Złodziej krzyczy: łapać złodzieja. Szef Google'a wspiął się na Mount Everest hipokryzji
W najnowszym wywiadzie Sundar Pichai wyraził swoje zrozumienie i sympatię dla twórców na YouTube "okradzionych" przez OpenAI. Jednak są to niczym więcej jak krokodyle łzy, bo szef Google pominął, że jego koncern robi dokładnie to samo i ma już na tym polu wytoczony proces.
W lutym bieżącego roku OpenAI zachwyciło świat prezentując swój model Sora, który poprzez zaledwie jeden prompt tekstowy jest w stanie stworzyć kilkunastosekundowe, fotorealsityczne wideo. Jak się później okazało w wywiadzie udzielonym przez Mirę Murati, dyrektor techniczną w OpenAI, możliwe to było dzięki zastosowaniu podejścia "jeżeli dane są publicznie dostępne, to są także możliwe do wykorzystania do treningu AI". Wobec czego OpenAI podjęło się scrapowania (ściągania) z YouTube filmików, służących do treningu generatywnej AI.
Jak się okazuje, Sundar Pichai jest tego świadomy i sympatyzuje z "okradzionymi" twórcami.
Sundar Pichai "rozumie jak emocjonalna" jest transformacja AI. A potem wraca do biurka kradnąc internet
Swoje stanowisko w sprawie Sundar Pichai zajął przy okazji wywiadu, który przeprowadził z nim Nilay Patel, redaktor naczelny The Verge.
Patel zapytał Pichaia wprost o to jak się poczuł, gdy w mediach pojawiły się informacje o nieautoryzowanym wykorzystaniu przez OpenAI treści z YouTube do treningu generatywnej sztucznej inteligencji. Jak wyjaśnił dyrektor generalny Google'a, YouTube "posiada warunki korzystania z platformy" i oczekuje się, że osoby i firmy korzystające z YouTube "będą ich przestrzegać".
Patel zadał Pichaiowi kolejne pytanie, tym razem bardziej nacechowane emocjonalnie - o to, czy rozumie frustracje pojedynczych twórców i potrafi ją odnieść do sytuacji, w której się znajduje. Dziennikarz odwołał się do faktu, że okradzione zostało nie tylko YouTube jako gigantyczna platforma do udostępniania wideo, ale także pojedynczy twórcy, którzy nie mogą pozwolić sobie na obronę ze strony armii prawników.
Absolutnie. Niezależnie od tego, czy chodzi o właścicieli stron internetowych, twórców treści czy artystów, rozumiem, jak emocjonalna jest to transformacja [AI]. Jednym z powodów, dla których, nawet podczas Google I/O, kiedy pracowaliśmy nad produktami takimi jak generowanie muzyki, naprawdę przyjęliśmy podejście, zgodnie z którym najpierw pracujemy nad narzędziami dla artystów. Nie udostępniliśmy narzędzia ogólnego przeznaczenia do tworzenia utworów dla każdego.
Sposób, w jaki przyjęliśmy to podejście w wielu z tych przypadków, polega na umieszczeniu społeczności twórców w centrum, jak to tylko możliwe. Od dawna robimy to z YouTube. Przez cały czas staramy się dowiedzieć, jakie są właściwe sposoby podejścia do tej kwestii.
Pichai wylewa jednak krokodyle łzy. Dlaczego? Bowiem The New York Times, które opisało przypadek nieautoryzowanego wykorzystania filmów z YouTube przez OpenAI, poinformowało również, że Google w ubiegłym roku zmieniło warunki świadczenia niektórych usług tak, by legitymizować scrapowanie treści użytkowników w różnych platformach Google na rzecz treningu generatywnej AI.
Ponadto w lipcu ubiegłego roku Alphabet, holding będący prawnie właścicielem Google, został pozwany przez Clarkson Law Firm o to, że "Google sekretnie kradnie wszystko kiedykolwiek stworzone i udostępnione w internecie do zbudowania komercyjnych produktów sztucznej inteligencji". Stało się to po tym, jak Google zmieniło swoje warunki użytkowania, zawierając klauzulę o "wykorzystaniu publicznie dostępnych informacji do treningu modeli AI".
"Bezprawne wykorzystanie" to ostatnio często powtarzający się motyw w branży sztucznej inteligencji. Nie dalej jak dziś pisaliśmy o Scarlett Johansson, której głos został wykorzystany przez OpenAI bez jej wiedzy i zgody.
Może zainteresować cię także: