Lenovo zabija Legion. Czy to zmierzch gamingowych smartfonów?
Gamingowe smartfony od lat pozostają pewną niszą, w której czynny udział bierze tylko kilku producentów i to raczej z tych, którzy nie mają dominującej pozycji w świecie smartfonów. Dlatego koniec linii Legion bardzo mnie smuci, ale jednocześnie każe zastanowić się nad przyszłością gamingowych smartfonów.
Seria gamingowych telefonów od Lenovo nazwana Legion miała na papierze wszystko, żeby osiągnąć sukces. Ostatni przedstawiciel, który został pokazany rok temu - Lenovo Legion Y70 miał topowy procesor Snapdragon 8+ Gen 1, 16 GB RAM, piękny wyświetlacz, doskonałe chłodzenie oraz świetną cenę. Jednak nawet to nie wystarczyło, żeby odnieść sukces. Lenovo zamyka całą linię, bo uznało, że jej istnienie nie ma żadnego sensu ekonomicznego. Lepiej skupić się na bardziej dochodowych gałęziach rynku. Z punktu widzenia polskiego gracza to zamknięcie jest całkowicie pomijalne, ale może świadczyć o pewnym trendzie.
Walczą we mnie dwa wilki. Jeden mówi, że to znak, że nikomu nie są potrzebne gamingowe smartfony. Drugi, że przetrwają tylko najlepsi.
Gamingowe smartfony od zawsze były niszą, w którą producenci nie chcieli się pchać, bo gracze mają specyficzne wymagania, a jednak gry na telefonie nie wymagały aż tak skomplikowanych rozwiązań sprzętowych. Z uruchomieniem najbardziej wymagających produkcji poradzi sobie każdy sztandarowy smartfon, który oprócz tego doskonale odnajdzie się również w wielu innych zastosowaniach.
Z drugiej strony branża gier mobilnych z roku na rok rośnie i przynosi coraz większe zyski. Granie na smartfonie przestaje być wyłącznie rozrywką, może być źródłem utrzymania, bo coraz częściej organizowane są turnieje, gdzie do wygrania są naprawdę dobre pieniądze. I na tym polu gamingowe smartfony pokazują swoje zalety. Wydajne systemy chłodzenia, świetna optymalizacja oraz dodatkowe rozwiązania, jak np. Air Triggery w smartfonach Asusa sprawiają, że granie nabiera zupełnie innego charakteru. Miałem ostatnio na testach ROG Phone 6 Diablo Immortal Edition i naprawdę było to przyjemne doświadczenie. Lada moment zadebiutuje jego następca, który zapowiada się jeszcze lepiej.
Głównymi nabywcami smartfonów gamingowych są Azjaci, bo tam branża mobilnych gier przynosi największe zyski, Europa czy USA na ich tle wypadają bardzo blado. Na rynku zostaną dwaj producenci - Asus ze swoim ROG Phone oraz Nubia Red Magic. Być może zapomniałem o jakichś chińskich submarkach, ale to nieistotne.
Obawiam się, że 2023 rok będzie rokiem sądu dla gamingowych smartfonów
W Azji pojawił się nowy hit - retrokonsolki do gier, na których można uruchomić wszystkie gry z PlayStation 1 i 2, Nintendo DS, Nintendo Game Boy i wiele, wiele innych. Są małe, lekkie i zapewniają dostęp do 1000 lub więcej gier. Oczywiście kwestie licencyjne to już temat na inny wpis, ale trudno nie dostrzegać nagłego wzrostu zainteresowana urządzeniem, które daje masę frajdy za jakieś 100 - 150 dolarów.
Popularność tych konsol rośnie również w Europie. Nintendo Switch sprzedaje się jak złe, Steam Deck oferuje znacznie większe możliwości niż smartfony gamingowe, a też można go zabrać ze sobą wszędzie. Są też Razer Edge, a także Xbox ze swoją chmurą, dzięki czemu można grać w swoje gry na smartfonie. Sam robię to często, mam akcesoryjny zestaw do telefonu zamieniający go w pada, więc długie podróże autobusem umila mi pykanie w AC: Odyssey.
Streaming się upowszechnia, co może być gwoździem do trumny gamingowych smartfonów. To nic, że na nich nawet granie w gry w chmurze jest przyjemniejsze, skoro do tego nie potrzeba smartfona za kilka tysięcy złotych, wystarczy tylko dobre łącze i ekran, od którego nie bolą oczy. Swoje na sumieniu mają również twórcy gier mobilnych, którzy zbyt ochoczo wyciągają ręce po pieniądze graczy, przechodząc pomału na model pay 2 win. Trzymam jednak kciuki za producentów smartfonów gamingowych, bo potrzebujemy różnorodności. Inaczej wszystkie smartfony będą takie same.