REKLAMA

Przyznaję, myliłem się: Call of Duty z otwartym światem jednak wyszedł świetnie

Najnowsze Call of Duty: Black Ops 6 wprowadza do kampanii fabularnej rozgrywkę na otwartym obszarze, po którym poruszamy się swobodnie z użyciem pojazdu. Tego typu rozwiązania pojawiały się w kampaniach CoD już wcześniej, zawsze były jednak okropne. Dopiero przy Black Ops 6 twórcy znaleźli odpowiednie podejście i wykazali wystarczająco wiele kunsztu.

Przyznaję, myliłem się: Call of Duty z otwartym światem jednak wyszedł świetnie
REKLAMA

Misje na otwartych obszarach to najgorszy element kampanii w zeszłorocznym Call of Duty. Były nudne, brzydkie i sprawiały wrażenie zapchajdziury, mającej wydłużyć czas potrzebny do przejścia modułu single player. Miałem wrażenie, że twórcy wzięli tryb Warzone, wypchali go botami, wkleili do kampanii i poklepali się po plecach za dobrze wykonaną robotę. To był dramat, do tego wielka bezczelność.

REKLAMA

Dlatego, gdy dotarły do mnie plotki o misjach w otwartym świecie w Black Ops 6, byłem zdecydowanie na nie. Po fatalnej kampanii z Modern Warfare 3 nie miałem ochoty na powtórkę. Uważałem, że Call of Duty musi się trzymać oskryptowanych i filmowych misji, bo te wychodzą najlepiej. Stalingrad, Czarnobyl, współczesny Londyn - liniowe sekwencje zrealizowane na hollywoodzkim poziomie to coś, za co fani pokochali Call of Duty. Od wałęsania się z bronią po otwartym świecie mamy Far Cry i wiele innych produkcji.

Twórcy Call of Duty: Black Ops 6 pokazali, że byłem w błędzie. Gra umiejętnie flirtuje z zabawą w otwartym świecie.

Otwarte tereny przemierzamy w wojskowym pojeździe. Możemy nim wjechać prosto w bazę wroga
Zwiadowcy z Black Ops 6 informują gracza o położeniu przeciwników

Najlepszym na to dowodem jest rozbudowana misja kampanii w trakcie operacji Pustynna Burza. Gracz zyskuje podczas niej pełną swobodę działania, wraz z trzema towarzyszami eksplorując oblegany przez NATO Kuwejt. Po rozległym otwartym obszarze poruszamy się pieszo albo w samochodzie terenowym Co jakiś czas natrafiamy na warte uwagi miejsca, jak posterunki wroga, opuszczone wioski albo składy z bronią. Od czasu do czasu zmienia się też krajobraz. Odwiedzamy m.in. zacienioną oazę albo dno wyschniętego jeziora.

Gracz pomaga na tym obszarze siłom NATO, ale ma pełną dowolność działania. Może np. wystrzelać Irakijczyków jeden po drugim z odległego wzgórza, korzystając z potężnego karabinu snajperskiego. Nic jednak nie powstrzymuje nas przed wpadnięciem rozpędzonym pojazdem w sam środek posterunku, taranując wszystko na swojej drodze. Poczucie wolności idące w parze z pustynnymi klimatami sprawiło, że Black Ops 6 zaczął mi się kojarzyć z Metal Gear Solid V. To oczywiście komplement.

Teraz najlepsze: podczas wykonywania misji na otwartym obszarze gracz może się cieszyć pełnym wsparciem lotniczym.

I cyk, wrogie stanowisko przeciwlotnicze zniszczone. Można prosić o wsparcie powietrzne
Nalot na bazę wroga. Nie mają żadnych szans

Nalot rakietowy z myśliwca, ogniowe wsparcie helikoptera oraz precyzyjny ogień z moździerza - ten potężny pakiet możliwości jest odblokowywany w miarę realizacji opcjonalnych zadań na mapie świata. Przykładowo, eliminując wszystkie irackie stanowiska obrony przeciwlotniczej, brytyjskie myśliwce pojawiają się na niebie, służąc nam pomocą. Jeżeli jednak nie chcemy, nie musimy eliminować broni przeciwlotniczej Saddama. Po prostu nie odblokujemy wtedy potężnego narzędzia zniszczenia.

Korzystanie ze wsparcia powietrznego jest cholernie przyjemne. Gracz na krótki czas wciela się bowiem w pilota myśliwca albo operatora karabinu stacjonarnego w helikopterze, zyskując radykalną przewagę nad Irakijczykami. Wybuchy, walące się fortyfikacje, pojazdy zamieniane we wraki... Zyskana moc ogniowa jest tak wielka, że trudno nie mieć uśmiechu na ustach, niszcząc kolejną bazę reżimu Husajna. Sto procent funu.

Jeśli tak ma wyglądać mariaż Call of Duty z otwartym światem, jestem ostrożnie na tak.

Przemierzając Kuwejt natrafiliśmy na żołnierzy Delta Force we wraku helikoptera
Konstrukcje takie jak wieże strażnicze sypią się jak domki z kart pod ogniem sojuszniczego helikoptera
REKLAMA

Jeżeli w przyszłych odsłonach serii rozgrywka w otwartym świecie pozostanie na poziomie Black Ops 6 lub wyższym, open world będzie stanowić ciekawą przeciwwagę dla filmowych, oskryptowanych misji. Te wciąż powinny stanowić fundament kampanii, ale moduł otwartego świata może okazać się świetnym urozmaiceniem, znacząco wydłużającym czas potrzebny do przejścia gry. Oczywiście, o ile ktoś ma ochotę zaglądać do każdego bunkra i odbijać każdą wioskę. Do eksplorowania otwartego świata twórcy powinni zachęcać, ale nie mogą zmuszać.

Czyli tak, myliłem się. Sekwencje open world mogą stanowić ciekawy element kampanii Call of Duty. Wartość dodaną, korzystnie wpływającą na zróżnicowanie rozgrywki. Musi to być jednak zrobione z głową, właśnie jak w Black Ops 6.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA