Betonoza słono ich kosztowała. Chcą to zmienić, ale sadzenie samych drzew nie wystarczy
Zamość na własnej skórze przekonał się do czego prowadzi betonowanie przestrzeni. Straty po ulewie z 21 sierpnia ciągle są liczone. Miasto chce uczyć się na błędach. Musi jednak pamiętać o ważnej rzeczy.
Zamość nigdy nie widział tyle deszczu – podsumował opady prezydent miasta Rafał Zwolak na swoim facebookowym profilu. Rządzący zamieścił zdjęcia pokazujące zniszczenia. To m.in. ogromne dziury na ulicach.
W ciągu sześciu godzin spadło 147,2 litra wody na metr kwadratowy. To znaczne przekroczenie dotychczasowego rekordu dobowego dla Zamościa, który pochodzi z 31 maja 1980, kiedy spadło blisko 90 l/mkw. Ściana deszczu, ulice jak rzeki, zalane szkoły i przedszkola, zatopione piwnice, zoo. Skutki żywiołu, to nie tylko to, o czym pisałem w dniu oberwania chmury. Teraz okazuje się, że woda, która szorowała drogami, podmyła je na tyle, że powstają zawaliska. Zapadają się fragmenty ulic, chodniki, ścieżki rowerowe, place
– wylicza prezydent.
Mamy dobitny przykład do czego doprowadzają zmiany klimatu. To nie tylko wysoka temperatura utrudniająca jakiekolwiek funkcjonowanie. Pogoda staje się nieprzewidywalna, jest więcej ekstremalnych zjawisk. Ulewne deszcze, burze, gradobicia, a nawet trąby powietrzne wyrządzają olbrzymie szkody.
Polskie miasta płacą rachunek za betonozę
- Niestety, przez ostatnie lata bardzo wiele samorządów w Polsce - widząc środki unijne, korzystała z nich, często zapożyczając się na duże kwoty i, kolokwialnie mówiąc, lała beton. Większość miast - i mniejszych, i większych - jest zabetonowana. I woda, przy tak ogromnych opadach, nie ma gdzie spływać, nie ma gdzie się wchłonąć – mówi w rozmowie z TokFM prezydent Zamościa Rafał Zwolak.
Jak ujawnił polityk, 70 największych polskich miast ma opracować plan odbetonowania miast. To rządowe "polecenie".
- I to ma być zrobione szybko, w przyszłym roku. Chodzi o nasadzenia. Ma być jak najwięcej trawników, zieleni, skwerów, parków. Bo jeżeli mamy beton, to nie ma szans, żeby woda wsiąkała. Nie ukrywam, będzie to dla nas ogromne wyzwanie – dodaje prezydent Zamościa.
Choć w tym przypadku mowa o dużych miastach to betonu mają dość również te mniejsze ośrodki. Portal asta.24.pl donosi, że hasło „stop betonozie” zaczęło obowiązywać w Krajence. A w zazielenianiu pomogą sami mieszkańcy.
- Chcielibyśmy zrewitalizować ten rynek jak najniższym kosztem. Takim głównym założeniem jest, żeby zrobić to w czynie społecznym, za pomocą rąk ludzkich. Doszły do nas informacje, że w innych samorządach podobne akcje miały już miejsce. My jesteśmy pionierami, jeżeli chodzi o złotowszczyznę i oby nam się to udało - mówi Arkadiusz Michalski, burmistrz Krajenki.
Nie tylko drzewa. Trzeba pamiętać również o krzewach
Jan Mencwel, warszawski radny z Miasto Jest Nasze, zwrócił uwagę na ciekawą rzecz związana z metamorfozą ul. Brackiej w Warszawie. Kiedy nie stoją na niej samochody w oczy rzucają się nie tylko same drzewa, ale i krzewy. Dzięki nim jest tak zielono i... inaczej. Lepiej.
- To czego miasta potrzebują najbardziej to zadrzewienia, czyli także krzewów, a nie samych drzew sadzonych na ilość – dodał Łukasz Drozda.
Niestety, to duży problem. Dobrym przykładem jest pabianicki rynek, który niedawno opisywałem. Według entuzjastycznie nastawionych mieszkańców nie można w jego przypadku mówić o betonozie, wszak pojawiły się drzewa. Na razie są młode i niskie, więc nie dają cienia, ale za kilkanaście lat będzie idealnie.
Tyle że nie chodzi o same drzewa. Znacznie przyjemniej szłoby się np. tą ścieżką, gdyby nieduże krzewy tworzyły szpaler.
Przy braku innej zieleni dalej ma się wrażenie betonozy – bo drzewa stoją samotnie na betonowej pustyni. Jak widać zmiana zachodzi, ale czasami na pół gwizdka. Oby proces odbetonowywania miast nie wyglądał podobnie jak w Pabianicach. Pojawi się więcej drzew niż było, ale nadal będzie za mało zieleni, aby radzić sobie z wyzwaniami katastrofy klimatycznej.
Zdjęcie główne: Mariusz Lopusiewicz / Shutterstock.com
