W Bondee Polacy jeszcze nie mogą zagrać, ale ta aplikacja to już hit. W Azji pobrały ją miliony
Porównanie Bondee do świata metaverse, o którym marzy choćby Mark Zuckerberg, może być pewnym sporym nadużyciem. Nie da się jednak ukryć, że w Azji dosłownie oszaleli na punkcie aplikacji, która pozwala spotykać się w małych, przytulnych pokojach i po prostu relaksować się, spędzając czas z awatarami.
Czym jest Bondee, czyli aplikacja, którą w Azji pobrano już 5 mln razy na samym Google Play, mimo że zadebiutowała dopiero 17 stycznia? Najprościej byłoby powiedzieć, że to wariacja na temat Second Life czy The Sims. Tyle że w odróżnieniu od tych popularnych produkcji, Bondee pozbawione jest rozmachu i szeregu możliwości.
W tej aplikacji ma się swój własny pokoik, który się dekoruje i zaprasza do niego awatary znajomych. Można też odwiedzać innych sąsiadów mieszkających obok nas.
Bondee nie jest dostępny w naszym regionie, więc grę (aplikację?) oglądam na TikToku czy Twitterze. Najlepiej opisuje ją słowo: przytulny. Chodzi o estetykę, dzięki której robi się cieplej na sercu, jak po wypiciu herbaty z cytryną, kiedy znajdujemy się pod kocem czytając wciągającą książkę. Czujemy się spokojni, zrelaksowani, bezpieczni.
Na przykład na Steam znajdziecie mnóstwo gier z tagiem cozy, w których głównie chodzi o to, aby stworzyć swój ogród, farmę, tawernę czy restaurację i wykonywać bez stresu powtarzalne czynności. Ot, zwykłe, szare życie - w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
@patz.c So cozy 😍 #bondee #bedroom #idea #house #bondeeph #fyp #foryoupage @Bondee Philippines
♬ Snooze - SZA
@anairdairdne app name: bondee #bondee #foryou #cute #friends
♬ omg sped up all - 🎧
Popularna w Azji aplikacja czerpie z tej estetyki garściami, pozwalając nie tylko udekorować własne, skromne cztery kąty, ale też spersonalizować własną postać na wiele różnych sposobów.
Patrząc na Bondee ma się wrażenie, że ogląda się teledysk z lat 90. czy początku XXI wieku. Awatary są tak nierzeczywiste, że aż sympatyczne.
Bondee bierze też dużo z innych popularnych aplikacji. Rzecz jasna jest komunikator - niby typowy, ale widzimy awatary, które obok siebie siedzą i są razem. Z Instagrama - choć w zasadzie dziś należałoby powiedzieć, że raczej z Bereal - wzięto możliwość strzelenia fotki w prawdziwym świecie, by pokazać, co robi się w rzeczywistości. Niby jest się gdzieś indziej, ale jednocześnie blisko, w Bondee.
Z jednej strony brzmi to jak koszmar rodem z Black Mirror, z drugiej nie można odmówić Bondee tego, że wygląda faktycznie uroczo
Przytulnie. Komfortowo. Awatary nie są tak groteskowe jak w przypadku tego, co proponuje nam Zuckerberg. Zresztą sama idea stojąca za Bondee pozbawiona jest tego patosu. Chodzi o stworzenie przytulnego miejsca dla bliskich, a nie przeniesienie CAŁEGO ŚWIATA DO INTERNETU.
Tyle że w ten sposób Bondee sprytnie uderza w czułe miejsce młodego pokolenia. Nawet badania w Polsce pokazują, że nastolatkowie czy wchodzący w dorosłość czują się niepokojąco samotni. Aż 60 proc. osób w wieku od 12 do 24 lat odczuwa samotność, a prawie 40 proc. rzadko ma poczucie więzi z innymi ludźmi.
Chociaż firma stojąca za Bondee nazywa się Metadream, ich aplikacji ciągle daleko do wizji choćby Marka Zuckerberga. To raczej wciąż udoskonalone Tamagotchi.
Sukces na azjatyckim rynku pokazuje, dlaczego wielkie ambicje szefa Mety nie przyciągają tłumów. Póki co nie chcemy jeszcze wielkiego wirtualnego świata, który możemy eksplorować czy wręcz tworzyć w nim nowe rzeczywistości. Ludzkość ciągle tęskni za takim światem, w którym przez chwilę może pobyć z kimś, robiąc zwykłe, ludzkie rzeczy. Smutne, ale prawdziwe.