Poszedłem na dworzec, a tam książki, miód i bransoletki. Powinno tak być zawsze
Naprzeciwko kasy biletowej ludzie przeglądali płyty, winyle, kasety i używane książki. Na stoiskach obok wydawnictwa sprzedawały swoje tytuły, a piętro wyżej można było kupić lemoniadę i miody. Taki dworzec chciałbym widzieć codziennie.
W Łodzi targi książki zorganizowano na dworcu Fabrycznym. Na co dzień pusta przestrzeń wypełniła się stoiskami, ale przede wszystkim ludźmi. Byłem na targach w pierwszy dzień, kiedy oglądających już było sporo i widok był imponujący, a w sobotę frekwencja była ponoć jeszcze wyższa. Zwracam na to uwagę, bo to naprawdę wydarzenie. Fabryczny charakteryzuje się tym, że na dworcu nic się nie dzieje. Połączeń nie jest aż tak wiele, a ma się dopiero to zmienić, gdy wykopany zostanie tunel pozwalający szybko przejechać przez miasto. Póki co pasażerów brakuje i dlatego na dworcu nie ma kawiarni, restauracji czy zwykłego handlu.
Przechadzając się pomiędzy stoiskami wydawców zacząłem zastanawiać się, czy tak nie mogłoby być zawsze. Owszem, w nieco mniejszej formie, bo przecież książkowi wydawcy raczej nie mogliby pozwolić sobie na dworcowy sklep. Ale jakaś księgarnia na środku dworca? Biblioteka? Z okazji targów swoje przedmioty wystawiały również osoby tworzące biżuterie, świece, a jeden pan sprzedawał lampy. Można było kupić soki i miody.
Wyobraziłem sobie, że tak jest codziennie. Kiedy ulice wypełniają się kolejnymi automatami, w których można kupić przeróżne rzeczy, wypychani sprzedawcy przenoszą się właśnie na dworce. Owszem, Fabryczny jest specyficzny, bo duży i przez większość dnia pusty, dlatego to idealna przestrzeń, ale podejrzewam, że i na innych dworcach znalazłoby się miejsce. Na co? Na wszystko, niech ograniczeniem będzie tylko wyobraźnia. W końcu na wielu dworach nie brakuje pustych lokali, dlaczego więc nie miałyby otworzyć się na tych, których nowoczesne miasto próbuje się pozbyć, zastępując ich tymi sami sklepami i punktami.
Inspiracją niech będą… lotniska
W Warszawie pod koniec września na lotnisku Chopina otwarto prosecco bar. Wiem, wiem – pasażerowie przed lotem na urlop chcą się już wyluzować, więc dlaczego mieliby nie napić się wina. Chodzi jednak o to, że mają nawet taką dość wymyślną opcję – miejsce dedykowane konkretnym produktom. To zupełnie inny rodzaj myślenia, który akurat w przypadku alkoholu na dworcach nie może zostać zrealizowany ze względu na ograniczenia w przepisach.
Na lotniskach są place zabaw. Kapsuły pozwalające przenocować. W porcie w Radomiu powstało nawet multimedialne centrum edukacyjno-rozrywkowe o lotnictwie i kosmosie.
Ekspozycja jest podzielona na 4 części i każda z nich dotyczy innego aspektu związanego z historią i osiągnięciami lotnictwa oraz podbojem kosmosu. Zwiedzający mogą poszerzyć swoją wiedzę na temat początków lotów człowieka w przestworzach, funkcjonowania lotnisk i ruchu lotniczego oraz dowiedzieć się, jakie wyzwania stoją przed ludzkością w przestrzeni kosmicznej teraz i w niedalekiej przyszłości
– opisuje Mazowiecka Regionalna Organizacja Turystyczna.
W centrum znajduje się „multimedialna konstrukcja LED w kształcie drzewa, która stanowi ciekawe tło do pamiątkowych zdjęć z wizyty”.
Kiedy gdańskie lotnisko ogłosiło, że nie będzie wypuszczać głosowych komunikatów, decyzję tłumaczono tym, że zmiana ułatwi „skupienie się na odpoczynku czy pracy”. Owszem, pewnie bardzo wielu pasażerów faktycznie korzysta z wolnej chwili, by wykonać jakieś obowiązki, ale to też pokazuje inny rodzaj myślenia. Czy ktoś uznaje dworce za przestrzeń służącą do pracy? A czemu by nie tworzyć właśnie takich boksów, do których można byłoby wskoczyć i znaleźć chwilę ukojenia. Dworce są idealne, bo w odróżnieniu od lotnisk znajdują się w centrach czy dużych osiedlach. Są na wyciągnięcie ręki.
Moja fantazja w niektórych miastach została zrealizowana
We Wrocławiu biblioteka znajduje się na dworcu. Podobnie jest w Rumi – na dodatek w 2016 r. została uznana za najpiękniejszą na świecie.
- Tak jak na dworcu kolejowym przestrzeń jest otwarta, każdy może przyjść, wejść, posiedzieć, przeczytać książkę, gazetę i pójść dalej (…) Tworzymy pewną całość i jesteśmy częścią takiej społecznej przemiany tego miejsca, w którym każdy coś znajdzie dla siebie – komentowała Małgorzata Kanownik z Instytutu Książki w rozmowie z PAP.
Właśnie takie podejście mam na myśli. Zdegradowaliśmy dworce do roli zwykłych poczekalni – choć nie wszędzie nawet to jest dostępne… - gdzie ewentualnie można kupić przekąski, jedzenie, gazety czy książki w kiosku. W niektórych, jak na Warszawie Centralnej, są popularne fast-foody, a nawet Biedronka. Coraz częściej dworce przyspawane są do galerii handlowych, więc tym bardziej mogłyby pełnić bardziej społeczną rolę. „Pójść dalej”, jak dworzec w Rumi.
Rozmarzyłem się, bo zobaczyłem w miniony weekend zupełnie inny dworzec – który łączy podróżowanie z codziennymi, ważnymi aktywnościami.
Będzie mi brakować tego widoku.