REKLAMA

Jak najszybciej zainstalujcie Merlin Bird ID. Aplikacja odmieni wasze spacery

W obserwowanie ptaków wkręciłem się ponad rok temu. Jestem więc świeżakiem i ciągle niewiele wiem, kto wydaje dochodzące do mnie dźwięki. Po kilku spacerach z Merlin Bird ID już wiem, że wejdę na wyższy poziom wtajemniczenia.

14.05.2023 16.37
wyspy lęgowe
REKLAMA

Tego się mogłem spodziewać. Ciągle nie wiem czemu, ale jadąc do rodzinnego domu tym razem postanowiłem nie brać aparatu. Zażartowałem, że decyzja będzie mnie słono kosztować, bo pewnie akurat na podwórku wyląduje stado żurawi, i w sumie niewiele się pomyliłem, biorąc pod uwagę, ile się działo. Jadąc nad rzekę polną drogą po lewej stronie swój spektakl zaskakująco blisko odstawiał jastrząb, a po drugiej stronie – drugi. Najprawdopodobniej jaskółka, walcząc z wiatrem, na kilka długich chwil zastygła w powietrzu, aż prosząc się o uwiecznienie. Już nad rzeką dzięcioł wybrał – złośliwie, jak sądzę – najbliższe możliwe drzewo i gołym okiem widać było, jak raz po raz uderza. Ale by to była sesja!

REKLAMA

Skoro nie mogłem fotografować ptaków, postanowiłem czegoś nowego o nich się przynajmniej dowiedzieć. Przypomniałem sobie o aplikacji Merlin Bird ID i już teraz wam zdradzę: zainstalujcie ją jak najszybciej, a wasze spacery już nigdy nie będą takie same.

Merlin Bird ID to aplikacja do rozpoznawania ptaków. Oprogramowanie może wskazać je na podstawie zdjęcia, ale też dźwięku. I to właśnie na tej funkcji się skupiłem. Choć zanim wyszedłem na dwór, pobrałem spory, ważący ponad 700 MB pakiet danych dotyczących ptaków występujących w Europie. Dzięki temu program nawet bez dostępu do sieci jest w stanie analizowany dźwięk porównać ze swoją bazą danych i wskazać, którego ptaka przypomina najbardziej.

Pewnym minusem jest brak polskiego języka, więc "naszych" nazw trzeba szukać samemu

Jak wyjaśniają sami twórcy, Merlin uczy się rozpoznawać gatunki ptaków na podstawie zestawów szkoleniowych milionów zdjęć i dźwięków zebranych przez obserwatorów ptaków na eBird.org, zarchiwizowanych w Bibliotece Macaulay w Cornell Lab of Ornithology.

Wyszedłem na podwórko, włączyłem nagrywanie i aplikacja natychmiast rozpoznała piecuszka

Chwilę później "załapała" kapturka, a następnie słyszalną w oddali kukułkę zwyczajną. Ku mojemu zaskoczeniu kilka razy program wykrył wilgę zwyczajną, której nigdy nie widziałem. Nic dziwnego: przebywa głównie wśród koron drzew i prawie nigdy nie schodzi bezpośrednio na powierzchnię ziemi.

Co ważne, gdy Merlin ID rozpozna kilka ptaków,  potem podświetla nazwę tego, którego w danym momencie słychać wyraźniej. Aspekt edukacyjny jest naprawdę imponujący, a ja już nie mogę się doczekać momentu, kiedy wezmę aparat, lornetkę i będę uważniejszym obserwatorem. W końcu skoro słychać, to gdzieś musi tu być!

Dużym plusem Merlin Bird ID jest to, że nie tylko wskazuje, jakiego ptaka najprawdopodobniej teraz słyszymy, ale też podrzuca informacje na jego temat. I nie są to wyłącznie opisy, ale też dźwięki, które wydaje. Zanim potwierdzimy obserwację w cyfrowym dzienniku, którym aplikacja może być, możemy odsłuchać kilka próbek i porównać, czy "nasz" brzmi podobnie.

Z Merlin Bird ID zacząłem korzystać kończąc książkę "Ptaki krzyczą nieustannie". To niezwykle ciekawa biografia ornitologa Günthera Niethammera, który w trakcie drugiej wojny światowej trafia do Auschwitz, gdzie przez pewien czas funkcję strażnika. W wolnych chwilach, jak gdyby nigdy nic, poluje na ptaki, które potem bada, opisuje i wysyła np. do Wiednia, gdzie później będą elementem muzealnej kolekcji.

Co sprawia, że można prowadzić obserwacje ptaków z masową zagładą za plecami? – pytają autorzy biografii

I pokazują, jak świat niemieckiej nauki opanowany został przez nazizm, ale także jak naziści chcieli sprytnie wykorzystać nawet tak wydawałoby się małe – z ich punktu widzenia – dziedziny jak ornitologia. Tymczasem badacze dostarczali ważnych informacji na temat miejsc, które III Rzesza zamierzała przecież wchłonąć, i liczyły się nawet najdrobniejsze szczegóły. Ale nie tylko o to chodziło. W 1942 roku Himmler zastanawiał się, czy nie wykorzystać bocianów jako narzędzia agitacji. Migrujące do Afryki ptaki miałyby mieć przywiązane kartki z nazistowską propagandą. Po konsultacji z cenionym ornitologiem z pomysłu się wycofano, bo według szacunków do rąk mieszkańców trafiłoby raptem ok. jednego procenta komunikatów.

Książka "Ptaki krzyczą nieustannie" odsłania też kulisy pracy ówczesnych ornitologów.  Niethammer strzelał nawet do dobrze znanych i opisanych gatunków, jak wrony. Po co?

REKLAMA

- Jesz­cze do lat pięć­dzie­sią­tych strze­la­nie by­ło pod­sta­wo­wym na­rzę­dziem i jed­no­cze­śnie umie­jęt­no­ścią or­ni­to­lo­ga. Daw­niej je­dy­ną moż­li­wo­ścią udo­ku­men­to­wa­nia wy­stę­po­wa­nia pta­ka rzad­kie­go by­ła skór­ka te­go pta­ka al­bo wy­pcha­ny eks­po­nat. – mówił autorom Jan Kry­styn Pi­now­ski, ne­stor pol­skiej ornitologii, specja­li­sta od ro­dzi­mych wró­bli i ma­zur­ków.

Po tym fragmencie jeszcze bardziej doceniłem możliwości współczesnej technologii. Wyciągam telefon, a po chwili wiem o ptaku wszystko. I nikomu nie dzieje się krzywda.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA