Znaleźli sprytny sposób na walkę z suszą. Wykorzystają do tego... powodzie
Od kilku lat zachód Stanów Zjednoczonych zmaga się z katastrofalnymi suszami. Rzeka Colorado, która jest źródłem wody pitnej dla milionów ludzi, wysycha. Mieszkańcy Arizony są zmuszeni do racjonowania wody. Problemy nie omijają też ponad 39-milionowej Kalifornii. Pomimo tego, że przez ostatnie tygodnie stan ten nawiedzały ulewne deszcze, problemy związane z gospodarką wodną nie zniknęły. Nadmiar wody, na który stan nie był przygotowany, przysporzył kolejnych kłopotów. Ostatnie ulewy dają jednak nadzieję na unormowanie sytuacji.
Pomimo okresowych komplikacji spowodowanych obfitymi deszczami eksperci i inżynierowie mają plany, by po trzech najsuchszych latach w historii stanu, wykorzystać ostatnie kaprysy natury do poprawy sytuacji.
Czytaj także:
- Teleskop Webba zbadał niesamowitą planetę. Tak zmiennego globu jeszcze nie widzieliśmy
- Dziura na Słońcu zmieniła kosmiczną pogodę. W stronę Ziemi pędzi wiatr słoneczny
- Czy drzewo upadające w lesie wydaje dźwięk, jeżeli nikt go nie słyszy?
Jak poradzić sobie z suszą?
Jak pokazuje przykład Kalifornii, ekstremalne sytuacje zawsze są źródłem kłopotów. Zbyt małe, jak i zbyt duże ilości wody na raz, powodują kolejny ból głowy u władz stanu. W tym miesiącu państwowe organy regulacyjne zatwierdziły plan przekierowania wód powodziowych z rzeki San Joaquin w celu uzupełnienia krytycznych zasobów wód gruntowych, które zostały wyczerpane po suszy napędzanej przez rosnące temperatury globalne.
Jest to jeden ze sposobów, w jaki stan, który według ekspertów nie był przygotowany na okresy nadmiaru wody, próbuje wykorzystać historyczne ilości deszczu i śniegu po doświadczeniu trzech najsuchszych lat w historii.
Dobrą wiadomością jest to, że Metropolitalny Dystrykt Wodny Południowej Kalifornii nie wprowadza już awaryjnych ograniczeń w dostawach wody, co dotykało bezpośrednio 7 milionów ludzi. Jednak poleganie na zapasach wody po obfitych opadach jest jedynie rozwiązaniem tymczasowym. Jak mówi Jule Rizzardo, asystent zastępcy dyrektora ds. działu praw wodnych w Kalifornijskiej Państwowej Radzie Kontroli Zasobów Wodnych:
Nowa rzeczywistość klimatyczna Kalifornii wymaga od nas lepszego zarządzania ekstremalnymi warunkami mokrymi i ekstremalnymi warunkami suchymi. To jedno z naprawdę ważnych narzędzi w naszym zestawie narzędzi: być w stanie uchwycić te wysokie przepływy i zasilić nasze zasoby wód gruntowych.
Wtóruje mu Eric Oppenheimer, główny zastępca dyrektora w Radzie Wodnej:
Wiele z naszych basenów wód gruntowych są w poważnych stanach spadku i jest to okazja, że mamy teraz - ze względu na sytuację, w której się znajdujemy z poprawą opadów - do korzystania z niektórych z tej wody. Nasz plan zakłada również „wtórną korzyść" pomagając złagodzić potencjalne skutki powodzi. Wszystko musi przebiegać w sposób kontrolowany. Nie mówimy o niezamierzonym lub naturalnym doładowaniu, które dzieje się po prostu w wyniku opadów, opadów deszczu spadających na gleby, a następnie infiltracji.
Przekierowują wodę z rejonów w nią bogatszych do tych, gdzie trwa susza.
Na czym więc mają polegać działania władz? Kluczem jest „zarządzane zasilaniem warstw wodonośnych". Termin ten oznacza proces przekierowania lub pobierania wody powierzchniowej i przechowywania jej pod ziemią. Zakłada on pobieranie wody z jednej lokalizacji, kierowanie jej na określoną działkę i pozwalanie na przesiąkanie w dół do warstwy wodonośnej. Taka metoda rozprowadzania wód na wyznaczonych obszarach jest jedną z najbardziej powszechnych metod ładowania zasobów. Rurociągi, kanały lub rowy transportują wodę ze źródła, jakim może być rzeka lub jezioro, do miejsca ładowania. Ponieważ taka woda przy okazji przesiąka przez ziemię, dochodzi do naturalnej filtracji. To sprawia, że woda w naturalny i bezkosztowy sposób się oczyszcza.
Chodzi po prostu o to, by zamiast biernie obserwować jak rzeki wylewają na skutek ulewnych deszczów i powodują kosztowne powodzie, w rozsądny sposób zarządzać zasobami wodnymi. Nie zapominając o dobrostanie środowiska naturalnego, kontrolowanie tego, gdzie i ile wody przepływa i gdzie ona finalnie trafia, może dać naprawdę zadowalające rezultaty.
Co z łososiami?
Mimo tego takie działania również są obarczone trudnościami. Przekierowanie wód powodziowych i przechowywanie ich w celu późniejszego wykorzystania może mieć także negatywne konsekwencje dla środowiska, bez względu na to, jak ostrożnie postępują władze. Nawet bowiem, jeśli wprowadzana woda nie jest w znaczący sposób zanieczyszczona, może ona zmienić charakter wód gruntowych, co może mieć nieoczekiwane skutki.
Dotyczy to np. gatunków chronionych, których w pełnej dzikiej przyrody Kalifornii nie brakuje. Podnoszone są np. argumenty dotyczące niektórych gatunków łososia, które mogą ucierpieć na skutek poboru wody z rzek w celu zasilenia rezerwuarów. Obniżony przez to poziom wody w rzekach może utrudnić, a nawet uniemożliwić im swobodne wędrówki, które są kluczowe dla przetrwania gatunku.
Władze stanowe odpowiadają na takie zarzuty, mówiąc, że planowane przekierowania strumienia wód mają nastąpić wyłącznie w czasie powodzi, kiedy są wysokie przepływy i nadmiar wody. W przypadku rzeki San Joaquin, o którą w tym przypadku chodzi, zmiana dotycząca jej przepływu miałaby przechwycić nadmiarowe ilości wody, które w przeciwnym razie nie zostałyby wykorzystane.
Innym wyzwaniem jest również to, że proces ten musi być wykonywany wielokrotnie, by naprawdę mógł doprowadzić do poprawy bezpieczeństwa wodnego Kalifornii. Mimo to specjaliści twierdzą, że jest to opłacalne, ponieważ może przynieść „podwójną dywidendę": złagodzić skutki powodzi, jak i coraz częstszych suszy.