Ograłem Avowed i wow – spodziewałem się średniaka, dostałem diament RPG
Po trzech dniach z przedpremierową wersją Avowed jestem przekonany: to jedna z najlepszych gier RPG widocznych na horyzoncie. Przyjemne zaskoczenie, bo na materiałach reklamowych produkcja Obsidianu prezentuje się bardzo przeciętnie. Wystarczy jednak spędzić z tym tytułem parę godzin, a można się zakochać.
No średniak, średniak bez potencjału totalnie - rzucam w myślach, oglądając materiały reklamowe Avowed. Za tytułem stoją twórcy legendarnego Fallout New Vegas, lecz na zwiastunach kompletnie nie widać przebłysków ich geniuszu. Do tego informacje o tym, że w grze zabraknie otwartego świata, klas postaci czy romansów tylko utwierdzały mnie w przekonaniu: gra przejdzie bez większego echa.
Przyznaję: myliłem się. To jednak bardzo miła pomyłka, bo Avowed absolutnie wymiata.
Odzyskujemy przytomność na słonecznej plaży, wypluwając słoną wodę. Jesteśmy emisariuszem zamorskiego mocarstwa i mamy do wykonania ważną misję. Egzotyczna, obca kraina Paradis jest piękna, ale zżera ją choroba. Infekcja przypominająca narośl z The Last of Us opanowuje umysły, a znalezienie lekarstwa wydaje się zbieżne z naszymi interesami. Problemem jest jednak niechęć tubylców, podejrzliwie spoglądających na kolonialnych gości z zewnątrz.
Już po chwili poczułem się jak w domu. Avowed przypomina mieszankę Dark Messiah of Might and Magic (pamiętacie?) z The Outer Worlds. Nie ma tu otwartego świata, ale korytarzowe sekwencje przeplatają się z większymi obszarami takimi jak wioski i porty. Można w nich porozmawiać z wieloma postaciami, zebrać zadania poboczne oraz wyposażyć się w lepszy sprzęt. Avowed miejscami stawia na ułudę otwartego świata, ale struktura gry jest bliższa The Outer Worlds niż Fallout New Vegas.
To jednak nie problem. Przeciwnie – bardziej korytarzowa specyfika gry sprawia, że w Avowed jest więcej rozmów i walk. Świat wydaje się bardziej skondensowany oraz konkretny. Tutaj jaskinia pełna pająków, tam wioska opanowana przez gadzie kreatury, jeszcze dalej zagajnik pełny niebezpiecznych niedźwiedzi. Gdzie nie spojrzysz, wszędzie jest coś do zrobienia, Avowed nie pozwala się nudzić i nie wrzuca nas na otwarte stepy wypełnione proceduralną pustką.
Walka to zaskakująco dobry element gry. Jest nieco taktyczna, wymaga czujności i skupienia.
Chwytasz za miecz, rzucasz się na przeciwnika i wymachujesz żelastwem od lewa do prawa - ta strategia w Avowed działa średnio, gra jest bowiem silnie oparta o kondycję, uniki oraz kontrataki. Rozgrywka na Rambo zdaje egzamin wyłącznie podczas starć z małymi grupami najsłabszych przeciwników, jak pająki. Gdy jednak stajemy naprzeciwko zbrojnych humanoidów, musimy zmienić taktykę. Inaczej szybko zobaczymy ekran wczytywania.
Mag, łowca czy wojownik - niezależnie od wybranego stylu, kluczem do sukcesu jest unikanie ataków przeciwnika, parowanie i granie w tempo. Inaczej bardzo łatwo paść pod naporem ataków przeciwnika. W Avowed, tak jak w olimpijskiej szermierce, ważne jest pilnowanie odpowiedniej odległości od wroga oraz własnej kondycji. To nie Dark Souls, ale także nie hack’n’slack. Starcia bywają wymagające i uczą pokory.
Bardzo podoba mi się, że producenci pozwalają graczowi zachować pełną elastyczność co do broni, umiejętności i przedmiotów. W Avowed płynnie przełączamy się między dwoma zestawami broni. Dzięki temu nic nie stoi na przeszkodzie, aby błyskawicznie zamienić dwuręczną strzelbę na zestaw: krótki miecz + magiczny grimuor. Albo pałka + tarcza. Ewentualnie halabarda. Bądź strzelba. Może wielki młot? Przełączanie się między zestawami broni to nie tylko klucz do sukcesu, ale także wielka, wielka frajda.
Konfrontacje w Avowed są płynne, zmienne i nie nudzą. W wielu grach RPG omijam grupy przeciwników, gdy widzę je z daleka. Z produkcją Obsidianu jest inaczej. Gdy dostrzegam bandę orków, rzucam się w ich kierunku, testując nowe zestawy broni, umiejętności oraz zaklęcia. Walczyć warto również dlatego, że raz posłana do piachu banda wrogów nie odradza się. Czujemy więc, iż zmieniamy świat na lepsze. Albo gorsze, w zależności od podjętych decyzji fabularnych.
Dialogi w Avowed są silnie oparte o umiejętności oraz statystyki. Uwielbiam takie rozwiązanie
Niemal w każdej rozmowie mogłem popisać się spostrzegawczością, wysoką inteligencją, wiedzą magiczną albo zdolnością do zastraszania, odblokowującą dodatkowe opcje dialogowe. Uwielbiam takie rozwiązanie, bo dzięki niemu cyferki w karcie postaci bohatera to coś więcej niż tylko modyfikatory obrażeń. Kształtujemy naszego awatara, a później jego charakter wyziewa podczas interakcji z innymi postaciami. Bardzo brakowało mi tego w Dragon Age The Veilguard.
W wersji przedpremierowej mogłem podjąć kilka decyzji, które miały przełożenie na rozgrywkę. Przykładowo, zostawiając pyskatą i niewdzięczną osadniczkę w celi, ta później nie pojawia się w dalszej części gry. Jeśli ją jednak oswobodzę, dołącza chwilowo do drużyny, a także jest później dostępna jako postać NPC do porozmawiania w aglomeracji. Niby detal, ale dzięki takim elementom mamy poczucie, że nasze decyzje coś znaczą.
Będąc przy drużynie i towarzyszach - głównemu bohaterowi cały czas ktoś towarzyszy, a gracz może korzystać z umiejętności specjalnych członków drużyny, za pośrednictwem kołowego menu komend. Dobrze to działa. Szkoda tylko, że towarzysze są tak mało skuteczni w walce. Przez większość czasu muszę ich cucić, bo nadają się głównie do odciągania uwagi. Tutaj zdecydowanie warto popracować nad balansem.
Na koniec muszę wspomnieć o eksploracji. Avowed nie jest grą open world, ale i tak warto zaglądać pod każdy kamień.
Fanatycy lizania ścian będą zadowoleni. Nadchodząca produkcja została nafaszerowana skrzyniami ze skarbami, sekretnymi korytarzami oraz ukrytymi pieczarami. Mimo linearnego modelu rozgrywki, świat Avowed jest wypchany fantami do znalezienia, o ile zachowamy spostrzegawczość. Krótkie skoki w bok obfitują w kompletnie nowe przedmioty, także zdecydowanie warto dokładnie się rozglądać.
W eksplorację całkiem nieźle wpisują się towarzysze. Możemy korzystać z ich umiejętności, aby zyskiwać dostęp do nowych obszarów. Przykładowo, zapalający pocisk mojego niebieskoskórego sojusznika spala pajęczyny, odsłaniając przejścia w ciemnych korytarzach. Warto dodać, że w Avowed sporo się skacze i wspina, nie brakuje także podwodnych sekwencji oraz pływania.
Nie mogę się doczekać premiery Avowed. Ten RPG działa jak bardzo dobrze naoliwiona maszyna.
Przez skondensowany charakter rozgrywki wszystkiego jest pełno. Odkrywasz nowe miejsce. Walczysz. Rozmawiasz. Znajdujesz fanty. Od jednej aktywności przeskakujesz od razu do drugiej. Zabawa jest intensywna, non stop coś się dzieje. Jak nie kolejny poziom postaci, to kompletnie nowy typ broni do przetestowania. Już dawno produkcja cRPG nie była tak… intensywna w doświadczaniu. Siadam przed PC, odpalam wersję preview i wsiąkam na godziny.
Najlepszą rekomendacją dla Avowed niech będzie ten fakt: od dwóch dni mój PC jest w trybie offline, żebym nie stracił dostępu do edycji przedpremierowej (aktualizacja via Steam). Jeśli mam kwadrans wolnego, odpalam produkcję Obsidianu i przechodzę zadanie poboczne albo rozprawiam się z grupą wrogów.
Co najlepiej rokuje w Avowed:
- Angażująca walka. Taktyczna, oparta na obserwacji, kontrach i unikach
- Eksploracja nagradza masą skrytych, pomocnych fantów
- Elastyczny rozwój postaci, wszechstronność broni i umiejętności
- Dialogi oparte o statystyki głównego bohatera
- Skondensowany świat pełen jaskiń, wiosek, ruin i zadań pobocznych
- Towarzysze stale pomagają graczowi, także w eksploracji
Co widziałabym inaczej:
- Skuteczność samodzielnej walki towarzyszy jest mizerna
- Doceniając klasyczny system dialogowy, tym bardziej boli brak romansów
- Interfejs jest dziwnie... nijaki
Weźcie sobie do serca mój apel: nie popełniajcie mojego błędu, zaznaczcie premierę tej gry w kalendarzu. Avowed jest znacznie lepszy i ciekawszy, niż wygląda to na materiałach reklamowych. Nie mogę się doczekać pełnej wersji.