Obrońcy gotówki mają nowy argument. Mówią, że banknoty mniej szkodzą
Zależy ci na środowisku - płać gotówką. To nie hasło ekologów, a jednego ze sprzedawców, który zachęca do odrzucenia płatności kartami. Czy faktycznie banknoty mogą pomóc pokonać katastrofę klimatyczną? Nie byłbym tego taki pewien.
Obrońcy gotówki zwykle odwołują się do patriotyzmu, wolności gospodarczej czy wielkich spisków, celem których jest wyeliminowanie banknotów i monet, by lepiej kontrolować społeczeństwa. Na ich hasła można natknąć się na wlepkach przyczepianych do znaków drogowych na wsi czy drzwiach wejściowych do restauracji. Niektórzy przeciwnicy cyfrowych płatności przyjęli inną taktykę.
Gotówka jest bardziej… ekologiczna - mówią
Właśnie takie argumenty znalazły się na informacyjnej ulotce, którą sfotografował jeden z użytkowników polskiego Reddita. Na kartce można przeczytać, że płacąc gotówką wspieramy środowisko. To dlatego, że płatność kartą „marnuje papier, zużywa energię elektryczną, generuje CO2, zanieczyszcza elektromagnetycznie (sic!)”, a przede wszystkim oznacza koszty dla sprzedawcy. Za to gotówka jest ekologiczna i „nie zanieczyszcza”. I działa zawsze.
Jeden z komentujących zauważył, że z tym działaniem to tak do końca idealnie nie jest - wystarczy wyjąć np. 500 zł (a często i nawet 100 zł), by okazało się, że jest problem z wypłaceniem reszty.
Mógłbym dodać, że w tej wyliczance najważniejszy jest podpunkt dotyczący kosztów dla sprzedawcy, ale kartka na swój sposób jest ciekawa, a zwarte na niej informacje wręcz mnie poruszyły. W końcu wykorzystuje się ekologię do walki – i to na dodatek z nieco fikcyjnym zagrożeniem. Uważam, że gotówka powinna być dostępna i należy dbać o to, by dało się nią płacić np. w automatach sprzedających bilety, ale jednak nie uważam, żeby prowadzona była przeciwko niej wielka krucjata.
Odłóżmy jednak na bok tę kwestię i zastanówmy się, czy faktycznie gotówka pomaga środowisku
Autor tej sugestii chyba zbyt dosłownie zinterpretował hasło, że „pieniądz krąży” i uważa, że dawno wprowadzone do obiegu banknoty nie są uzupełniane o nowe. A tak się przecież nie dzieje: kolejne są drukowane, choćby po to, aby wymienić te, które w międzyczasie zdążyły się zużyć, podrzeć, zabrudzić itd.
Czy „produkcja” banknotów jest aż tak wielkim obciążeniem? Teraz – zapewne dużo mniejszym, głównie dlatego, że już jakiś czas temu starano się postawić na ekologiczne metody.
Jak czytamy na jednej z unijnych stron, w 2004 r. przeprowadzono ocenę cyklu życia banknotów, aby zmierzyć ślad środowiskowy gotówki. Okazało się, że płacenie banknotami euro w ciągu roku przez jedną osobę odpowiada jeździe samochodem przez... 8 km. Ostatecznie to zaledwie 0,01 proc. całkowitego wpływu tej osoby na środowisko.
W 2015 r. średnia żywotność polskiego banknotu wyniosła 247 dni, podczas gdy trzy lata później – już 368 dni. Dużo jednak zależy też od nominału. Najkrócej używanymi – mniej niż 2 lata – są 10 i 20. zł. Najdłużej utrzymuje się w obiegu banknot o nominale 200 zł. Jego okres życia szacuje się na 26 lat – wyjaśniało NBP.
Z drugiej strony jeden z banków zauważał, że „produkcja banknotów i monet wiąże się z wydobyciem paliw kopalnych i wycinką lasów”. Cytowane wcześniej NBP nie zdradza z powodów bezpieczeństwa szczegółów produkcji, a tajemnicą objęte są nawet takie dane jak odcień użytej farby czy jej producent. Wiemy jednak, że „papier stosowany w polskich banknotach nie jest celulozowy, lecz bawełniany”. NBP dodaje, że produkcja banknotu jest bardzo złożonym procesem i składa się z wielu etapów. Choćby z tego powodu próba oszacowania śladu środowiskowego wytworzenia gotówki jest rzeczą bardzo trudną.
Sprawa się skomplikuje, jeśli chcielibyśmy doliczyć do tego transport do banków czy bankomatów oraz samą pracę tych urządzeń działających na prąd.
Teoretycznie przewagą kart jest ich nieco dłuższy żywot i fakt, że ciągle korzysta się z tej samej. Jednak może zdarzyć się tak, że karta zostanie zgubiona czy skradziona, więc trzeba wyrobić kolejną. Niektórzy mają też więcej niż jedno konto, więc kolekcja się powiększa.
Banki chwalą się jednak, że rezygnują z plastiku przy produkcji kart płatniczych lub przynajmniej stawiają na ten pochodzący z recyklingu
Dotychczas faktycznie można było uznać, że jest to problem. Swego czasu PKO Bank Polski wyliczał, że skoro tylko ich klienci mają w sumie 10 mln kart płatniczych, to przekłada się to na 50 ton plastiku. Sporo, ale właśnie dlatego banki szukają zastępstwa dla szkodliwego surowca, a coraz częściej po prostu rezygnują z wydawania plastikowej karty.
- Przewidujemy, że plastikowe, fizyczne karty płatnicze już niedługo zaczną znikać z rynku i będą stopniowo zastępowane przez karty cyfrowe – czyli karty oferujące co najmniej takie same funkcje co karty tradycyjne, ale dostępne jedynie w wersji cyfrowej w mobilnych aplikacjach bankowych czy w serwisach internetowych instytucji finansowych - komentowała Edyta Tararuj, dyrektorka Biura Rozwoju Produktów w Departamencie Produktów Klienta Indywidualnego w PKO Banku Polskim.
Od dawna banki pozwalają zamawiać karty w formie mobilnej, bez konieczności posiadania „plastiku”. Statystyki jasno pokazują, że Polacy coraz częściej i tak do płatności wykorzystują właśnie telefony czy inteligentne zegarki. Argument o ewentualnej ekologicznej przewadze gotówki bardzo szybko traci na aktualności. Na dodatek bardzo trudno zmierzyć i wyliczyć, czy jest prawdziwy. Gotówka jest przecież z nami od dawna, a karty płatnicze to stosunkowo świeży produkt.
Sprzedawca-obrońca gotówki podkreślił, że płatność kartą marnuje papier
Nie chodzi tutaj o paragon, który otrzymuje się przecież również przy zapłacie banknotami i monetami, a o potwierdzenie płatności. To z jednej strony celna uwaga, choć pewnie trudno wyliczyć, jak bardzo jest to szkodliwe dla środowiska. Jeśli jednak zgodzimy się, ze absurdalnie długie paragony są marnowaniem zasobów, to przecież tak samo jest w przypadku potwierdzenia transakcji.
Tylko że i z tym banki czy instytucje finansowe walczą. Niedawno Mastercard poinformował, że jeśli klient dokona transakcji właśnie kartą tej firmy, to do wydruku dojdzie wyłącznie w sytuacji, gdy płacący sam zażąda potwierdzenia. Oprócz tego drukowana nie będzie również kopia potwierdzenia transakcji, przechowywana przez sprzedawców. Po wejściu zmian w życie dokument ma być archiwizowany cyfrowo.
Powoływanie się na ekologię przy obronie gotówki to absurd
Mike Berners-Lee w książce „Sorry, taki mamy ślad węglowy” zauważył:
W istocie im mniej konsumujemy, tym niższy nasz ślad węglowy. Właściwie sprowadza się to właśnie do tej zasady. Kupowanie różnych rzeczy ma pewną cenę w postaci emisji.
Oczywiście to samo dotyczy płatności kartą. Rzecz w tym, że należy myśleć o tych emisjach i konsekwencjach swoich decyzji trochę szerzej, a nie w kontekście tak drobiazgowych i trudno policzalnych kwestii. Prawdopodobnie opłata za udziec jagnięcy czy stek będzie nieekologiczna bez względu na to, z jakiego sposobu płatności skorzystamy. Po prostu dlatego, że produkcja mięsa ma spory wpływ na środowisko – i rozliczenie się gotówką tego nie zmieni. Podobnie jest w przypadku transportu i wielu innych spraw. Można zapłacić gotówką za paliwo, a kartą płatniczą za bilet na pociąg – nawet jeżeli uznamy, że banknoty są lepsze dla środowiska, to pewnie jednak jazda w wagonie, a nie aucie, będzie korzystniejsza z ekologicznego punktu widzenia.
Sprzedawcy zachęcającemu do gotówki nie zależy wcale na ekologii. A takie cyniczne wykorzystywanie ważnego tematu może budzić negatywne emocje.