Czego brakuje na rynku mobilnym? Smartfonów muzycznych
Hologram na dłoni? Smuklejsza konstrukcja? Kolejne 100 MPx w aparacie? A co, jakby przestać wariować z pomysłami i wrócić do korzeni? Smartfony muzyczne mają sens.
Telefony komórkowe nazywane muzycznymi to jeden z symboli minionej epoki. Kto nie chciał mieć telefonu pokroju Sony Ericsson W950i, LG KM500 czy Nokii XpressMusic 15 lat temu? Ówczesne komórki chwytały konsumentów za oko nie tylko wyglądem, ale także dedykowanymi funkcjami muzycznymi, których na próżno było szukać w siostrzanych zwykłych modelach. Muzyczny w materiałach promocyjnych często szedł w parze z fizycznymi klawiszami do natychmiastowego przejścia do odtwarzacza i kontroli muzyki niczym w empetrójce.
Ten koncept szybko zabiły smartfony. Głównie ze względu na fakt, iż systemy operacyjne ze sklepami z aplikacjami pozwalały stać się dowolnemu urządzeniu "smartfonem [wstaw dowolny przymiotnik]" bez konieczności kupowania całkowicie nowego telefonu. Dalsze usprawnienia oprogramowania, tj kontrolki odtwarzacza na ekranie blokady i sprzętu (możliwość zmiany odtwarzanego utworu za pomocą słuchawek) kompletnie zepchnęły telefony muzyczne na margines i skazały na bycie niczym więcej jak archaicznym sposobem na marketing telefonu.
Jednak ja uważam, że inwestycja w smartfony muzyczne miałaby sens.
Szybki powrót do przeszłości - takie były smartfony muzyczne
W 2012 roku bardzo popularnym modelem smartfona - również w Polsce - był Sony Ericsson Live with Walkman (lub WT19i jeżeli ktoś woli). Urządzenie posiadało dedykowany przycisk Walkman, który wywoływał wbudowany w telefon odtwarzacz, a do oprogramowania urządzenia Sony dorzuciło funkcję TrackID, czyli identyfikacji aktualnie odtwarzanego utworu (np. z radia, gdy włączyliśmy radio w samochodzie w połowie utworu i wpadł nam w ucho) oraz xLOUD, czyli znacznego podbicia głośności. Do tego miał naprawdę dobrą jakość odtwarzanego dźwięku.
Innym smartfonem muzycznym, nieco mniej popularnym, był Samsung Galaxy Music. Podobnie jak w Live with Walkman i tu producent dorzucił fizyczny klawisz odtwarzacza muzycznego, a wśród wbudowanych funkcji można było znaleźć SRS Surround Audio Effect, Sound Alive czy Smart Volume.
A jaki byłby smartfon muzyczny przefiltrowany przez współczesność?
Współczesny smartfon muzyczny nie byłby zbyt daleki od pierwowzorów. Posiadałby znany już dedykowany klawisz przejścia do odtwarzacza muzyki. Jednak w przeciwieństwie do Galaxy Music czy Live with Walkman, byłby po prostu programowalny dla użytkownika, który mógłby go przypisać nie tylko do wbudowanego w system odtwarzacza, ale także do Spotify, YouTube Music, Tidala, czy innej aplikacji streamingowej.
Telefon muzyczny dałby także realny powód do powrotu dla wielkich nieobecnych w najnowszych smartfonach - slotu dla kart pamięci i wejścia słuchawkowego. Kart pamięci dla wszystkich tych, których biblioteka muzyczna wykracza daleko poza to, co oferują serwisy muzyczne, a wejście na słuchawki zostałoby docenione przez tych, którzy nadal używają słuchawek przewodowych w celu uzyskania dźwięku najwyższej jakości.
To co odróżniałoby smartfony muzyczne w użytkowaniu od zwykłych, to położenie większej uwagi na jakość odtwarzanego dźwięku - zarówno przez oprogramowanie - m.in. kodeki - jak i sprzęt. Zwłaszcza że technologia, dzięki której mobilne urządzenia odtwarzające dźwięk mogą swoją jakością przebić niejeden telewizor czy głośnik, jest z nami od dawna i można znaleźć ją choćby we współcześnie produkowanych Walkmanach Sony.
Wreszcie pytanie - po co?
Po co tworzyć smartfony o relatywnie niszowym zastosowaniu? Przede wszystkim dla przerwania monotonii obecnego rynku. Smartfony różnią się od siebie w minimalny sposób i poza preferencjami użytkownika (przedział cenowy, marka) różnice w smartfonach można sprowadzić do mocy obliczeniowej, jakości aparatu i rozmiaru ekranu. Wprowadzenie muzycznych smartfonów przyniosłoby podobny efekt, jaki przyniosły ze sobą telefony muzyczne prawie 20 lat temu - atrakcyjność dla młodych użytkowników, wypełnienie niszy dla tych, dla których odtwarzanie multimediów to priorytet, ale i wyróżnienie się spośród tłumu urządzeń, które wyglądają tak samo.
Duży problem rynku polega na tym, że każdy większy producent co roku wypuszcza nowe urządzenie, stanowiące marginalną aktualizację poprzednika. Dla potencjalnych konsumentów (którzy smartfony i tak wymieniają co dwa-trzy lata, a nie co roku) o wiele atrakcyjniejsze byłoby zwolnienie tempa, ale za to dodanie opcji. Duży smartfon, mały smartfon, mobilna maszynka do gier, bestia fotograficzna, czy właśnie smartfon muzyczny.
Podobnie jak kilkanaście lat temu, nie chodzi o nagłe przetasowanie całego rynku i odwrócenie tabeli najpopularniejszych marek urządzeń, a sprawienie, by rynek był barwniejszy. Bo czasami nie potrzeba aż tak skrajnych idei jak Humane AI Pin.
Wystarczy spojrzeć przez pryzmat tego co już było, a było dobre.
Więcej na temat smartfonów: