tę sprawę przez Wirtualną Polskę, odpowiedziało, że pobyt patostreamera w Czechach to kwestia tamtego kraju. Rzecznik resortu, Jacek Dobrzyński, podkreślił, że Crawly został deportowany do Ukrainy i objęty zakazem wjazdu do strefy Schengen. Jednocześnie przyznał, że nie ma informacji, w jaki sposób Crawly mógł przedostać się do Czech.
Sprawa wywołała zaniepokojenie posła PiS Michała Wosia, który złożył interpelację w tej sprawie. Poseł uważa, że pobyt Crawly'ego w Czechach podważa skuteczność współpracy międzynarodowej w zakresie ochrony granic zewnętrznych strefy Schengen i egzekwowania nałożonych sankcji.
Woś domaga się wyjaśnień od MSWiA, czy zakaz wjazdu do strefy Schengen został skutecznie wprowadzony do Systemu Informacyjnego Schengen (SIS) i czy polskie służby graniczne przekazały informacje o restrykcji służbom innych krajów. Poseł zapytał również, czy władze miały potwierdzenie, że patotwórca przekroczył granicę i znajduje się na Ukrainie oraz czy resort ma informacje, jak mógł przedostać się do Czech.
Przeczytaj więcej o wyczynach tego patotwórcy:
A Crawly płacze na Telegramie. I przywołuje PRL
Crawly odgraża się na swoim kanale na Telegramie, gdzie grzmi i zaczepia Polaków. Ba! Teraz zapowiedział kroki prawne i walkę w sądzie o oczyszczenie swojego dobrego imienia, dorzucając porównanie obecnej sytuacji w naszym kraju do czasów PRL-u.
Crawly opublikował na Telegramie obszerny wpis w dwóch językach, w którym broni się przed oskarżeniami polskich władz i mediów. Twierdzi, że zarzuty o destabilizację sytuacji w kraju i bycie rosyjskim szpiegiem są bezpodstawne i stanowią pomówienia. Zapowiada podjęcie kroków prawnych w celu oczyszczenia swojego imienia. Jednocześnie krytykuje polskie media, zarzucając im rozpowszechnianie fałszywych informacji na swój temat.
W swoim wpisie odwołuje się do wolności słowa, twierdząc, że jego sprawa to przykład jej ograniczania i prób kontrolowania internetu przez państwo. Porównuje obecną sytuację do czasów PRL, sugerując, że jeszcze nigdy od tamtej pory wolność słowa i możliwość wyrażania siebie, nie były tak zagrożone jak obecnie. Uważa, że zaangażowanie w jego sprawę wysokich rangą urzędników państwowych świadczy o tym, że państwo chce kontrolować internet i tłumić wolność słowa, uznając za osobę niepożądaną każdego, kto im się nie podoba.
Crawly zapowiada walkę o przywrócenie sprawiedliwości i dobrego imienia we wszystkich sądach, również międzynarodowych. Twierdzi, że podjął już odpowiednie kroki w tym kierunku, składając wnioski do właściwych organów. Jego wpis można interpretować jako próbę obrony przed zarzutami i wykreowania się na ofiarę systemu, która jest prześladowana za wyrażanie swoich poglądów.