REKLAMA

Recenzja Forza Motorsport: klub grzecznych kierowców

Forza Motorsport powraca, chcąc strącić Gran Turismo 7 z tronu króla konsolowych wyścigów symulacyjnych. GT7 odjeżdża jednak nowemu rywalowi, bo Forza jedzie zbyt bezpiecznie i zbyt przewidywalnie. Co nie znaczy, że się nie udała.

Recenzja Forza Motorsport: klub grzecznych kierowców
REKLAMA

Poprzednia Forza, chociaż zbudowana na solidnych fundamentach, zawiodła fanów. Dlatego twórcy wykonali krok wstecz, by mogli postawić dwa kroki do przodu. Nowa Forza Motorsport jest przez to mniejsza i mniej różnorodna od poprzedniczki, za to z lepszym - chociaż zbyt ulgowym - modelem jazdy. No i trybem wieloosobowym, który nareszcie został dobrze przemyślany.

REKLAMA

Forza Motorsport to mniej torów, mniej pojazdów i oprawa bez wizualnych wodotrysków.

Pierwsze, co rzuca się w oczy po odpaleniu nowej Forzy, to zdumiewająco oszczędna oprawa graficzna. Tory, modele pojazdów, sceneria - wszystko wygląda zaledwie poprawnie. Budynki otaczające trasy wydają się mniej szczegółowe od tych z piątego Horizona i tylko efekty świetlne ratują kadr, o ile słońce jarzy się akurat nad głowami kierowców.

Jeśli jest pochmurno, a promieniem śledzone w czasie rzeczywistym nie załamują się pięknie na karoserii, Forza Horizon przypomina poprzednie odsłony, uruchamiane na Xbox Series. Znając dokonania studia Turn 10 spodziewałem się, że będę szukał szczęki na podłodze. Tymczasem wizualnie Forza Motorsport wygląda po prostu poprawnie. Ulewa czy mgła, inne gry wyścigowe oferują znacznie bardziej kompleksową oprawę.

Na obronę producentów wspomnę natomiast, źe Forza Motorsport to jedna z naprawdę niewielu produkcji, które łączą śledzenie promieni, skalowaną rodzielczość 4K oraz płynność 60 klatek na sekundę w jednym trybie. To bardzo imponujące osiągnięcie. Niestety, na 65-calowym TV skalowanie daje się we znaki na tyle mocno, że wybrałem tryb wydajność 60 fps bez ray tracingu, za to z większą rozdzielczością.

Graficzna surowość idzie w parze z większą oszczędnością zawartości w Forza Motorsport.

Pojazdów jest mniej niż w poprzednim Motorsporcie, chociaż wciąż mówimy o 500 maszynach. Odpadły za to samochody do wykorzystania poza torem. Samych torów również jest mniej. Mamy do czynienia wyłącznie z prawdziwymi, licencjonowanymi trasami przeniesionymi 1 do 1 z prawdziwego świata. Niestety, brakuje kilku znanych, rozpoznawalnych lokacji.

Trochę szkoda, że twórcy nie dali się odrobinę ponieść, jak przy starszej Forzie Motorsport, w której pędziliśmy ulicami czeskiej Pragi. Albo jak w Gran Turismo 7, gdzie ścigałem się terenowymi jeepami w środku nocy, między drzewami. Uwielbiam takie dodatki. Na ich przykładzie widać, jak twórcy bawią się formą, jak wychodzą poza sztywne ramy i oferują graczom coś ekstra.

Czytaj więcej o grach wyścigowych:

Tego "ekstra" czynnika brakuje w kampanii dla jednego gracza. Jest za to bardzo długa.

Kampania sprowadza się do listy tematycznie powiązanych turniejów, złożonych z kilku wyścigów, podejmowanych jeden za drugim. Elementem każdego wyścigu jest trening, obowiązkowy i nie do pominięcia. Po nim przychodzi czas na właściwą rywalizację. Co z klasyfikacjami? Zamiast nich gracz w trybie kampanii sam wybiera miejsce z którego chce startować. Im dalsze, tym więcej XP oraz waluty otrzymuje. Podoba mi się ten pomysł.

Kampania, chociaż powtarzalna i bez fabularnej opowieści, jest bardzo długa. To w dużej części zasługa obowiązkowego treningu, składającego się z przynajmniej trzech okrążeń. Przez to każdy wyścig to zabawa na około 15 - 25 minut. Trzeba się z tym liczyć, siadając do Forzy. Jeśli masz do zabicia kwadrans, lepiej odpalić zręcznościowego Horizona. Do Motorportu siada się z namaszczeniem (i najlepiej kierownicą).

Forza Motorsport błyszczy w trybie wieloosobowym. Jest oprawa, są przygotowania, wkradają się emocje.

Twórcy kompletnie przebudowali tryb wieloosobowy, który teraz znacznie bardziej przypomina rozwiązanie z Gran Turismo 7 niż poprzedniego Motorsportu. Gracze biorą udział w cyklicznie organizowanych turniejach, z własnym harmonogramem, w jasno sprecyzowanych widełkach czasowych i ze ścisłym podziałem na etapy.

Najpierw mamy trening oraz kwalifikacje. Te ostatnie są już obowiązkowe, w przeciwieństwie do kampanii. Na podstawie czasu przejazdu kwalifikacji przyznawane są miejsca startowe. Jeszcze przed startem gracze mogą dokonywać modyfikacji, podglądając rywali. Jeśli widzimy, że większość kierowców ma inne opony od naszych oraz mniej/więcej paliwa, warto pomyśleć o szybkiej modyfikacji.

Poważniejszy tuning również jest możliwy. Czy wręcz wskazany. Ciśnienie w oponach, skrzynia biegów z przekładnią, geometria kół oraz zawieszenia, stabilizatory poprzeczne, resory, sztywność, przesunięcie środka ciężkości, balans siły hamowania czy mechanizm różnicowy - przy wszystkim możemy majstrować, bawiąc się suwakami oraz wartościami. Istotną nowością w tym obszarze jest siła docisku, mająca wpływ na kontakt opon z nawierzchnią.

Gdy czas treningu kończy się, a gracze ruszają z linii startu, wtedy Forza Motorsport bryluje. Opóźnienie innych kierowców jest małe, z kolei kary za zderzenia oraz wyjazdy poza tor skutecznie odstraszają od zabawy w Carmaggedon. Przynajmniej na razie, kiedy dostęp do gry mają głównie recenzenci. Nie odpowiadam za to, co będzie się działo po tym, jak gra wpadnie do Game Passa. Przypuszczam, że kultura nieco spadnie.

3, 2, 1, start! Nowy model jazdy daje frajdę, ale wydaje się bardzo pobłażliwy.

Model sterowania to bardzo subiektywna kwestia. Ten w nowej odsłonie Forza Motorsport jest znacznie łatwiejszy do opanowania względem poprzednika. Pojazdy drastycznie zyskały na przyczepności. Różnica jest od razu wyczuwalna, zachęcając graczy do krótszego hamowania i odważniejszego wciskania gazu. Dzięki temu nowa Forza Motorsport jest znacznie przystępniejsza. Nawet dla tych, którzy wskakują do niej z NFS Unbound czy zaskakująco niezłego The Crew Motorfest.

Dla mnie nowy system jest nazbyt pobłażliwy. Gdy w Gran Turismo 7 mknę w deszczu 320 km/h, podpisuję wyrok śmierci, niezależnie od opon. W Forzie Motorsport natomiast piekła nie ma. Nie ślizgam się, nie kończę na barierce, a hamulce działają tak skutecznie, że redukcja prędkości może się rozpocząć (zbyt) blisko zakrętu . Gdy w modelu ustawień "symulacja" wciskam gaz do dechy w pojeździe o gigantycznej mocy i przyspieszeniu, maszyna nie urywa się spod kontroli.

Przypuszczam, że nowy model jazdy spodoba się większości graczy. Wciskanie gazu zawsze jest przyjemniejsze niż walka z piachem poza torem. Jeśli jednak ktoś oczekuje od Forzy Motorsport głębokiej symulacji, będzie rozczarowany. Nowy Motorsport zbliża się do Horizona, oddalając się od Gran Turismo. Mówię to z perspektywy osoby, która od razu wyłącza większość asyst oraz wybiera symulacyjny model jazdy.

Kontrowersyjny, ale trafiony w punkt element to progres i poziomy pojazdów.

Zawsze przeszkadzało mi, że Forza zbyt lekką ręką rozdaje nowe pojazdy w ręce graczy. Losowania, nagrody, bonusy - wszystko to sprawiało, że po kilku godzinach mieliśmy garaż zawalony sportowymi pojazdami każdej kategorii, wliczając w to najlepsze maszyny w grze. O wiele bardziej podoba mi się model w nowym NFS czy Gran Turismo, gdzie na fury trzeba zarobić, a środków zawsze jest za mało. Wtedy gracz przywiązuje się do posiadanych pojazdów, lepiej je poznaj i czuje, że zasłużył na lepsze, szybsze maszyny.

Nowa Forza Motorsport stosuje unikalny, hybrydowy model. Po pierwsze, usuwa całą tę mobilną narośl w postaci losowań samochodów i paczek-niespodzianek znanych z poprzedniej odsłony. Po drugie, wprowadza system poziomu pojazdów. Chociaż kupowanie samochodów jest łatwe, później trzeba nimi jeździć, by awansować je z poziomu na poziom, odblokowując kolejne obszary modyfikacji.

W praktyce oznacza to, że im dłużej jeździ się danym modelem, tym lepszy może się on stawać. To unikalny pomysł na progres, który może się kojarzyć z grindem MMORPG. Dobrze jednak działa w praktyce, bo każdy poprawnie przejechany zakręt i każdy pozytywnie oceniony przez system odcinek to dodatkowe XP, motywujące do gry.

Forza Motorsport to klub dżentelmenów, w którym nikt nie ma ochoty zaszaleć.

Gracze oraz NPC grzecznie jeżdżą gęsiego, w obawie przed karami czasowymi za kraksy. Treningi i kwalifikacje wprowadzają odpowiednią kulturę, później przestrzeganą w trakcie punktowej rywalizacji. System ocenia czas i styl przejazdu na konkretnych odcinkach, świetnie motywując do doskonalenia umiejętności. Wszystko to składa się w swoisty klub wyścigowych dżentelmenów, respektujących zasady oraz rywalizację fair-play.

Największe zalety:

  • Wysoka kultura jazdy na torze wśród graczy i NPC
  • Szeroka możliwość tuningu pojazdów + import configów
  • Bardzo udany, kulturalny tryb wieloosobowy
  • System oceny jazdy: jakościowy i czasowy
  • Zerwanie z pomysłami rodem z mobile: kartami, losowaniami etc.
  • 60 fps i ray tracing w jednym trybie
  • Nowy model jazdy pozwala ścigać się efektowniej...

Największe wady:

  • ... ale odchodzi od symulatora w kierunku arcade
  • Nudna, powtarzalna kampania
  • Mniej torów, mniej pojazdów względem poprzednika
  • Grafika bez fajerwerków
  • Brakuje "pazura": ciekawych trybów i unikalnych wyzwań
  • System kar nie zawsze jest sprawiedliwy

Ocena recenzenta: 8/10

REKLAMA

Ten klub to jednocześnie duża zaleta gry, ale też obciążenie. Motorsport jest monotonny i powtarzalny. Nie ma w nim miejsca dla wymyślych pojazdów oraz torów. Nie ma tutaj szalonych trybów ani unikalnych wyzwań. To tylko oraz aż dobra gra o wyścigach torowych, w której zabrakło wizualnych i strukturalnych fajerwerków.

Forza Motorsport to krok do tyłu pod względem zawartości, ale dwa kroki do przodu jeśli chodzi o świat torowych wyścigów.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA