Streaming absolutnie rozwalił rynek sprzedaży muzyki. Tylko kto na nim zarabia?
Wprawdzie to dane dotyczące tylko rynku amerykańskiego, ale myślę, że w całym zachodnim świecie będzie podobnie. Wg RIAA, Streaming odpowiadał za 84 proc. przychodów całej branży sprzedaży muzyki.
Przychody z płatnych subskrypcji abonamentowych z takich serwisów jak Spotify, Apple Music itd. wzrosły w 2022 r. o 8 proc. przekraczając barierę 10 mld dol przychodu po raz pierwszy w historii.
Zważywszy na to, że aktualnie cały amerykański rynek sprzedaży muzyki jest wart 13,3 mld, to mamy totalne przypieczętowanie dominacji streamingu muzycznego, jako głównego sposobu konsumpcji i sprzedaży muzyki w dzisiejszych czasach.
Tyle się mówi o odrodzeniu rynku płyt winylowych
No, mówi się. Sam jestem fanem. Mam gramofon, kupuję sporo płyt winylowych - lubimy sobie ze starszym Synem zasiąść przy głośniku i delektować się dźwiękiem wydobywanym z rynienek płyt winylowych. Tyle, że cały rynek fizycznej sprzedaży - włączając to i winyle, i płyty CD, i inne Blu-raye to dziś tylko 11 proc. rynku.
No, ale trzeba oddać, że to właśnie winylom, których sprzedaż po raz pierwszy od 1987 r. przebiła sprzedaż CD, rynek sprzedaży fizycznej muzyki wzrósł o 4 proc. To jednak zaledwie 1,7 mld dol, wobec wspomnianych 10,2 mld dol ze streamingu.
Prawie nikt nie kupuje już dziś plików mp3 z muzyką
Tu sprzedaż, głównie w sklepach typu iTunes, spadła o 20 proc. do wartości 495 mln dol. Z kolei ci, którzy chcą słuchać muzyki stremowanej za darmo lub w tzw customizowanych stacjach radiowych i słuchać reklam, wygenerowali dla rynku 1,8 mld dol (wzrost o 6 proc.)
Dobrze, streaming rządzi i dzieli. Ale kto zarabia?
Bo na pewno nie serwisy streamingowe. Nie zarabia Spotify mając tak dziwnie ustawiony model przychodowy, że im więcej generuje obrotu, tym więcej straty generuje. I tak od lat. Apple z kolei traktuję usługę Music jako atrakcję dodaną do iPhone'a. Pewnie nie musi na tym zarabiać, ważne, że na iPhone'ach zarabiają.
Artyści - szczególnie ci bez setek milionów, czy miliardów odtworzeń swoich utworów w serwisach streamingowych - też nie. Debata nad etycznością modelu streamingu muzyki wciąż przecież trwa.
Powiem Wam jak dziś to wygląda
Coraz więcej artystów traktuje streaming jako promocję swojej muzyki i siebie jako influencerów, trendsetterów, itd. Dzięki temu zarabiają dziś głównie na koncertach i wartościach dodanych do nich (gadżety, płatne kluby online, itd). Stąd tak horrendalne wysokie biletów na koncerty gwiazd (i nie tylko gwiazd).
Na przykład dobry bilet na koncert mojego ukochanego artysty Petera Gabriela kosztuje ok 1,2 tys. zł. Na Metallicę z kolei trzeba wydać 1,2 tys. za najtańsze bilety, a jak ktoś chce mieć "Snake Pit Experience" to musi wyskrobać 15 tys. zł.
Nie płacimy więc dziś dużo za streaming, ale płacimy od groma, jak chcemy posłuchać artystów na żywo.
Czytaj też: