Radioaktywna katastrofa w tajnej bazie atomowej. Czarnobyl przy tym to drobnostka
Zatoka Andriejewa to odległe i zimne miejsce na północy Europy, nad Morzem Barentsa. Może się wydawać, że mróz i dzika przyroda odcinają ten obszar od wszelkiej cywilizacji. W rzeczywistości jest to miejsce, w którym doszło do jednej z największych katastrof nuklearnych w historii.
Zapadnaja Lica to największa baza morska sowieckiej Floty Północnej, znajdująca się na Półwyspie Kolskim we fiordzie o tej samej nazwie, 45 km od granicy z Norwegią. W skład bazy wchodziło kilka miejsc, w tym nabrzeża i doki pływające oraz miejsce nazywane Zatoką Andriejewa. Było to w czasach Związku Radzieckiego tajne miejsce, w którym przechowywano i utylizowano zużyte paliwo jądrowe z okrętów podwodnych i lodołamaczy.
Tajna baza atomowa i budynek nr 5
Budynek nr 5 był najważniejszym i najniebezpieczniejszym elementem bazy. Zawierał on dwa baseny do przechowywania zużytych radioaktywnych elementów paliwowych, zamkniętych w stalowych bębnach. Każdy bęben zawierał 5-7 zużytych elementów paliwowych, ważących 350 kg w pełni załadowanych. Każdy z basenów miał 60 m długości, 3 m szerokości, 6 m głębokości i pojemność 1000 m3. Każdy był zaprojektowany na około 2000 bębnów.
Więcej o radioaktywnych wypadkach przeczytasz na Spider`s Web:
- Katastrofa w Kysztymie. Chmura radioaktywnego dymu miała kilometr. Świat dowiedział się po 30 latach
- Kapitan dodał gazu i skończyło się na katastrofie nuklearnej
- Z nieba spadł samolot z bombami atomowymi. Horror ratowników trwał latami
- Głupi błąd mógł zabić miliony ludzi. Mechanik użył złego klucza i... wtedy się zaczęło
Teoretycznie bębny były zawieszone pod wodą na masywnych łańcuchach, które były przymocowane w pewnej odległości od siebie, aby zapobiec niekontrolowanej reakcji łańcuchowej. Tyle w teorii. W praktyce w budynku nr 5 wszystko działało tak jak w sowieckiej Rosji. - byle jak, albo nie działało w ogóle. Z powodu zawodności konstrukcji i niedbalstwa bębny często spadały na dno basenu. W rezultacie, zużyte elementy paliwowe niebezpiecznie się gromadziły na dnie.
Jeden z pracowników Zatoki Andriejewa wspomina:
Pierwszy raz, kiedy tam przyjechałem, byłem wstrząśnięty: nigdy nie widziałem takiego koszmaru, nie wyobrażałem sobie nawet, że to możliwe. Wyobraź sobie ogromny czarny budynek bez okien na szczycie klifu. Wejście do budynku nr 5 było otoczone zniszczonymi ciężarówkami, które wcześniej służyły do transportu paliwa jądrowego. W środku budynek był zniszczony, sprzęt elektryczny w niebezpiecznym stanie, a co najstraszniejsze, panowały tam kolosalne poziomy zanieczyszczenia cząstkami beta. Budynek nr 5 był całkowicie radioaktywny w środku. Jeśli na kogoś w środku spadła kropla wody z sufitu, czekało go wielogodzinne odkażanie
- czytamy we wspomnieniach Aleksandra Safonowa.
Wypadek nuklearny
W takich warunkach katastrofa była tylko kwestią czasu. Prawy basen w budynku nr 5 zaczął przeciekać w lutym 1982 r. Znalezienie pęknięć w metalowej powłoce wymagało zanurzenia się w basenie, co nie wchodziło w grę ze względu na absurdalnie wysoki poziom promieniowania. W tym samym miesiącu doszło do wypadku nuklearnego, w wyniku którego z basenu w budynku nr 5 wyciekła radioaktywna woda. Przyczyną wypadku było uszkodzenie rury doprowadzającej wodę do basenu, co spowodowało obniżenie poziomu wody i odsłonięcie bębnów z paliwem.
W rezultacie doszło do wzrostu temperatury i ciśnienia w bębnach, a niektóre z nich pękły, uwalniając radioaktywne substancje do wody. Woda ta następnie wypłynęła z basenu przez uszkodzoną rurę i przedostała się do systemu kanalizacyjnego, który odprowadzał ją do Zatoki Andriejewa.
Wypadek ten był utrzymywany w tajemnicy przez władze radzieckie, a jego skala i konsekwencje były ukrywane przed światem i lokalną ludnością. Nie wiadomo dokładnie, ile wysoce radioaktywnej wody wyciekło z basenu, ale naukowcy szacują, że było to minimum 700 000 t. W kwietniu część budynku wypełniono 600 m3 betonu, ale te wysiłki okazały się nieskuteczne. Pod koniec września 1982 r. wyciek z prawego basenu osiągnął poziom 30 ton dziennie.
1000 osób sprzątało łopatami atomowy bałagan
Woda ta zanieczyściła Morze Barentsa, stanowiąc zagrożenie dla środowiska i zdrowia ludzi i zwierząt. Nie wiadomo też, ile osób zostało narażonych na promieniowanie w wyniku wypadku i jakie były tego skutki. Wiadomo jednak, że około 1000 osób brało udział w akcji ratunkowej, która trwała od 1983 do 1989 r.
Wielu z nich nie miało odpowiedniego sprzętu ochronnego i narażało się na duże dawki promieniowania. Podczas wydobywania beczek z dna basenów doszło do wypadku. Jeden z robotników spadł do wody, w której stały beczki z odpadami nuklearnymi, a woda spryskała pozostałych, którzy również nie mieli sprzętu chroniącego przed promieniowaniem.
W tamtym momencie myślałem, że jestem w piekle. Kiedy znalazłem się zanurzony w radioaktywnej wodzie gorący uścisk śmierci ogarnął moje ciało. W tamtym momencie myślałem, że mam tylko 20 lat i nie chcę umierać. Właśnie wtedy mój przyjaciel i wybawiciel Semenow, ryzykując własne życie, uwolnił moje nogi spod beczek z odpadami nuklearnymi i wyciągnął mnie powierzchnię basenu
- wspominał wypadek Safonow.
Obydwaj pracownicy zostali wysłani pod prysznice w celu odkażenia. Obu pracownikom usunięto włosy ze wszystkich części ciała, spali oddzielnie od pozostałych i otrzymywali jedzenie w gumowych rękawiczkach, ponieważ ich ciała same były teraz źródłem promieniowania gamma. Nieznana jest dawka, na jaką zostali narażeni, ponieważ ich dozymetry zatonęły w basenie.
Kiedy beczki z paliwem nuklearnym były wyładowywane z budynku nr 5 w celu załadowania ich do suchych pojemników magazynowych, często zdarzało się, że ogniwa zdeformowane pod wpływem uderzeń i lodu pękały, paliwo nuklearne po prostu się rozlewało. Następnie pracujący marynarze za pomocą zwykłych łopat wlewali paliwo z powrotem do beczek. Doprowadziło to kilka razy do nagromadzenia masy krytycznej i następujących po niej niekontrolowanych reakcji łańcuchowych, świecących od promieniowania Czerenkowa.
Wyzwanie dla przyszłości
Wypadek w Zatoce Andriejewa nie był jedynym problemem związanym z przechowywaniem i utylizacją odpadów nuklearnych w tym regionie. W ciągu kilkudziesięciu lat działalności radzieckiej i rosyjskiej floty atomowej, w Zatoce Andriejewa i innych miejscach na północy Rosji zgromadzono ogromne ilości zużytego paliwa i innych odpadów radioaktywnych, które stanowią potencjalne zagrożenie dla ludzi i środowiska.
Niektóre z tych odpadów są przechowywane w nieodpowiednich warunkach, narażone na korozję, uszkodzenia lub kradzież. Niektóre z nich są zatopione na dnie morza lub wrzucone do niego bez żadnej ochrony. Niektóre z nich są zakopane w ziemi lub w lodzie, który może się stopić w wyniku zmian klimatu, inne po prostu zapomniane lub zagubione.
W 2017 r. zakończono projekt, który polegał na opróżnieniu i zabezpieczeniu budynku nr 5 w Zatoce Andriejewa. W ramach tego projektu ponad 22 000 zużytych elementów paliwowych zostało wydobytych z basenów i umieszczonych w specjalnych pojemnikach, które następnie zostały przetransportowane do bezpiecznego miejsca, gdzie będą poddane ponownemu przetwarzaniu. Projekt ten był finansowany przez Norwegię i Rosję, a nadzorowany przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej. Była to największa operacja tego typu w historii.
Sowieckie radioaktywne kukułcze jajo
Niestety wciąż w zatoce Andriejewa znajduje się około 5000 pojemników z zużytym paliwem i innymi odpadami radioaktywnymi. Pojemniki te są również w złym stanie technicznym i narażone na wpływ warunków atmosferycznych. Niektóre z nich są uszkodzone lub otwarte, co może prowadzić do wycieku substancji radioaktywnych do środowiska.
To nie wszystko. W okolicy spoczywa około 120 reaktorów jądrowych z okrętów podwodnych i lodołamaczy, które zostały zatopione na dnie Morza Barentsa i Morza Karskiego. Niektóre z nich są uszkodzone lub zawierają nieusunięte paliwo jądrowe. Nie wiadomo, jakie są ich skutki dla środowiska morskiego i rybołówstwa.