REKLAMA

Walczą już nie tylko z masztami komórkowymi. W polskim mieście wojują z koleją

PKP: musimy mieć ten maszt do naszych kolejowych potrzeb. Mieszkańcy: akurat, zaraz zlecą się operatorzy i wstawią swoje szkodliwe nadajniki. Witajcie w Kołobrzegu – czyli mieście, w którym pani prezydent najpierw stanęła po stronie protestujących, a potem narzekała, że jest słaby zasięg. Trwa festiwal absurdów.

Walczą już nie tylko z masztami komórkowymi. W polskim mieście wojują z koleją
REKLAMA

Sprawa toczy się od dwóch lat. W Kołobrzegu na swojej działce PKP chce postawić 50 m maszt. Pomóc ma kolei w zapewnieniu łączności. Mieszkańcy nie wierzą jednak, że na tym sprawa się zakończy. Skoro będzie maszt, to przyciągnie operatorów i ci zamieszczą swoje nadajniki. W ich rozumieniu to koniec świata: 5G szkodzi i wszelkie inne mity.

REKLAMA

Jesteśmy już na tym poziomie absurdu

O ewentualnych działaniach operatorów jak do tej pory mówią sami protestujący, którzy już są pewni, że tamci przyjdą ze "szkodliwymi" nadajnikami. Póki co żadna firma komunikacyjna nie zająknęła się, że może dołączyć do inwestycji. Owszem, nie można tego wykluczyć (podkreślmy, że nawet gdyby, to i tak nie ma się czego bać), ale skala paranoi jest wysoka. Zaczyna się w Polsce oprotestowywać inwestycje, z którymi operatorzy nie mają nawet nic wspólnego. To tak, jakbyście chcieli kupić gitarę, a sąsiedzi mieliby do was pretensje, że pod blokiem lada moment odbędzie się festiwal muzyczny. Niemożliwe? Rojek też zaczynał od śpiewania, a teraz proszę: tysiące ludzi zjeżdża się do Katowic. Na naszym osiedlu też ma tak być? Namioty pod balkonami, podeptana trawa, panie, zjeżdżaj pan z tą gitarą, ale już!

Mieszkający niedaleko działki PKP zwracają uwagę, że nie chodzi tylko o nich. Kołobrzeg to w końcu uzdrowisko. Jeżeli kuracjusze dowiedzą się, że gdzieś w mieście, przy torach kolejowych, stoi 50 m maszt, w życiu nie odwiedzą nadmorskiego miasteczka. Co tam morze, co tam czyste powietrze – gdzieś za blokami maszt zatruwa środowisko!

Jak informuje e-kg.pl, ostrzeżenie przed groźną technologią wydało właśnie Regionalne Stowarzyszenie Turystyczno-Uzdrowiskowe. W liście do prezydent miasta Anny Mieczkowskiej przedstawiciele piszą, że "taka inwestycja może stanowić zagrożenie dla charakteru i wizerunku uzdrowiskowego naszego kurortu".

Ich zdaniem maszt wpłynie na postrzeganie okolicy, a przecież zależy im na tym, aby do miasta zjeżdżali się ludzie pragnący "spokoju i zdrowia"

Tymczasem zamiast wypoczynku i dobrego samopoczucia wraz z masztem dostaną obawy (w piśmie sprytnie nie napisano wprost, że nadajniki szkodzą, ale... da się to spokojnie wyczytać między wierszami). Zdaniem RSTU należy znaleźć takie miejsce, które nie będzie budzić tak wiele negatywnych emocji.

To nowy, popularny wśród przeciwników masztów wytrych. Niby martwią się o okolicę, niby nie chcą odpływu turystów, ale chodzi głównie o szerzenie teorii spiskowych na temat rzekomych szkodliwości sieci. Oto kilka przykładów z innych turystycznych lokalizacji.

W Zakopanem protestujący swój sukces zresztą osiągnęli:

Miasto Kołobrzeg już wcześniej stanęło po stronie mieszkańców

I to nie dziwi, biorąc pod uwagę nastawienie prezydent do nadajników. O tej absurdalnej sprawie pisaliśmy prawie rok temu. W sierpniu 2022 roku Anna Mieczkowska opublikowała list otwarty do Orange, w którym skarżyła się na kiepski zasięg. Operator odpowiedział: tak, może być problem, bo brakuje nam stacji bazowych. A dlaczego jest ich za mało? Dokładnie tak: bo znalezienie odpowiedniej działki to kłopot, protestujących popierała zarówno pani prezydent, jak i radni. Co więcej, niektóre maszty musiały być rozbierane właśnie po działaniach oburzonych mieszkańców.

"To tak jakby zwinąć tory kolejowe i czekać na pociąg" – podsumowała wówczas logikę władz miasta jedna z tych mieszkanek, która nie jest przeciwko technologii. Ale nie wszędzie tory zwija się jednakowo. Jak informowało Radio Szczecin pod koniec maja, maszt telekomunikacyjny stanął na dachu budynku starostwa powiatowego, czyli na samym Placu Ratuszowym. Starostwo za udostępnienie dachu pod maszt ma otrzymywać 30 tys. zł rocznie.

REKLAMA

Na szczęście pewnie nie ma się czego obawiać. Kuracjusze zapewne omijają zabytkowy Plac Ratuszowy, za to kręcą się po terenach należących do PKP, gdzie są narażeni na fale emitowane przez maszt. Dobrze, że mieszkańcy chcą chronić ich przed zagrożeniem, prawda?

zdjęcie główne: Dziewul / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA