Motorola Edge 50 Ultra z czymś zupełnie nowym w smartfonach. Zaskoczę was
Przez dłuższy czas z Motoroli Edge 50 Ultra korzystałem bardziej jak z małego telewizora, a nie smartfonu. I przez to zaskoczyła mnie bardziej, niż się tego spodziewałem.
Czym? Głośnikiem.
Oczywiście to nie tak, że wcześniej nie zwracałem uwagi na to, jak telefon gra. Istotniejsze było jednak to, że dźwięk miał nie przeszkadzać podczas oglądania filmików na TikToku czy YouTubie. Jasnym było, że w ten sposób nie będę odsłuchiwał płyt dla przyjemności czy podczas spotkań – choć pewnie niektórzy mobilni DJ z autobusów czy na hulajnogach dziwią się, że można mieć takie opory.
W telefonie nie potrzebowałem jednak głośnika do czegoś więcej
Zadowalało mnie, kiedy grał względnie dobrze, ale poprzeczka była ustawiona na poziomie właśnie YouTube'a czy TikToka. Dostarczanie większych wrażeń to działka słuchawek czy głośników, z którymi smartfon miał się łączyć.
Oczywiście to też nie tak, że przez czas testowania Edge 50 Ultra w odstawkę poszły słuchawki czy domowy zestaw audio. Sam smartfon zwrócił jednak moją uwagę na kwestię, której zwykle poświęca się nieco mniej czasu i zastanowienia.
W ostatnich tygodniach sporo wolnego czasu zabierało mi Euro 2024 i Tour de France. Niewielką, choć znowu nie aż tak małą część tych wydarzeń śledziłem z poziomu telefonu. A konkretnie właśnie z testowanego Edge 50 Ultra.
Odgłosy trybun, słowa komentatorów, dźwięki samego meczu – to wszystko brzmiało zaskakująco dobrze. Na tyle, że zacząłem zwracać na to uwagę. Oglądanie i przede wszystkim słuchanie było tak komfortowe, że rezygnowałem z pomysłu, by podłączyć do telefonu słuchawki.
Motorola Edge 50 Ultra gra bardzo głośno – przy pierwszy kontakcie można nawet pokusić się o stwierdzenie, że zbyt głośno. Dzięki temu dźwięk roznosi się jednak szeroko, jest wyraźny, donośny i chce być wszędzie. A mówimy przecież o odgłosach wydawanych przez telefon, a nie malutki bezprzewodowy głośniczek.
Postawicie Edge 50 Ultra na biurku, stoliku czy szafce, zajmiecie się sprzątaniem, gotowaniem lub po prostu krzątaniem i dalej będziecie wszystko wyraźnie słyszeli, a co najważniejsze nie będziecie narzekali na to, co dociera do waszych uszu. Choć lepiej nie odchodzić od ekranu za sprawą jakości – ale o tym jeszcze zdążymy wszystko sobie opowiedzieć.
To „za głośno” jest moją częstą reakcją, kiedy ktoś inny odtwarza coś na telefonie
Pojawia się też nieprzyjemne uczucie: nieznośne brzęczenie. Czuć, że urządzenie nie radzi sobie z mocą, przesadza, a my odruchowo cofamy głowę. Kiedy podobny wybuch był efektem pracy Edge 50 Ultra nie było zniechęcenia i nerwowego machania rękami. Zamiast tego czułem… podziw. Doceniłem, że jednak się da.
Parę razy złapałem się na tym podczas przeglądania TikToka. Zwykle nagrania tiktokerów są kiepskiej jakości, ale zdarzają się perełki – np. fragmenty koncertów. Brzmienie instrumentów jest wtedy charakterystyczne: mocne, żwawe, pełne, bas pulsujący, a perkusja energiczna. I to wszystko testowany smartfon Motoroli świetnie przenosił, dostarczając wrażenia „głębi” przypominającej tej, której doświadczamy, mając na głowie słuchawki. Nie mówię, że były to te same wrażenia, ale wystarczające na tyle, żeby pokiwać głową z uznaniem.
Pozytywne wrażenie utrzymuje się podczas odtwarzania muzyki. Sprawdzałem ulubione płyty i piosenki zarówno na Tidalu jak i YouTube Music. Zaskakuje dobre przygotowanie do odtwarzania różnorodnego materiału. Zachwycam się produkcją płyt Nicka Cave’a, gdzie zadbano o to, aby każdy detal był słyszalny, a bas ma charakterystyczne, ciepłe brzmienie. Tego efektu na telefonie uzyskać się jednak nie udało, ale nadal wbudowany w Edge 50 Ultra zestaw potrafił zaskoczyć choćby tym, jak przyjemnie odtwarza gitarę czy charakterystyczny wokal.
Prawdziwy test przygotowałem, puszczając na głośniku „Barbarism Begins at Home”. Ten numer The Smiths ma najlepszą linię basową w dziejach muzyki i nawet nie zamierzam na ten temat dyskutować. Może i trochę zabrakło głębi, ale i tak bas był przyjemnie energiczny, napięty jak struna, dobrze oddając charakter utworu. Zaskakująco dobra robota.
Dla porównania odpaliłem teraz ten utwór na głośnikowym monitorze. Brzmi płasko, trochę jak ze starego radia. To nie pierwszy raz, gdy uznałem, że Edge 50 Ultra zrobiłby to lepiej.
W miniony weekend siedziałem z rodziną na tarasie i rozmawialiśmy o jednej z nadchodzących płyt. Rodzice nie wiedzieli, że wyszedł już singiel. Właśnie w tym momencie żałowałem, że musiałem już odesłać Edge 50 Ultra. Puszczanie na prywatnych smartfonach nie miało sensu, bo sporo smaczków by umknęło. Sam fakt, że telefon mógł odpowiadać za godną prezentację utworu, jest chyba najlepszym podsumowaniem moich muzycznych wrażeń z nową Motorolą.
Czy dźwięk powinien być tym, czym smartfony powinny przyciągać?
Trochę się pod tym względem zmienia. Niedawno Lenovo zaprezentowało tablet, w którym znajdzie się 8 głośników HiFi sygnowanych przez JBL. Ich łączna moc wynosi 26 W, podczas gdy popularny bezprzewodowy głośnik JBL Charge 4 może pochwalić się mocą tylko niewiele wyższą, wynoszącą 30 W. „Bez problemu możemy nazwać nowego Tab Plusa głośnikiem z funkcją tabletu” – pisał na naszych łamach Albert Żurek. I to ma sens: po co nosić ze sobą dodatkowy głośnik lub dzielić się słuchawkami, jeżeli można puścić utwór bezpośrednio z tabletu czy telefonu?
Niedawno Malwina Kuśmierek pisała na Spider’s Web, że inwestycja w smartfony muzyczne miałaby sens. Moja redakcyjna koleżanka przekonywała, że wystarczyłoby dodać dedykowany klawisz przejścia do odtwarzacza muzyki, przywrócić wejście słuchawkowe i miejsce na karty pamięci, a przede wszystkim producenci położyliby większy nacisk na oprogramowanie i sam sprzęt.
Zwłaszcza że technologia, dzięki której mobilne urządzenia odtwarzające dźwięk mogą swoją jakością przebić niejeden telewizor czy głośnik, jest z nami od dawna.
Z podziwem patrzę na to, jak rozwinęły się małe słuchawki douszne – za mniej niż 300 zł znajdziemy urządzenia, które zachwycą jakością dźwięku
Postęp w tej dziedzinie jest ogromny, a przecież producenci też dysponują naprawdę niewielką przestrzenią. Marzy mi się, by podobny efekt "wow" potrafiły zrobić telefony, by ktoś był szczerze zdziwionym, że ze smartfonu da się tyle czerpać aż tyle przyjemności z muzyki. Nie chcę porównywać smartfonów do słuchawek, bo to oczywiste pomieszanie systemów walutowych, ale one dobrze pokazują, że nawet mając niewiele miejsca można wycisnąć z urządzenia więcej dźwiękowych soków. I to nie gdybanie, bo Motorola Edge 50 Ultra pokazała mi, że to możliwe.
Kiedy spojrzymy na zestawienia najlepiej grających telefonów, znajdziemy na nich głównie topowe modele. Z jednej strony to logiczne, ale z drugiej pokazujące też pewien zastój. Dźwięk jest dodatkiem, a nie czymś, co się wybija.
Zresztą również tego przykładem jest Edge 50 Ultra. Te najważniejsze funkcje przyćmiewają i tak zaskakująco dobre głośniki. Smartfon niewątpliwe zachwyca obrazem. Wspomniałem, że oglądałem mecze piłki nożnej i kolarstwo. Kiedy kamera śledziła rowerzystę mogło zakręcić się w głowie: ruchy były płynne, dynamiczne, a żywe kolory uderzały. Żółta koszulka lidera na tle zielonych traw i czarnego asfaltu wyglądały tak, jakbym śledził je w rzeczywistości. Podobne efekty robiło oglądanie spotkań czy filmów na YouTubie i TikToku. Banał, ale określenie „żyleta” ciągle mówi wszystko. Edge 50 Ultra śmiało można porównać z małym telewizorem, bo zapewnia pod względem obrazu naprawdę imponujące doznania. Podobnie jest ze zdjęciami. Czy jest już takim samym zagrożeniem dla małych przenośnych głośników? Wymagałoby to jeszcze głębszych porównań i testów, ale bez wątpienia Motorola udowodniła, że to kierunek, w którym warto podążać.
Motorola poszła też w charakterystyczną obudowę. Ruch kontrowersyjny, bo drewniane plecki wyglądały trochę jak… panele w moim mieszkaniu. Estetyka estetyką, ale faktycznie drewno lepiej leży w dłoniach i kontakt z surowcem sprawia przyjemność dłoni.
Edge 50 Ultra robi też naprawdę solidne zdjęcia:
Sami widzicie – bardzo łatwo zepchnąć dźwięk na dalszy plan. Tymczasem to niesprawiedliwe, bo smartfon jest dobrym przykładem, że wbudowane głośniki mogą dać sporo radości podczas odtwarzania.
I nie jest to coś nieistotnego. Film odtwarzany w kuchni. Muzyka przygrywająca sprzątaniu czy kąpieli. Szybka prezentacja utworu na tarasie. Zastosowań porządnego dźwięku jest wiele i puszczanie muzyki bezpośrednio z telefonowego głośnika nie powinno oznaczać pójścia na kompromis. Potrzebujemy dźwiękowych smartfonów. Niech dźwięk będzie nową, dużą rzeczą. Niech producenci smartfonów walczą o nasze uszy. O oczy już zadbali.