Polacy mają sposób na płonące baterie. To specjalny... pokrowiec
Liczba pożarów spowodowanych przez płonące baterie jest niedoszacowana. Niektórzy mogą nawet nie wiedzieć, że szkody wyrządził akumulator hulajnogi czy... e-papierosa.
Pożar roweru elektrycznego w mieszkaniu w Warszawie. W Łodz płonącą baterię w ostatniej chwili udało się wynieść z mieszkania. W Strykowie elektryczna hulajnoga wywołała pożar w piwnicy. A w Katowicach spłonął cały magazyn, w którym przechowywane były elektryczne hulajnogi.
To zdarzenia z ostatnich tygodni i miesięcy. Elektryczne hulajnogi i rowery stają się coraz częstszym widokiem na polskich ulicach. Ułatwiają poruszanie, ale mogą być też zagrożeniem – i wcale nie chodzi o nadmierną prędkość czy nieodpowiedzialne zachowanie na drodze. Baterie z różnych przyczyn mogą eksplodować i wyrządzić mnóstwo szkód w mieszkaniach, domach, korytarzach i piwnicach.
Właśnie takim sytuacjom chce zapobiegać polska firma eWesta
To producent przeciwpożarowych pokrowców, w których przechowywać można elektryczne hulajnogi i rowery. „Torba” wykonana jest z włókna szklanego pokrytego warstwą silikonu odpornego na ogień. Dzięki otworom można wygodnie podłączyć baterię do ładowania i mieć pewność, że w razie czego materiał nie dopuści do rozprzestrzenienia się ognia.
Rozmiar pokrowców również jest nieprzypadkowy. Specjalnie są duże, aby mieć pewność, że nie otulają baterii i że przez ewentualny ścisk nie pomagają im zbytnio się nagrzać.
Dlaczego baterie w hulajnogach i rowerach wybuchają?
Kiedy doszło do eksplozji w Łodzi jeden ze strażaków tłumaczył, że przestrzeganie instrukcji producenta powinno uchronić innych przed przykrymi konsekwencjami. W tym przypadku problematyczne było jednak również to, że sprzęt kupiony był od „prywatnego sprzedawcy”, który sam złożył pojazd. Nowy właściciel nie wiedział więc nic o wykorzystanych podzespołach.
To może być częstsza praktyka niż się wydaje. W lutym polska służba celna informowała o przechwyceniu w Polsce nielegalnego importu aż 20 tys. rowerów elektrycznych. Trafiły na rynek bez cła i podatku. Co jednak z perspektywy ewentualnego klienta jest najważniejsze, przez to, że e-rowery sprzedawane były taniej, często mogły być pozbawione ochrony serwisowej bądź gwarancji. Na dodatek nie wiadomo było, czy dystrybutor przekazywał faktyczną wiedzę nt. podzespołów. A to powszechny proceder w przypadku sprzętów sprowadzanych z Chin, o czym przekonywali się choćby użytkownicy pomp ciepła.
Obecnie rynek e-hulajnóg nie jest w żaden sposób regulowany i jest to duży problem. Widać na przykładzie hulajnóg - wystarczy wejść na Temu czy Aliexpress, żeby sprowadzić sobie tani sprzęt anonimowej firmy na podzespołach niewiadomego pochodzenia. To duży problem zwiększający ryzyko wystąpienia pożaru
– mówi w rozmowie ze Spider’s Web Damian Kubera, rzeczoznawca ds. zabezpieczeń przeciwpożarowych w F&K Consulting Engineers, członek zarządu eWesta.
Jednak nie tylko sprzęty niewiadomego pochodzenia są narażone na pożary
Kubera zwraca uwagę, że głównym problemem jest samo użytkowanie. Szczególnie dotyczy to e-hulajnóg, w których elementy baterii nie są oddzielone od pojazdu. Kiedy więc poddawane są obciążeniom czy uderzeniom – np. o krawężniki czy nierówności – może dochodzić do mikrouszkodzeń.
- Uszkodzenie jednej części baterii zapoczątkuje kaskadę zdarzeń i spalenie całego akumulatora – zauważa Kubera.
Do tego może dochodzić nieodpowiednie ładowanie. Nawet markowy i sprawdzony sprzęt da się zepsuć, jeśli będzie się ładowało w pełnym słońcu, nieodpowiednią ładowarką czy chwilę po zalaniu pojazdu.
Dotyczy to zresztą nie tylko baterii napędzających hulajnogi czy rowery
Damian Kubera podkreśla, że wiele pożarów zaczyna się np. od ładowania e-papierosów, banków energii czy telefonów.
Sami prosimy się o pożar. Uznajemy, że skoro 50 razy ładowałem telefon pod poduszką i nic się nie stało to znaczy, że telefon jest odporny na przegrzewanie. W pewnym sensie tak, bo jak się telefon zbyt mocno nagrzeje BMS baterii odłączy ładowanie. Jednak pewnego dnia może nie zdążyć
– tłumaczy ekspert.
O wielu zdarzeniach możemy nawet nie wiedzieć, że ich przyczyną było ładowanie urządzenia. Trudno później ustalić, czy pożar zaczął się od elektrycznego gadżetu, czy ten spłonął na skutek ognia, który rozprzestrzenił się w mieszkaniu.
Możemy uchronić swój sprzęt, chowając go np. w specjalnym pokrowcu. Nie mamy jednak gwarancji, że pojazd czy urządzenie sąsiada będzie w ten sposób zabezpieczone ani tym bardziej nie mamy wiedzy, w jaki sposób ładuje i dba o akumulator. Wystarczy, że nie dopilnuje kwestii, o których wcześniej wspominaliśmy, albo podda swój sprzęt modyfikacjom – np. usunięcie limitu prędkości w hulajnodze sprawia, że bateria jest bardziej przeciążona i w konsekwencji to także może prowadzić do późniejszego pożaru. Nagle zagrożeniem będzie więc nie nasz gadżet, a ten z mieszkania, piwnicy czy balkonu obok.
Właśnie dlatego potrzebujemy regulacji
Należałoby wprowadzić zakaz ładowania i przechowywania hulajnóg w mieszkaniach i domach – sugeruje Damian Kubera.
Powinny być do tego przystosowane odpowiednie pomieszczenia z wydzielonymi ścianami i drzwiami przeciwpożarowymi. Powinien zostać wprowadzony zakaz wchodzenia z e-hulajnogami do wind, małych pomieszczeń, zatłoczonych pomieszczeń i przestrzeni z której nie ma szybkiej ucieczki – metro, pociąg. Potrzebne są także regulacje, żeby w biurowcach hulajnogi były wprowadzane wyłącznie w zabezpieczeniach.
- komentuje ekspert.
Im szybciej takich przepisów się doczekamy, tym lepiej. Liczba e-rowerów i elektrycznych hulajnóg będzie tylko rosła. A wraz z nimi potencjalne niebezpieczeństwo, jeżeli dalej sprzęty będą niewłaściwie użytkowane, a ich sprowadzanie niekontrolowane.