REKLAMA

Nie zdziwi mnie badziewny ekran w iPhonie 15. Apple od lat celowo ogłupia swój telefon

iPhone 15 zaplanowany na koniec 2023 roku, a nawet przyszłoroczny iPhone 16 mają być smartfonami z ekranami o częstotliwości odświeżania wynoszącej 60 Hz. To absolutny wstyd, bo nawet budżetowe telefony z Androidem od kilku lat oferują panele 90 Hz i 120 Hz. Jestem przekonany, że Apple będzie wyłącznie coraz bardziej w tyle.

Nie zdziwi mnie badziewny ekran w iPhonie 15. Apple od lat celowo ogłupia swój telefon
REKLAMA

Ponad dekadę temu iPhone'a brało się w ciemno. Fani Apple byli przekonani, że kupują całościowo najlepszy smartfon dostępny na rynku, złożony z dobrych podzespołów, przy osobistym błogosławieństwie Steve'a Jobsa. Po jego odejściu oferta telefonów Apple zaczęła pęcznieć. Szybko stało się jasne, że nowy prezes Tim Cook nie jest wizjonerem. Jest za to twardo stąpającym po ziemi biznesmenem, dla którego estymacje i prognozy są najważniejsze. Wynikało z nich jasno:

REKLAMA

iPhone jest za dobry. Ewentualnie zbyt tani jak na siłę marki.

Gdy rozmawiam ze znajomymi regularnie kupującymi sprzęty Apple, ci nie mają wątpliwości: współcześnie to iPhone Pro jest bazowym modelem. Punktem odniesienia. Trudno się z tym nie zgodzić, zestawiając ze sobą oba warianty telefonu. Na tle iPhone'a 14 Pro zwykły iPhone 14 jest niemal jak zabawka. Z ciemnym ekranem 60 Hz, starszym procesorem i aparatem, który jest co najwyżej poprawny aż trudno uwierzyć, że kosztuje tyle, ile kosztuje. Zwłaszcza w Europie, gdzie urządzenia Apple doczekały się ponad 20-proc. podwyżki.

Sam jestem fanem sprzętów Apple i również widzę sens wyłącznie w modelach Pro, które jako tako imają się topowej konkurencji z Androidem. Mam jednak za złe korporacji, kiedy chodzi o sposób, w jaki rozróżnia ona wersje Pro od tych bazowych. Polityka Apple nie polega bowiem na dodawaniu faktycznych funkcji "pro" do modeli premium - premium, ale celowego ogłupiania modeli bazowych, skazanych na stagnację. Z kolei stagnacja to w świecie technologii prawie jak wyrok śmierci.

Dzisiaj unikalne funkcje w iPhone 14 Pro są "pro" wyłącznie z nazwy.

Weźmy ekran. Ten wypada drastycznie gorzej, porównując go do paneli Samsunga w jego topowych telefonach. Zarówno pod względem jasności, jak i również barw. Do tego technologia 120 Hz nazywana przez Apple ProMotion nie jest już ani trochę pro. Dzisiaj odświeżanie na poziomie 90 i 120 Hz mają tanie telefony z Androidem. Aparat? Ten 3-krotny zoom iPhone'a zakrawa wręcz o śmiech, porównując go z fenomenalnym 20-krotnym powiększeniem Samsunga lub 10-krotnym zoomem innych producentów.

iPhone 14 Pro ładuje się wolniej od topowej konkurencji - zarówno po kablu, jak i bezprzewodowo. Do tego stracił naturalną przewagę w postaci stabilizacji obrazu podczas rejestrowania wideo. Jedyne elementy, którymi iPhone 14 Pro wciąż może zachwycać, co irracjonalnie wydajny procesor oraz unikalny system operacyjny. Cała reszta już dawno przestała być pro. Tego nie da się nie widzieć, nawet będąc fanem Apple.

Skoro więc iPhone Pro nie może być "pro" na tle flagowców z Androidem, będzie taki na tle bazowego iPhone'a. Temu Apple już dawno wrzuciło ręczny hamulec, co widać na wielu płaszczyznach, od aparatu, przez ekran, po jakość wykonania. To celowe ogłupianie podstawowego modelu - wciąż przecież traktowanego jako przedstawiciel segmentu premium - który na skutek stagnacji staje się coraz mniej ciekawym produktem. Później Apple chwali się wzrostem sprzedaży modeli Pro, stawiając swoich klientów przed bezczelnym wyborem: staroć albo premium - premium.

Dlatego gdy czytam, że iPhone 15 wciąż będzie straszył ekranem 60 Hz, zupełnie się nie dziwię.

Ponad dekadę temu każdy iPhone był pro. W 2023 roku bazowemu iPhone'owi będzie natomiast bliżej do "budżetowego" modelu CE. Trudno inaczej spojrzeć na telefon, który zaoferuje wyświetlacz 60 Hz, brak naprawdę szybkiego ładowania, poprawny aparat i mocarny, ale jednak zeszłoroczny procesor.

Od lat byłem przeciwnikiem bezpośredniego porównywania telefonów z Androidem do smartfonów Apple. Przekrzykiwanie się na ilość RAM-u czy megapiksele nie ma bowiem większego sensu, biorąc pod uwagę gigantyczne różnice software'owe. Teraz dostrzegam jednak nową zmienną, której dawniej nie było: gigantyczną przepaść podczas codziennego użytkowania telefonów z Androidem oraz iPhone'a. Samsung uciekł Amerykanom na tak wielu polach, że staje się to wręcz szokujące.

REKLAMA

Piszę dla Spider's Web od ponad dekady. Przez moje ręce przewinęło się wiele redakcyjnych flagowców. Dlatego gdy biorę do ręki Samsunga Galaxy S23 Ultra i iPhone 14 Pro Max, nie mam żadnych wątpliwości: Android jest lepszy. Przy tym naprawdę pro. Piszę to jako zadeklarowany sadownik, który nie wyobraża sobie życia bez Apple Watcha na nadgarstku, Maca Mini podłączonego do monitora i iPada w plecaku. Szczerze chciałbym, aby iPhone miał możliwości S23 Ultra.

To wręcz kompromitujące, jak iPhone wypada na tle współczesnych flagowców Samsunga. Tutaj już nie chodzi o RAM i megapiksele, ale tak istotne elementy jak satysfakcja z patrzenia na ekran czy radość z pięknych zdjęć. Chodzi o codzienne użytkowanie telefonu, który jest przecież najważniejszym elektronicznym narzędziem w życiu współczesnego człowieka. Jeszcze nigdy nie czułem, żeby Apple było tak bardzo z tyłu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA